Witold Urbanowicz. Nienasycony!

Witold Urbanowicz (Paryż, 1999) © Marek Wittbrot

Zaglądam do nekrologów niektórych lubianych i znanych mi malarzy: Modigliani żył lat 36; Raffaello 37; Van Gogh też 37; Caravaggio 39; Fra Angelico 55. Tylko Chagall i Monet przekroczyli miarę, bo jak poucza Psalmista: „Miarą naszych lat jest lat siedemdziesiąt lub, gdy jesteśmy mocni, osiemdziesiąt” (Ps 90, 10). Ten pierwszy zmarł w wieku 98 lat, a Monet w wieku 86 lat. Zanosi się na to, iż bohater mojego dzisiejszego felietonu, który sam wyznał, iż Chagall i Monet są mu najbliżsi, też „zagalopuje się w latach”. Tym bardziej, że pani Barbara Stettner-Stefańska w jednym ze swoich tekstów nazywa go „lepszym od Moneta”. Pożyje więc, i jeszcze nie jedną rzecz nam na(wy)maluje! Mowa oczywista o ks. Witoldzie Urbanowiczu, polskim pallotynie, od pół wieku mieszkającym w Paryżu, który w dniu dzisiejszym kończy 75 lat, wpisując swoje urodziny w poczet tzw. „wielkich rocznic”.

To właśnie staraniem i pod redakcją Barbary Stettner-Stefańskiej, ukazał się w 2011 roku album w całości poświęcony twórczości księdza Urbanowicza. Dobrze pamiętam moment, w którym narodził się tytuł tegoż albumu. Podobnie jak w tych dniach, pracowałem wtedy w Rzymie. Wyraźnie zadowolony z wyboru, Witek zadzwonił do mnie: „Witold Urbanowicz. Artysta Nienasycony” – mówi. Pamiętam też moją nań reakcję: „Witek, zrezygnuj ze słowa artysta. Przecież to oczywiste. Wszyscy wiedzą, że nim jesteś – radzę mu. Niech będzie po prostu: „Witold Urbanowicz. Nienasycony”.

Mówiąc to pół żartem, pół serio, nie przypuszczałem wtedy, iż to trzyma się kupy. Dziś, gdy wracam pamięcią do tamtej chwili i wyznaczam sobie zadanie interpretacji jego 75 lat w kluczu pallotyńskim, dochodzę do wniosku, że był to „strzał w dziesiątkę”. Witkowa „nienasyconość” zlewa się bowiem uroczo i harmonijnie z istotnymi elementami duchowości Ojca założyciela. Myślę głównie o nośności pragnień, trwania i różnorodności.

Czeladnik pragnień

Zacznę od pragnień. Nie da się ukryć, że niektóre pragnienia nas zniewalają, inne z kolei osłabiają. Ale pragnienie może także dawać energię fizyczną oraz polot duchowy. Pragnienie jest ściśle powiązane z naszą zdolnością do prawdziwego kochania: samych siebie, innych ludzi i Boga. Chodzi oczywista o miłość, która jest czymś więcej niż tylko emocją. W rzeczy samej, cóż mamy innego oprócz pragnienia? Jesteśmy stworzeniami, które pragną. Nie mamy tylko potrzeb, chcemy się wznieść ponad nie.

Wincenty Pallotti zapisał kiedyś w swoim duchowym kajecie: „Muszę się starać, aby na skrzydłach pragnień docierać tam, dokąd czyny skutecznie dojść nie zdołają”. A w liście do swego przyjaciela, św. Kacpra del Bufalo z 26 maja 1818 roku pisze: „Pocieszajmy się tym, że Bóg ma upodobanie w dobrych naszych pragnieniach, i doznaje przez nie uwielbienia. Dlatego tam, gdzie dotrzeć nie można skutecznym działaniem, docierajmy lotem na skrzydłach pragnień”.

