
O Michale Aniele powiedziano i napisano wiele. Ale on sam wciąż pozostaje zagadką. Dlatego prób utkania jego portretu z tego, czego dokonał, z jego trudnych relacji rodzinnych i towarzyskich czy ze wspomnień o nim – nigdy nie brakowało.
W 2018 roku miałem okazję zobaczyć w Rzymie świetny film pod tytułem Michelangelo – Infinito. Najbardziej uderzający w tym filmie jest, no właśnie, portret samego Michała Anioła: człowieka dramatycznie krytycznego, zwłaszcza wobec samego siebie. Stąd chyba tytuł filmu: Nieskończony.
Nieskończony w tym sensie, że był „niedokończony”, jak wiele z jego dzieł. Na przykład, Mojżesz, którego dziś podziwiamy w rzymskim kościele św. Piotra w Okowach, jest tylko okruchem tego, co pierwotnie chciał zrobić. Nie dokończył piet, które rzeźbił pod koniec życia. Nie udało mu się też odnaleźć spełnienia w życiu prywatnym. Nie założył rodziny, miał niewielu przyjaciół. Wszystkie pieniądze wysyłał rodzinie. Sam żył jak biedny pustelnik. Do samego końca (dożył prawie 90 lat) tworzył, próbując rozciągnąć czas, który mu został. Osiągnął ogromny sukces, ale chciał wciąż więcej i więcej.

Wspominam go w dniu 6 marca, bo to właśnie dziś przypada jego rocznica urodzin, i to okrągła: 550.
Urodził się 6 marca 1475 roku w Caprese, jako Michelangelo di Lodovico Buonarotti Simoni. Obok Leonarda da Vinci i Rafaela Santiego (Rafaelo) zaliczany jest do trójki najważniejszych artystów renesansu. Dziś irytowałby się pewnie, słysząc, że wymieniamy go jednym tchem obok Leonarda da Vinci i Rafaela. A może jednak uśmiechnąłby się krzywiąc lekko usta, tak jak na portrecie Daniele da Volterra, widząc kolejki do Kaplicy Sykstyńskiej.
I jeszcze jedno. Pietà – znajdująca się dzisiaj w Bazylice św. Piotra, to jedyne dzieło Michała Anioła podpisane przez artystę. Swój podpis umieścił na szarfie przechodzącej przez pierś Maryi (po łacinie): Michael. Angelus. Bonarotus. Florentinus. Faciebat.
Pietà od św. Piotra, jest pierwszą z czterech piet, które Michelangelo wykonał. Powstała ona w latach 1498-1500 z marmuru, który artysta wybierał zawsze osobiście. Pokazane jest to zresztą we wspomnianym wyżej filmie. Michał Anioł sam jedzie do kamieniołomu. Sam wybiera odpowiedni marmur. Sam go przygotowuje i sam go transportuje z Carrary do Rzymu.
Otóż, ta przepiękna rzeźba zrywa z dramatyzmem, z jakim wtedy przedstawiano Matkę Bolesną, czyli z wizerunkiem pełnym ogromnego bólu matki trzymającej w ramionach martwego syna. Michał Anioł nadaje obliczu Maryi spokojne, skupione i nadzwyczaj młode rysy. Spoczywający w Jej ramionach Chrystus też wygląda jakby spał. To jedno z najbardziej kojących dzieł Michała Anioła, a przecież naznaczone bólem i cierpieniem. Być może dlatego jest to jedyne dzieło artysty przez niego podpisane?! Sam porywczy, niespokojny, podejrzliwy, niespełniony i nieumiarkowany, szukał ukojenia i tęsknił za (s)pokojem. Można rzec, Michał Anioł – Nieskończony, bo pragnął nieskończoności! I chyba mu się udało!
Stanisław STAWICKI
Ks. Stanisław Stawicki. Pallotyn. Urodził się w 1956 roku w Kowalu. Przez wiele lat pracował na misjach w Rwandzie, Kamerunie, Kongo i Wybrzeżu Kości Słoniowej. Sześć lat spędził w Rzymie. Równie sześć w Paryżu, gdzie w 2003 roku na Wydziale Teologicznym jezuickiego Centre Sèvres obronił pracę doktorską Współdziałanie. Pasja życia. Życie i sposób życia Wincentego Pallottiego (1795-1850). W sierpniu 2021 powrócił do Paryża, gdzie do września 2024 roku pracował jako proboszcz parafii Świętych Jakuba i Krzysztofa w XIX dzielnicy zwanej „La Villette”. Obecnie pełni funkcję ojca duchownego i wykładowcy w Wyższym Seminarium Duchownym w Ołtarzewie koło Warszawy. Jest autorem trzech pozycji książkowych w języku polskim: Sześć dni. Rekolekcje z Don Vincenzo (Apostolicum, Ząbki 2011), Okruchy pallotyńskie na dzień dobry i dobranoc (Apostolicum, Ząbki 2017) oraz Okruchy pallotyńskie znad Tybru (Apostolicum, Ząbki 2021).
Recogito, rok XXVI, marzec 2025