Sztukę Witolda Urbanowicza, pallotyna od 1972 roku zamieszkałego w Paryżu, trudno sprowadzić do jednego mianownika. Nosi ona znamiona naturalizmu i realizmu, ale często wykracza poza – zdawać by się mogło – wyznaczone ramy. Próbuje ona wieść własne życie. Jej siłą napędową jest niejednoznaczność, wielobarwność, wielowymiarowość, pozór zgodności tego, co uwidocznione, z tym – do czego się zmierzało, czego się oczekiwało lub pragnęło. Potwierdziła to wystawa Recto/Verso otwarta w paryskiej Galerii Roi Doré 9 lutego 2017 roku.
Urbanowicz zawsze podkreślał, iż w jego przypadku, jako samoukowi, to wyobraźnia podpowiadała, jak ma malować, jak ma rzeźbić bądź pracować ze szkłem i poliestrem. Malarstwo – jak nieraz mówił – nie zawsze ilustruje myśli. Ale też – jak przekonywała kiedyś Joanna Pollakówna – jest ono myślą w kolorze, w rysunkowej kresce, w plastycznym kształcie. Zazwyczaj nie stroni od koloru. Bez niego jednak niewiele znaczy.
Wiele obrazów Witka nosi w sobie znamiona przesłania. Dotyczy to nade wszystko przedstawień czysto sakralnych, gdzie linie i kształty stapiają się z wielkim, świetlistym tłem. Są pogrążone – jak to ma miejsce w czternastu stacjach Drogi Krzyżowej zaprezentowanych podczas paryskiego wernisażu – w srebrzystoszarej, transcendentnej poświacie. Tematem jego prac były częstokroć rodzinne pejzaże, uroki Suwalszczyzny, portrety bliskich osób i ludzi z kręgu Kościoła, jak również akty i abstrakcyjne kompozycje, wariacje na temat wszechświata. Ale jego fascynacje i upodobania do sztuki nie kończą się na malowaniu. Jest jeszcze witraż, jest fotografia, była i jest rzeźba. Podczas wieczoru w Galerii Roi Doré można było oglądać i rzeźbę, i zdjęcia, i malowane farbą akrylową obrazy dużych i małych rozmiarów. Pejzaż i tym razem okazał się najmocniejszą jego stroną. Podobnie rzeźba. Natomiast ciało w ogóle, a szczególnie kobiece akty, to – jak czasem lubił żartować sam autor – jego akty żalu. Zapewne i niespełnienia. Jednak rzadko kto, prócz artystów, ma odwagę otwarcie się do nich przyznać, mówić o nich bez zakłamania. Niewątpliwie także paryska wystawa Urbanowicza udowodniła, iż obłuda raczej szkodzi, a nie wspomaga – również sztuką się zajmujących czy sztuce ufających.
Wszyscy, którzy zechcieli się pojawić w galerii przy rue Sainte-Anastase – którą to uliczkę z pewnych powodów często nawiedzał Victor Hugo – i obejrzeli wystawę Recto/Verso, kolejny raz stali się świadkami przemiany myśli i uczuć w obraz. Jakie to były myśli i jakie uczucia? Kto chciałby wiedzieć to dokładnie, musi na własne oczy się przekonać, że słowa nie wystarczą, że każde płótno, grafika, rzeźba czy fotografia – przemawiają same za siebie. I nie przekazują, nie mówią wciąż tego samego, nie są ciągle takie same.
Anna SOBOLEWSKA
Anna Sobolewska – urodziła się w Białymstoku. Studiowała pedagogikę w Krakowie. Współpracowała między innymi z paryską Galerią Roi Doré i ukazującymi się we Francji czasopismami: „Głos Katolicki” i „Nasza Rodzina”. W roku 2015 w Éditions Yot-art wydała książkę Paryż bez ulic. Jocz, Niemiec, Urbanowicz i inni. Od trzydziestu lat mieszka w Paryżu.
Recogito, nr 82 (styczeń-czerwiec 2017)