Bardzo podoba mi się ta Pallottiego metafora skrzydeł. Jest ona dowodem na jego fantazję apostolską, na jego twórczą wyobraźnię.

To samo dostrzegam również u Witka, który jawi się w moich oczach jako „czeladnik pragnienia”. On nie tylko wsłuchuje się w pragnienia, ale i tworzy z pragnienia. „Kto odczuwa pragnienie, niech do Mnie przyjdzie” – czytamy w Apokalipsie Jana Apostoła. Witek często do Niego zachodzi, bo wie, że jest „niekompletny”, że jest „w budowie”! Często „zwalnia kroku”, by zobaczyć, że każde pragnie relacji, akceptacji, miłości, może zaspokoić tylko Bóg. W Nim składa swoje pragnienia.

Pustelnik w mieście

Witold Urbanowicz (Osny, 1993) © Marek Wittbrot

I tu przechodzimy do drugiego z zapowiedzianych rysów duchowości pallotyńskiej: trwanie, a dokładniej „wytrwanie”. Wincenty Pallotti pragnął, by jego uczniowie miłowali ustronie i samotność, a to celem wychowania ich na „pustelników w mieście, tak aby wtedy, gdy wśród ludu zajęci będą posługą kapłańską, duch ich nie utracił zatopienia w Bogu”. Jeśli ośmielam się nazwać Witka „pustelnikiem w mieście”, to nie tylko dlatego, iż od 40 lat zamieszkuje ten sam pokój na III piętrze, który jest dla niego sypialnią, kaplicą, pracownią i salonem do przyjmowania gości. Jestem osobiście przekonany, że „pustelnia i miasto” wyznaczają pola i środki dla jego apostolstwa. Bowiem „pustelnik w mieście”, to nie tylko człowiek samotny, ale przede wszystkim ten, kto jest całkowicie ukierunkowany na jeden jedyny cel jakim jest Bóg. Duchowa pustynia, o którą zabiega Pallotti to nade wszystko scalenie wewnętrzne, harmonia, pokój, ogołocenie i poczucie porządku. Wszystko to prowadzi do wejścia w obecność Bożą. Pustynia uczy nas właściwej relacji z Bogiem, z sobą samym i z bliźnim.

Z tym aspektem łączy się również jedno z naszych sześciu pallotyńskich przyrzeczeń: „wytrwanie”. Przyrzeczenie to jako pierwsze dojrzało w ojcu Założycielu. W optyce Pallottiego pełniło ono rolę zasady scalającej, która przenika i łączy wszystkie inne przyrzeczenia. Trzeba jednocześnie zaznaczyć, że w myśleniu Pallottiego, „wytrwanie” nigdy nie było przedstawiane jako koncept zamknięty i perfekcyjny. Cytując tekst Łukasza: „Dziecię zaś rosło i nabierało mocy, napełniając się mądrością, a łaska Boża spoczywała na Nim” – Pallotti stawia na dynamiczne bycie w drodze. Sam zresztą uważał się za „cierpiącego pielgrzyma, którego trawi nieustannie najgorętsze pragnienie dojścia”. Otóż, tego typu doświadczenie, jest typowe dla mistyków. Mistykiem jest bowiem ten, kto mając pewność tego, czego mu brakuje, wie o każdym miejscu i o każdej rzeczy (o każdym obrazie również), że to już „to”, i jeszcze nie „to”; że nie można pozostawać „tu”, ani zadowolić się „tym”. Pragnienie stwarza nadmiar! Pragnienie nakazuje iść dalej!

