O wierszach Wojciecha Kassa toczy się ożywiona dyskusja na łamach pism literackich, a taka sytuacja nieczęsto się zdarza, aby współcześnie czytelnicy i krytycy z uwagą śledzili ścieżki, jakimi podąża poeta. Dlaczego warto poznać wędrówki wrażliwca, który zdąża w „przestwór”, w wizje, sny, przeczucia i uczucia w świecie zracjonalizowanym do ostateczności? Może właśnie pytania o sprawy ostateczne prowadzą autora wzruszeń Rzeczywistym od zachwytu przyrodą i swoim miejscem na ziemi w tomiku Do światła (1999) aż do obecnych rozważań o końcu, do „przesileń” i rachunków duchowych w zbiorze Przestwór. Godziny (2015). Ostatnio ukazał się wybór wierszy Wojciecha Kassa Pocałuj światło. 89 wierszy (Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2016) prezentujący najciekawsze cykle z poprzednich tomików (Do światła, Jeleń Thorwaldsena, Prószenie i pranie, Przepływ cieni, Gwiazda Głóg, Wiry i sny, 41, Ba, Przestwór. Godziny). Bohater jego wierszy kocha życie, mocno stąpa po ziemi, ale nigdy nie zapomina, że jest nad nim i w nim Niebo. „Pocałuj światło” to intrygujące polecenie zawarte w tytule, w wierszu rzucone na margines rozważań o zmaganiu światła z ciemnością. Dla czytelnika życzenie to staje się imperatywem, gdyż raz przeczytane zdanie drąży w nas swoje koleiny, nie możemy pozostać niemi, pragniemy odpowiedzieć: jaki jest nasz świat, czy widzimy w nim „niebo”, czy czujemy je w sobie? Nie tylko na emigracji wielu ludzi cierpi duchowe rozterki, rozpaczliwie poszukując w sobie światła, czułego miejsca w „lodowatym pejzażu” – to jest właśnie ożywcza poezja dla tych, którzy utracili wewnętrzną jasność i szukają wyjścia z mrocznych zaułków egzystencji. O mroku zagarniającym duszę człowieka przejmująco pisał w poemacie Ogrody Trocadero Maciej Niemiec zmarły tragicznie w Paryżu w 2012 roku. Wojciech Kass szuka osłony przed poczuciem nicości, jakie często człowieka ogarnia, sławiąc miłość, szukając akceptacji, jasności widzenia, które mogłoby zrównoważyć napierającą ciemność. Zwracając się do żony w liryku Pocałuj w usta światło, kieruje uwagę na wartość pojedynczego losu, a jednocześnie na znaczenie kultury w podejmowanych próbach zrozumienia świata: „Poeta ustanawia zawiasy dla słów/ aby otwierały/ zamknięte światło,/ zamykały/ otwartą ciemność”. Tylko i aż tak człowiek swoim słowem może zmierzyć się z tajemnicą Słowa:
Planety są w nas,
przemarsze mgławic,
przeciągi komet,
kąpię się więc w twoim lutowym świetle
i zapraszam do mojego,
z pierwszych dni września.
To ono prowadzi mnie
od samego początku
i prószy w tobie, naszych synach, snach
w każdej rzeczy, która jest z nas
i ku nam powraca.
Uczmy się je rozpoznawać
bo wracają w łasce
i przekleństwie przemiany.
Wrażliwość, wyobraźnia, słowa, z tego buduje poeta, stawia dom, w którym znajdzie schronienie każdy, kto wędruje w poszukiwaniu odpowiedzi ostatecznej, nie pomijając przygodnych żab, zajęcy, zawilców, fiołków, pytań synów nad grobami przodków, wszak młodzi chcą nazwać świat po swojemu, inaczej go zapamiętać i zapisać. W apostrofach liryku Napowietrzne huśtawki słyszymy odwołanie do rodzinnej biografii i ojcowski testament, który jednocześnie wybrzmiewa jako poetyckie credo: „Obojętnie jaki będzie wasz świat/ szukajcie szczodrych traw/ w nich budujcie szałasy.// Nie wstydźcie się staromodnych ścieżek.// W ptasim śpiewie/ odnajdziecie ludzką mowę”. W zespoleniu natury i kultury Kass upatruje ratunku dla współczesnego świata ogarniętego chaosem cywilizacji źle pojętej, nadmiernie oddzielającej człowieka od źródeł życia i zmysłowego poznawania. Należy chwalić tę poezję za barwny język nasycony konkretami, śpiewność fraz, nastrojowe powtórzenia, wysmakowane opisy przyrody i miejsc. Jednak szczególnie warto wsłuchać się w jego niepokoje, za to cenię autora Ba! najbardziej – za retoryczne pytania o sens trwania, które zadaje sobie we dnie i w nocy, za metafizyczne poruszenie, jakie te pytania czynią w czytającym wiersz Z całej jaskrawości swojej niemoty:
A czy taka cisza jest możliwa,
dookolna cisza, kiedy zamierają
godziny, rzeczy, pory, głosy
a w twoim wnętrzu rodzi się
poruszenie, pierwsze z najpierwszych
jakby je wywołało chuchnięcie
od zarania błądzące w kosmosie
a zaraz potem słyszysz dźwięk
tak czysty, jakby na srebrne kowadełko
świtu opadła łza. Czyja to łza?
