Poezja Piotra Szewca czerpie metaforyczną moc z dykcji pozornie naiwnej, odwołującej się do niewinności spojrzenia chłopca, dla którego realne i magiczne spaja się w jedno. W tomiku wierszy Światełko1 Piotr uczy się patrzenia od Piotrusia, bowiem „świat mały a dużo w nim wszystkiego prawie prosta/ droga pajęczyna ścieżek”2. Pamięć nie pomaga zrozumieć rzeczywistości i jej przemian, może jedynie sakralizować przypominane miejsca i zdarzenia. Widzenie dziecka, przenikające się z patrzeniem dorosłego, nie tłumaczy zasad działania świata, nie koi bólu rozstania z bliskimi ludźmi, nie chroni przed rozpaczą utraty, lecz cierpliwie, z czułością i pieczołowitością gromadzi rzeczy napotkane w zaułkach wspomnień, próbuje odnaleźć dla nich właściwe miejsce. Wyobraźnia dziecka współgra z pamięcią bohatera doświadczonego przemijaniem – ożywają zwierzęta, powstają cienie ludzi, rozjaśniają się zatarte imiona i nazwy: „Rusałka pokrzywnik Harczuk bielinek kapustnik Popławski/ listkowiec cytrynek Mazurek czerwończyk nieparek modraszek/ ikar powszelatek brunatek dusze sąsiadów wyfrunęły na łąkę/ szukają miejsca”.3 W świecie przedstawionym w wersach Piotra Szewca ważne są tradycyjne obrzędy, powtarzalność czynności, co nadaje sens codziennemu funkcjonowaniu w najbliższym środowisku. Ludzie i rośliny egzystują w symbiozie w półśnie, półjawie, żywi i umarli dochodzą do głosu jednocześnie, konie wychodzą z opustoszałych stajni, krowy wciąż idą wiejską drogą na pastwisko, „świat cały w ich trzewiach”, jak gdyby dwa światy – widzialny i niewidzialny – domagały się o należytą im uwagę, o ten sam snop światła dającego gwarancję zaistnienia w makro- i mikrokosmosie: „Pylistą drogą która się nie kończy stateczne cierpliwe mądre/ dwie święte krowy Czarna i Raba idą obok siebie przeżuwają/ chmury słońce świat cały w ich trzewiach obracają się pory roku/ żółto kwitnie pastwisko strzelają źdźbła trawy trwa obrzęd codzienności”. 4
Naiwność i niewinność spojrzenia przynależne dziecięcemu patrzeniu na świat staje w sprzeczności wobec grozy śmierci, utraty rodzinnego domostwa, nieuchronności przemian dokonujących się w życiu bohatera lirycznego, dlatego mowa poetycka jest tu pozornie naiwna, gęsto przetykana świadomym utraty spojrzeniem dorosłego, którego doświadczenie deformuje przypominane obrazy. Zatrzymany w pamięci czas przeszły i teraźniejszy muszą istnieć równolegle, odnaleźć wspólnie zagubione rzeczy, umieścić je w odpowiedniej przestrzeni: „Czołki unoszą się na skrzydłach bocianów dalej/ wyżej echo wiosennej kukułki odzywa się we mnie/ choć to już tyle lat astry cieszą oczy jaśmin wciąż/ odurza wróć wytrzyj buty powiedziała babcia zobacz/ co przyniosłeś do domu”. 5 Na szczególny sposób traktowania czasu w Światełku (mijania się czasów) zwraca uwagę Paweł Mackiewicz w recenzji Biografia kołem się toczy: „Pamięć nie dba o to, co dzieje się dziś, znowu zawraca ku „przyszłości” pamiętającego, czyli ku temu, co było. Czas w swoim istotnym, psychicznym wymiarze rusza wstecz, choć biologiczny chronometr ani myśli ustawać”.6
Poeta próbuje znaleźć miejsce w teraźniejszości dla bliskich i sąsiadów, którzy dawno odeszli, nadaje im lekkość motylich skrzydeł, by trwali przez chwilę, zanim znikną w nieskończoności. To interesujący literacki zabieg, żeby w pamięci znajdować miejsca i kostiumy dla zmarłych, w których mogliby powracać, ożywać. Poetyckie obrazy obrzędów codzienności przybliżają na moment przeszłość z jej dźwiękami i barwami, z różnorodnością zdarzeń, lecz tym mocniej wybrzmiewa bezsilność człowieka wobec przemijania. Człowiek jednak nie poddaje się, zagląda w ciemne przejścia, rzuca „światełko” na to, co było, rozpoznaje znaki dawnych ścieżek osobistych i społecznych: „rozgarnąłem gałęzie gwiazdy dawały/ sobie znaki nasz dom się obrócił od strony Kornelówki/ usłyszałem pociąg to ja jednak byłem gdzie indziej/ grabowy szpaler Kawów gęstniał kiedyś rosła tu czereśnia/ jadłem jej owoce ale czas zdmuchnął prawie wszystko/ liście szeptały sanctus sanctus”.7
