Lato, urlopy, wakacje to czas na nieuniknione drinki, aperitify, lampki wina lub kufle piwa. Ale czy można cieszyć się alkoholem pozostając odpowiedzialnym? Gdzie jest granica i kiedy ją przekraczamy?
Katechizm Kościoła Katolickiego bardzo ogólnikowo odnosi się do tego tematu, stwierdzając jedynie, iż „cnota umiarkowania uzdalnia do unikania wszelkiego rodzaju nadużyć dotyczących pożywienia, alkoholu, tytoniu i leków. Ci, którzy w stanie nietrzeźwym lub na skutek nadmiernego upodobania do szybkości zagrażają bezpieczeństwu drugiego człowieka i swemu własnemu – na drogach, na morzu lub w powietrzu – ponoszą poważną winę” (nr 2290). Dlatego Kościół zachęca do zachowania wstrzemięźliwości i do niepicia w sposób zagrażający ich bezpieczeństwu.
Na pierwszy rzut oka, Katechizm nie odpowiada wprost na nasze pytanie, gdyż pomiędzy „wcale nie pić” a „nadużywać” jest jakaś pustka, której skądinąd Kościół nie zabrania zagospodarować. Ale jak wiedzieć kiedy nadszedł czas, aby przestać?
Na to pytanie odpowiadają dwaj wielcy święci teologowie: Ambroży z Mediolanu (339-397) i Tomasz z Akwinu (1225-1274). Ten pierwszy nie zakazywał picia wina, ale z właściwym sobie realizmem ostrzegał: „Należy unikać pijaństwa, bo ono powoduje niemożność uniknięcia występku; czego bowiem nie zrobilibyśmy będąc trzeźwymi, to w zamroczeniu pijaństwa popełniamy nieświadomie”. Św. Ambroży nie miał pojęcia o zdobyczach psychologii, ale już wtedy było dla niego jasne, że nadmierna ilość alkoholu powoduje „rozluźnienie” różnych mechanizmów obronnych i wydobywa z człowieka to, co rzeczywiście drzemie w jego sercu. A są tam rzeczy dobre i złe.
Co zaś do Tomasza z Akwinu, udziela on bardzo konkretnej rady: „Hinc bibere usque ad hilaritatem per se quidem non est illicitum”. Co znaczy: „Zatem picie aż do wesołości nie jest samo w sobie niedozwolone”. Tym samym, Akwinata wprowadza tu bardzo użyteczne pojęcie „wesołości”, które w tym przypadku odnosi się do lekkości i radości życia. Picie „aż do wesołości” nie jest więc samo w sobie złe, ponieważ dodaje radości i ciepła zgromadzeniu. Natomiast, gdy „punkt wesołości” zostaje przekroczony, picie jest nadmierne. Dlatego św. Tomasz twierdzi, iż grzech pijaństwa „polega na nieumiarkowanym użyciu i żądzy wina”.
Bliżej naszych czasów, ciekawie oddał ten sposób myślenia wybitny angielski pisarz Gilbert Keith Chesterton (1874-1936), konwertyta z anglikanizmu. Twierdził, iż „dobry alkohol jest jednym ze znamion kultury katolickiej”. Jednocześnie radził, by „spożywać alkohol jako dodatek do świętowania radości, ale nigdy jako remedium na smutek i ucieczkę od problemów”.
Tak więc, Tradycja Kościoła, choć nie znała jeszcze fizjologiczno-psychicznych mechanizmów powodujących uzależnienia, w ocenie spożycia alkoholu kierowała się zawsze życiową mądrością i zdrowym rozsądkiem. Tylko skrajne sekty i heretyckie ruchy całkowicie zakazywały picia alkoholu.
I jeszcze jedno. Pismo Święte wielokrotnie wspominana wino bez jego demonizowania. W samej Ewangelii przemiana wody w wino w Kanie Galilejskiej zapoczątkowuje serię znaków odsłaniających boskość Jezusa. Gdyby Jezus był przeciwnikiem picia wina, nie odpowiedziałby na prośbę Maryi. Więcej, wychodzi na to, że podczas posiłków Jesus również pił wino. W rzeczy samej, z ust jego nieprzyjaciół pada wyzwisko, że jest On „pijakiem i żarłokiem”, przyjacielem celników i grzeszników, z którymi zasiada do uczty (Łk 7, 34).
Pan Jezus wybrał też wino do sprawowania Eucharystii. Dlaczego? Także dlatego, że jest ono symbolem radości, świętowania i dziękczynienia. Wdzięczność nie może się przecież łączyć ze smutkiem, lecz z radością. Podobnie jak nie jemy tylko po to, by zaspokoić głód, lecz dla budowania wspólnoty, tak samo umiarkowane spożycie alkoholu nie jest samo w sobie niczym złym, jeśli tworzy, a nie rujnuje relacje międzyludzkie.
Może więc warto pamiętać o powyższych radach, gdy tego lata sięgać będziemy po lampkę wina z przyjaciółmi, powtarzając bez skrępowania za kolejnym angielskim katolickim pisarzem, tym razem pochodzenia francuskiego, Hilarym Belloc (1870-1953):
„Gdziekolwiek świeci katolickie słońce,
tam jest zawsze śmiech i dobre czerwone wino.
Przynajmniej tak ja to zawsze odkrywałem.
Benedicamus Domino!”
Stanisław STAWICKI
Paryż, 3 lipca 2022 roku
Ks. Stanisław Stawicki. Pallotyn. Urodził się w 1956 roku w Kowalu. Przez wiele lat pracował na misjach w Rwandzie, Kamerunie, Kongo i Wybrzeżu Kości Słoniowej. Sześć lat spędził w Rzymie. Równie sześć w Paryżu, gdzie w 2003 roku na Wydziale Teologicznym jezuickiego Centre Sèvres obronił pracę doktorską Współdziałanie. Pasja życia. Życie i sposób życia Wincentego Pallottiego (1795-1850). W sierpniu 2021 powrócił do Paryża, gdzie rozpoczął pracę w parafii Świętych Jakuba i Krzysztofa w XIX dzielnicy zwanej „La Villette”. Jest autorem trzech pozycji książkowych w języku polskim: Sześć dni. Rekolekcje z Don Vincenzo (Apostolicum, Ząbki 2011), Okruchy pallotyńskie na dzień dobry i dobranoc (Apostolicum, Ząbki 2017) oraz Okruchy pallotyńskie znad Tybru (Apostolicum, Ząbki 2021).
Recogito, rok XXII, lipiec 2022