Przyzwyczailiśmy się do obrazu świętego jako człowieka, którego zasadniczą pozycją jest postawa klęcząca ze złożonymi rękami, zapatrzonego w sprawy nadziemskie, obojętnego na to, co się wokół niego dzieje. Najkrótszym określeniem takiego człowieka byłoby — człowiek nieszkodliwy, ale też i nieżyciowy. Nic też dziwnego, że mając taki obraz świętego, uważamy, że powszechne powołanie do świętości jest wezwaniem skierowanym tylko do niektórych osób, bliżej nieokreślonych, w każdym razie wezwaniem nie tyczącym nas.
Taki fałszywy obraz świętego utrwalają w nas obrazki święte, które często przechowujemy w swoich książeczkach do modlitw, a również niektóre biografie świętych. Obrazki, które przechowujemy w naszych książeczkach, na które często spoglądamy, ukazują świętych najczęściej w pozach wyjątkowych, rzadko, albo wcale nie spotykanych w życiu: biografie również starają się wyłowić z życia świętego zdarzenia wyjątkowe, wcale nie będące świadectwem ich życia codziennego i nie ilustrujące zmagań, jakich ono wymaga.
W rzeczywistości święci to ludzie swojej epoki, swego środowiska. Obserwując ich życie na co dzień, nie łatwo byłoby ich odróżnić od większości otoczenia. Tylko bardziej spostrzegawczy mogliby zauważyć u nich bardziej na serio ustosunkowanie się do wezwań ewangelicznych. Droga ich życia wcale nie była wolna od trudności i pomyłek. Zasadnicza ich wielkość polegała właśnie na tym, ze umieli w sposób należyty ocenić rzeczywistość, spostrzegać jej potrzeby, a nawet potrzeby te przewidywać, niekiedy daleko na przyszłość.
Do takich należał żyjący 150 lat temu w Rzymie ksiądz Wincenty Pallotti, obecnie święty. Pracował tak, jak pracuje każdy gorliwy kapłan. Tym, co go może różniło od przeciętnych księży, to odczuwanie zawsze aktualnych potrzeb tak otoczenia swojego jak i ludzi żyjących gdzieś daleko a również przewidywanie potrzeb, jakie mogą na przyszłość zaistnieć.
On to właśnie przewidział i chciał wprowadzić w Kościele to, co jest główną troską Kościoła po Soborze Watykańskim Drugim. Przewidział potrzebę zaangażowania do pracy apostolskiej wszystkich ludzi dobrej woli, potrzebę wyrobienia odpowiedzialności za losy Kościoła u wszystkich wiernych. Dzisiaj wydaje się nam to czymś zupełnie naturalnym. Odbyto się już przecież kilka Kongresów Apostolstwa Ludzi świeckich.
Za czasów Pallottiego nie było jednak takiego zrozumienia tego problemu. Miał nawet wielkie trudności z zatwierdzeniem nazwy stowarzyszenia, które założył, a któremu chciał dać nazwę Stowarzyszenia Apostolstwa Katolickiego. Uważano wtedy, ze obowiązek apostolstwa jest domeną zarezerwowaną hierarchii kościelnej. Początkowo Pallotti zdołał przekonać władze kościelne, ze jedynie ta nazwa odpowiada duchowi stowarzyszenia przez siebie założonego i ze w niczym nie wchodzi w kompetencje hierarchii. W roku 1835 uzyskał zatwierdzenie stowarzyszenia pod tak nazwą. Lecz już w trzy lata potem otrzymał dekret znoszący nazwę „Stowarzyszenia Apostolstwa Katolickiego”. Stowarzyszenie zmuszone było przyjąć inną nazwę. Najpierw przyjęto nazwę: Pobożne Stowarzyszenie Katolickie, a później Pobożne Stowarzyszenie Misyjne. Ta ostatnia nazwa przetrwała aż do roku 1947. Wtedy dopiero dziełu Pallottiego została przywrócona pierwotna nazwa.
Kościół ogłasza świętymi nie wszystkie te osoby, które osiągnęły zbawienie, ale te, które mogą być dla nas wzorem szczególnym. Świętości jednak nie da się kopiować. Każdy człowiek żyje w innym środowisku, postępowaniem jego kierują inne uwarunkowania.
Dlatego tez obecnie Kościół, usuwając z ogólnego kalendarza kościelnego wiele nazwisk, stara się jednak, by w nim byli reprezentowani święci żyjący w różnych epokach, pochodzący z różnych krajów i warstw społecznych. Chce przez to pokazać, że w dziedzinie świętości nie ma kastowości ani dyskryminacji, że nie ma człowieka, dla którego by to było niemożliwe.
Świeże wzory mocniej pociągają bliżej nam znani bardziej do nas przemawiają. Dlatego też lokalne Kościoły starają się o wyniesienie na ołtarze najlepszych swych synów. W różnych epokach tak w Kościele jak i w świecie różne były problemy i potrzeby. Święci byli ludźmi, którzy umieli te problemy najgłębiej ująć i potrzebom najskuteczniej zaradzić. Okres, w którym żyjemy, wymaga zaangażowania wszystkich ludzi dobrej woli do dziel apostolstwa. Była to myśl droga św. Wincentemu Pallottiemu. Model świętości, który on wypracował wydaje się najbardziej aktualny na nasze czasy.
Sławomir BOZOWSKI
Sławomoir Bozowski przez wiele lat należał do świeckich współpracowników miesięcznika „Nasza Rodzina”.
„Nasza Rodzina”, nr 1 (316) 1971, s. 14-15.