W wierszach Piotra Szewca ważny jest gest rozpoczęcia, impuls do rozpamiętywania, które już potem toczy się strumieniem fragmentów, urywków wydobywanych z pamięci, niespójnych czasowo, tworzących jednakże całość zaczynającą żyć odrębnie, na nowych zasadach współistnienia przeszłego i (nie)obecnego: „popycham zardzewiałą furtkę”8; „gdy rozgarniam chaszcze/ rój much się podnosi”9. Ważny jest ruch myśli, ożywienie ciała, potknięcie się o kamień, gest otwarcia drzwi do domu, którego nie ma już na mapie rodzinnej wsi Czołki, gdzie poeta przez pierwsze lata życia poznawał świat. Później były inne pejzaże: Tomaszowa Lubelskiego, pobliskiego Zamościa, Lublina, Warszawy, jednak to Czołki stały się duchowym azylem poety, punktem odniesienia, najukochańszym, najważniejszym miejscem, wobec którego chwilę zapomnienia traktuje jako zdradę. Za to właśnie przeprasza krowę Rabą, że zaciera się we wspomnieniach kształt jej czarno-białych łat. Jest co przypominać, choć w pamięci zanika rysunek postaci. Do ożywiania zapomnianego świata zachęca przyroda pełna ruchu, głosów, zapachów: „Ruch panuje w przytulisku mojej pamięci są niespodziewane/ eksmisje przybywają nowi lokatorzy bez widzenia odeszła/ pani Adamowiczowa z chustką zawiązaną pod brodą zostawiła/ stanowcze słowa niech zginie jak sól na ukropie przez dni lata/ drogi i miasta przybiegł biały Pimpek przekrzywia głowę głodny/ patrzy błagalnie”.10 Ważne jest źródło, pierwszy zachwyt i zadziwienie światem, jego różnorodnością. Magia przeszłości w Światełku porusza machinę świata, zauważa Adriana Szymańska w recenzji Jarmark wspomnień:
„Przeszłość wciąż jest aktualna, nie możemy odejść od źródła, z którego raz się napiliśmy, przekonuje poeta. Dopóki pamięć przywołuje dawne pejzaże, nieobecnych ludzi, przedmioty, których już nie ma, albo które zmieniły się w ciągu mijających lat, dopóty to, co minione, trwa w pisarskiej wizji, zapewniając i nam, czytelnikom, wgląd w głąb czasu. (…) Na jarmarku wspomnień, jak na prawdziwym jarmarku – wszystko zmieszane: przeplatają się zapamiętane sytuacje i zdarzenia, przenikają plany fizyczne i metafizyczne, doczesność toczy z wiecznością swój mistyczny dialog. Roi się tu od doznań poety, wywołanych nadmiarem wspomnień, godnych, jego zdaniem, opisania. Świadectwo pamięci jest nie tylko precyzyjne w kształtach i kolorach przedstawianych rzeczy, ale też pełne blasku uczuć, oplatających je serdeczną aurą”.11
Subtelne liryki prowadzą czytelnika w mit dzieciństwa poety, dla którego rodzinne domostwo we wsi Czołki na Lubelszczyźnie stało się centrum mitologicznego świata. Tam dokonywało się pierwsze poznawanie tajemnic życia i trauma nagłego odejścia. Przypomniany, wyobrażony na nowo świat ukazuje się w coraz to nowej postaci, w różnych wersjach opowieści, pojawia się i znika w niespodziewanych kontekstach. Pożegnania z ukochaną matką i babcią nie mają końca, bo rodzinny dom wciąż istnieje dzięki uważnemu spojrzeniu w przeszłość i teraźniejszość jednocześnie, a „światełko” tlące się na stacjach pamięci objaśnia pęknięcia czasu, które nie dadzą się niczym zasklepić. Poeta uświadamia nam, że w pośpiesznym życiu współczesnym warto zatrzymać się i spojrzeć poza siebie, w głąb minionego, pochylić się u źródła, które wciąż tryska życiodajną wodą. Intrygująca jest tu skomplikowana tożsamość narratora – jego chłopięce osamotnienie w poznawaniu świata i bezradność mężczyzny wobec utraconego czasu – w tym połączeniu autor ukazuje pojedynczy ludzki los w dziejowym uniwersum, gdzie codzienny trud miesza się z zabawą, gdzie, tak jak w liryku Niewiele czasu, zarówno sacrum jak i profanum zajmują stałe miejsce:
Mają czas do zachodu słońca więc niewiele ksiądz
Giermakowski nad ulicą Gminną podaje komunię
dziadek pełnymi garściami sypie przed siebie owies
dzwonek przerwa się kończy pani Żołyńska dopija
w szklance kawę ale nie będzie lekcji bo uczniowie
dawno rozpierzchli się po świecie odpustowy kogut
