„Lekka jak garść popiołu / wznoszę się ku Tobie, który/ przygarniasz ptactwo i wszelkie/ stworzenie. Słowo dałeś, że/ rozpoznamy się w drodze, / jeśli zdołam wyruszyć/ nim opuszczę ziemię” – przy świątecznym żłóbku każdy z nas śpiewa swoją pieśń z serca płynącą, stajemy z naszymi bliskimi, przyjaciółmi, wiernymi psami, przypominamy ich imiona, razem kolędujemy. Przywołuję dziś nadane mi na chrzcie drugie imię – Jolanta – dla potwierdzenia tożsamości, imię, którego do tej pory nie używałam na co dzień, nawet inicjału, ale dziś przeczytałam w nekrologu, że moja imienniczka i niemal rówieśniczka o tym samym nazwisku zmarła w Olkuszu kilkanaście dni temu, w miejscowości, skąd wywodzi się rodzina mojego męża Eugeniusza, którego nazwisko przyjęłam na ślubie. Myślę, że warto dać znak życia z miejsca, w jakim żyję, z centrum poznańskiego domostwa, gdzie czuję się bezpiecznie i skąd wspieram we własnym imieniu tych wszystkich, którzy oczekują pomocy – żeby wiedzieli, że nadal mogą na mnie liczyć. Czynię to zwłaszcza po sympatycznym podziękowaniu Ireny Knapik-Machnowskiej za redakcyjne prace dla „Recogito”, bo rozumiem, że konsekwentne „służenie” jest niezbędne dla dalszego rozwijania się wspólnoty (wzruszył mnie szczególnie komentarz o „warkoczu”).
Idą święta Bożego Narodzenia niosące „pokój ludziom dobrej woli”, a tymczasem wojska rosyjskie zburzyły w Bachmucie w obwodzie donieckim rzymskokatolicki kościół, okoliczne drogi i domy, nikt w tym roku nie przyjdzie tam kolędować przy Stajence Betlejemskiej. Biskup Paweł Honczaruk prosi o modlitwę. Kościół wybudowali parafianie na początku XX wieku, lecz w 1917 r. sowieckie władze zamknęły świątynię i używały jej jako magazynu, ponownie udało się odzyskać to miejsce dla kultu religijnego dopiero w 2005 roku. Wokół jest niespokojnie, bezsennie, do samotnej wdowy kolęda nocą puka wersami: „Przyszła do mnie samotna kolęda/ w ręku skrzypce i smyczek/ na plecach derka/ z przyczepioną latarką ledową/ i betlejemskiej gwiazdy znak// przyszła pogodzić mnie z losem/ bym nie wracała do dawnych lat…” (Irena Knapik-Machnowska, Samotna kolęda, fragment z maszynopisu). Pielęgnowanie pamiątek przeszłości jest jednak ważne, daje nam poczucie ciągłości istnienia.
Podaję przykład jednego z wielu miejsc na świecie, gdzie toczy się wojna i nie ma warunków do świętowania Bożego Narodzenia – po to, abyśmy się zastanowili, co jeszcze możemy zrobić oprócz nieustającego apelu o pokój, aby odwrócić działanie złych mocy zainstalowanych przez ateistyczną ideologię w umysłach rosyjskiego społeczeństwa, które nie protestuje przeciw zabijaniu sąsiadów, niszczeniu ich domów i niweczeniu kultury przez barbarzyńską armię. Co jeszcze może zrobić poeta wołający głośno o ratunek dla osieroconych dzieci – czy wysłany na Ukrainę wiersz, koc, kożuch, latarka to wszystko, co może ukoić sumienie? Czy nie za mało jest wciąż wśród nas wzajemnego zrozumienia, wybaczenia, szacunku dla indywidualnych wyborów, niepopularnych sądów, czy nie zapomnieliśmy czułych słów, które budują relacje zgody i spotkania, nowego otwarcia?
Gdy patrzymy na okolicę jedynie z okna domu, nie sięgamy spojrzeniem zbyt daleko, warto czasem wybrać się na wycieczkę po osiedlu i ulicach miasta, porozmawiać z człowiekiem spacerującym samotnie w parku ze starzejącym się yorkiem okrytym czerwonym włóczkowym szalikiem – przystanąć, zapytać o zdrowie. Do tego nie jest potrzebne imię pierwsze i drugie, lecz trochę więcej wrażliwości na los egzystujących obok nas sąsiadów, którzy w pandemii utracili bliskich, także na samotność emerytów opuszczonych przez dzieci emigrujące do innych krajów po lepszy los. Kolęda przypomina o odwiedzinach, o wpatrzeniu się w Jezusa urodzonego na uboczu, a niosącego światło nadziei dla wielu pokoleń: „Cicha noc, święta noc…”. Ważne jest wejrzenie w głąb siebie, abyśmy odnaleźli coś więcej niż świąteczną aurę czy pejzaż za domem: „Cézanne miał Górę św. Wiktorii w bogactwie/ impresjonistycznych kadrów. Moje są/ dwie topole za oknem na tle farmy świń” (Jan Kasper, *** Cézanne miał… [w]: Mogiły obwoźne, 2022).
Otwierając się na słowa błogosławieństw, radość kolędy i dostojność świątecznej pieśni, chronimy nasze myśli i uszy, by nie splądrowały ich pospolite czy wulgarne zawołania. W wierszu, w pastorałce słyszymy harmonię dźwięków, radość wspólnego wędrowania, ale też ostrzeżenie przed popełnieniem błędu zaniechania, żeby się nie spóźniać z tym, co określa nasze imię i tożsamość: „Spójrz w okno. Przechodnie Jezdnia Auta/ Ja wieczność widzę. Jak ranną porą/ U fryzjera z gazetą czekam końca świata/ I chyba tam głos zabiorę” (Andrzej Babiński, Okruchy, w: Znicze i inne wiersze, 1985).
Pozdrawiam serdecznie Wszystkich Autorów, z którymi miałam w tym roku przyjazny kontakt dzięki publikacjom w „Recogito”, a Markowi Wittbrotowi dziękuję za gościnę na portalu – życzę Wam zdrowia, dobrych świątecznych chwil i pomyślnej realizacji planów noworocznych!!!
Teresa J. TOMSIA
Teresa Tomsia (1951) ur. w Wołowie na Dolnym Śląsku. Poetka, eseistka, animatorka kultury, autorka pieśni i scenariuszy. Pochodzi z rodziny Kresowian, co opisuje w prozie dokumentalizowanej Dom utracony, dom ocalony (2009) i Świdwin przypomniany (2018). Publikuje w „Recogito”, „Toposie”, „Frazie” (cykl: W pamięci, w odbiciu). Jej wiersze tłumaczone były na j. niemiecki i francuski (Wieczna rzeka – Der ewige Fluss, 1996; Schöner – Piękniejsze – C’est plus beau, 2000), znajdują się w antologiach, m.in. Poznań Poetów (2011); Wieczór/Vespera (2020). Ostatnio ukazał się wybór wierszy W cieniu przelotnego trwania (2021) i tomik Liryki przedostatnie (2022). Mieszka w Poznaniu.
Recogito, rok XXIII, grudzień 2022