Mistrz polifonii

Z pragnieniami i wytrwałością związana jest też Witkowa różnorodność. Wśród ponad  tysiąca obrazów Urbanowicza, malowanych głównie pastelem lub akrylem, są pejzaże, sceny biblijne, akty i erotyki, portrety, sceny rodzajowe. Jest autorem kilkudziesięciu rzeźb i rysunków, wielu okładek czasopism i książek (wśród nich również okładki do książkowego wydania mojego doktoratu), projektów pomników, witraży, setek artystycznych fotografii i kilku filmów. Mimo, że jest samoukiem, doskonale posługuje się różnymi technikami w każdej z tych dziedzin. Ma też opracowane swoje własne technologie, jak np. malowanie palcami, dotykowe urabianie faktury czy odkrywcze tworzenie witraży. I to właśnie w tym Witek jest również bardzo „pallotyński”. Ksiądz-artysta/artysta-ksiądz nie chce być przypisany do żadnej określonej maniery. Maluje co chce i jak chce w danej chwili. Na tym, co akurat ma pod ręką i na co mu pozwalają zasoby materialne: na kartonie, płótnie, desce, dykcie, plastiku, papierze, kamieniu… Kilka dni temu przesłał mi wiosenną panienkę namalowaną gąbka do zmywania naczyń! „Na tym polega moja wolność” – tłumaczył kiedyś pani Barbarze Stettner-Stefańskiej. Można powiedzieć, że z jego sztuką jest trochę tak, jak z dziełami Michała Anioła: „Miał talent, by tworzyć zawsze rzeczy nowe i odmienne, a przecież piękne” – zauważa biograf i przyjaciel artysty, Giorgio Vasari.

Otóż, ta „rozmaitość” to również fabryczny znak Fundacji Pallottiego. Istotnie, ks. Wincenty Pallotti – od samego początku – świadomie zachęcał nas do waloryzacji „drogocennej rozmaitości, jaką przyozdobiony jest Kościół święty”. Miało to nas uchronić od sporów o to, która forma apostolska jest lepsza czy skuteczniejsza. Apostoł Ojca Przedwiecznego (wskazany nam przez Pallottiego obraz Chrystusa do naśladowania) „jest polifoniczny i działa na wiele sposobów dla zbawienia ludzi” (św. Klemens Aleksandryjski).

I jeszcze jedno. Na jednym z palców prawej (lewej?) ręki Witek nosi swoistego rodzaju „oścień”: strup, rana – chyba od pędzla!? Gdy się smuci, niepokoi, trwoży i boleje, dłubie w nim, czasami aż do otwarcia rany. Niepokój to ważny stan dla rozwoju człowieka. Często to sam Bóg zasiewa go w nas, byśmy Go szukali i pragnęli. Pozorny spokój i tzw. równowaga wewnętrzna mogą też być objawem marazmu, a nawet zmanipulowanego sumienia,  nie mając nic wspólnego z wolnością ducha artysty.

Stanisław STAWICKI

Rzym, 13 maja 2020 roku

Ks. Stanisław Stawicki. Pallotyn. Urodził się w 1956 roku w Kowalu. Wyższe Seminarium Duchowne w Ołtarzewie ukończył w 1982 i w tym samym roku przyjął święcenia kapłańskie. Studiował w Rzymie (1986-1988). Przez wiele lat pracował na misjach w Rwandzie i Kamerunie (1983-1999), gdzie pełnił stanowisko mistrza nowicjatu (1990-1999). W roku 2003 na Wydziale Teologicznym jezuickiego Centre Sèvres w Paryżu obronił swoją pracę doktorską Współdziałanie. Pasja życia. Życie i działalność Wincentego Pallottiego (1795-1850), założyciela Zjednoczenia Apostolstwa Katolickiego. Przez trzy lata (do października 2011 roku) prowadził Międzynarodowe Centrum Formacji Pallotyńskiej „Cenacolo” przy Via Ferrari w Rzymie. W kwietniu 2012 roku został dyrektorem Pallotyńskiego Centrum Formacyjnego „Genezaret” w Gomie (Demokratyczna Republika Konga). W latach 2014-2017 był sekretarzem Zarządu Prowincji Chrystusa Króla w Warszawie. Od 2017 roku jest kustoszem kościoła Santissimo Salvatore in Onda w Rzymie.

Recogito, rok XXI, maj 2020