klepie skrzydłami chichocze ruda małpka na drucie
nagle korkowiec wystrzelił i zrobiło się ciemno12
Piotr Szewc komponuje wiersze z krótkich oznajmujących zdań, z umiarem dobierając wyrazy i obrazy, umiejętnie je zestawiając i nawarstwiając, aby ukazać wielobarwność wiejskiego życia, jakie od dzieciństwa jest mu bliskie. Bohater liryczny ogląda świat jego oczami i opowiada zapamiętane historie, szuka w pamięci bliskich ludzi, a zagubione w rzece Heraklita rzeczy pragnie przywrócić światu w taki sposób, żeby nie utraciły nic z piękna danego im w przeszłości. Żadnego zdarzenia czy przedmiotu nie bierze w cudzysłów, nie oddziela poetyckich wzruszeń przecinkami i kropkami, jakby nagromadzone chwile mogły stać się całością jednego czasu. Rola narratora jest wszakże dyskretna, powstrzymuje on nadmierne emocje, dając pierwszeństwo nazwom rzeczy, nazwiskom i zdarzeniom: „Sień kuchnia jeden i drugi pokój ostrożnie/ żeby nie usłyszała pani Kawowa zamykam/ za sobą drzwi serce przyspiesza jakby zwariowało”.13
Końcowe krótkie refleksje o ulotności istnienia czy rozmowa nad grobem matki mają w sobie coś z liryków lozańskich Adama Mickiewicza, z aury romantyczności obecnej w poezji Piotra Szewca w wielorakiej postaci, choćby przez współistnienie żywych i umarłych wśród cudów natury: „Płatkiem śniegu być unosić się nad czasami ziemiami/ zaglądać do okien i na cmentarze wreszcie zniknąć”. 14 O znaczeniu aluzji literackich w Światełku pisze szerzej Marta Tomczok.15 Imponująca jest determinacja poety, który wciąż mobilizuje bohatera lirycznego do ponawiania próby ożywienia pamięci, do zmagania się z sobą w bitwie o odzyskanie czasu utraconego. W wymiarze egzystencjalnym walka z góry jest przegrana, jednak w poezji ma szansę być sprzeciwem wobec nicości. Metaforyczną mocą wiersze Światełka działają na wyobraźnię czytelnika, zachęcają do duchowego bilansu, który przywróciłby rzeczom zagubione miejsca, czyli pobudził do zastanowienia się nad wartością czasu przeszłego w każdym z nas.
Teresa TOMSIA
1 Piotr Szewc, Światełko, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2017.
2 Pójdźka woła, w: Światełko, s. 27.
3 Dusze sąsiadów, tamże, s. 44.
4 Święte krowy, tamże, s. 30.
5 Potknąłem się, tamże, s. 25.
6 Paweł Mackiewicz, Biografia kołem się toczy, „Odra” , 3/2018, s. 106-107.
7 Sanctus sanctus, w: Światełko, s.26.
8 Popycham furtkę, tamże, s. 5.
9 Rozgarniam chaszcze, tamże, s. 8.
10 W przytulisku, tamże, s. 22
11 Adriana Szymańska, Jarmark wspomnień, „Topos” 1/2018, s. 153-15
12 Niewiele czasu, w: Światełko, s. 9.
13 Fortepian sąsiadów, tamże, s. 19.
14 ***Płatkiem śniegu być…, tamże, s. 54.
15 Marta Tomczok, Zabunkrowany, www.artpapier.com 1 stycznia 1(337)/2018
Romantyczność wierszy Szewca (a właściwie ich postromantyczność) wiąże się przede wszystkim z wiejskością: małe, ginące przestrzenie, które zapadają się pod ziemię pod wpływem czasu, mają swoje opiekuńcze duchy. Są nimi matka i babcia. Jak w wierszu Rozgarniam chaszcze, będącym w pewnym sensie parafrazą Mickiewiczowskiej Romantyczności: „dzwon się odezwał Piotrusiu/ słyszę mamę przy tobie nie ma żywego ducha” lub w niezatytułowanym, trzywersowym liryku ***Nim sen się skończył…: „jak skorupa jajka zaczęła pękać/ płyta na grobie coś pod nią żyło poruszało się/ usłyszałem tu jesteś synku”. W jaki sposób należy rozumieć sens ożywiania tej romantycznej wiary w obcowanie ze zmarłymi? Jako prostą i martwą aluzję literacką? Niekoniecznie. W poezji Szewca nie istnieje żadna inna wiara oprócz ufnego marzenia o codzienności (która minęła).
Teresa Tomsia – poetka, eseistka, animatorka kultury. Autorka prozy dokumentalizowanej Dom utracony, dom ocalony (Wydawnictwo Poznańskie 2009) oraz tomików wierszy Gdyby to było proste; Kobieta w kaplicy (Biblioteka „Toposu”, Sopot 2015; 2016). Ostatnio ukazały się jej szkice Niedosyt poznawania (WBPiCAK, Poznań 2018). Fragmenty esejów Z szarego notatnika publikuje na łamach paryskiego www.recogito.eu. Mieszka w Poznaniu.
Recogito, rok XX, luty 2019