Wybór wierszy bywa czymś w rodzaju cennej kolekcji, skarbca, do którego autor pozwala nam zajrzeć, kładąc na widoku najciekawsze okazy. Książka Pocałuj światło zapoznaje nas z kolejnymi cyklami poematów i krótkich liryków z poprzednich tomików (Do światła, Jeleń Thorwaldsena, Prószenie i pranie, Przepływ cieni, Gwiazda Głóg, Wiry i sny, 41, Ba, Przestwór. Godziny), zarysowując biografię bohatera opowieści, który pragnie być cząstką niezmierzonej rzeczywistości, drobiną wtopioną w bursztyn. Im bardziej umniejsza swoje istnienie, tym mocniej wybrzmiewa jego nadzieja, że zostawi po sobie ślad, że nie są próżne jego wzloty i porażki, że warto zaufać „oknom dziennym”, a zachować ostrożność wobec „okien nocnych”. Rzadko w poezji pojawia się przestroga, która nie byłaby dydaktyczna, u Kassa nie ma nic z pouczeń, jest natomiast (nie)znośna swoboda bytu, otwarta przestrzeń dla uczuć i mowy w Modlitwie o łagodność rosiczki, poczucie wspólnoty i pokora odkrywcy:
Leżę na pomoście. Skarbem jeziora jest teraz księżyc i mój
cień kołysany przez fale jak przez wieloręką matkę.
W jej wodach oddychałem jak glon, a teraz porzucony na lądzie
usiłuję rozpoznać muzykę tego przyboju, który wyrzucił mnie
na wietrzny pomost.
Pytania, jakie poeta kieruje do świata – o sens istnienia, o miejsce człowieka i jego łączność z Naturą i Duchem, o rolę sztuki, która opisuje i ukazuje świat w metaforze, w wizji – muszą pozostać bez odpowiedzi. „Dzwony i dzwonki”, szmery, szelesty, cienie towarzyszą tym pytaniom, upominają się o miłosierdzie: „Głaszcz umierającego/ Po głowie, po ramionach/ Głaszcz jak kota po sierści/ Żeby zasnął, a nie skonał” (Nie żałuj głaskania umierającemu). Granica życia i śmierci jest tajemnicą, którą próbuje przekroczyć wyobraźnia i wiara. W wierszach Wojciecha Kassa ujawnia się całe bogactwo świata widzialnego i niewidzialnego. Znaki usłyszane, zobaczone, wyobrażone domagają się wyjaśnienia, ale poeta zdaje sobie sprawę, że pozostają tylko wersy, odgłosy, ślady i niepokoje zapisane w metaforze, bo każde pojedyncze istnienie musi osobno zmierzyć się z Nieskończonym, we własnym imieniu zapytać o ramy życia doczesnego i wiecznego, o esencję (Dzyń, raz, dwa):
Jaki mebel, pyta Bóg?
Nie ma kredensów, ani sreber,
Ani kanapy, ani koców
Tylko kartka z soków nocy.
Do uważnej lektury wierszy zachęca Adrian Gleń, autor posłowia do wyboru Pocałuj światło. 89 wierszy, „bo nauka uważności, to jedna z najważniejszych lekcji, jaką odbierać warto od poezji Kassa”. Wczytujmy się zatem w te wiersze z uwagą, niech nas wzbogaca ich metafizyczna moc.
Teresa TOMSIA
Wojciech Kass, Pocałuj światło. 89 wierszy, Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2016
Teresa Tomsia – autorka szkiców o literaturze i wierszy przetłumaczonych na język niemiecki (Wieczna rzeka – Der ewige Fluss, W drodze 1996) i francuski (Piękniejsze – Schöner – C’est plus beau, Verlag im Wald 2000); publikowała w „Arkuszu”, paryskiej „Kulturze”, „Toposie”, „Tyglu Kultury”, „Gazecie Malarzy i Poetów”, „Wyspie”. Ostatnio wydała prozę podróżną z historią deportacji Wielkopolanek w tle Z szarego notatnika (WBPiCAK, Poznań 2015) i dwa tomiki wierszy w Bibliotece „Toposu”: Gdyby to było proste, T.109, Sopot 2015; Kobieta w kaplicy, T.132, Sopot 2016). Od kilkunastu lat współpracuje z ośrodkiem pallotynów w Paryżu, w kapitule Nagrody im. Ks. Józefa Sadzika w latach 2000-2008, pisze eseje o współczesnej kulturze dla „Recogito”. Mieszka w Poznaniu.
Recogito nr 81 (lipiec-grudzień 2016)