Taki tytuł (łaciński) otrzymał we Włoszech polski film Jana Komasy Boże Ciało. Miałem okazję obejrzeć go w rzymskim „Casa del Cinema”. Corpus Christi to film bardzo odważny. W niczym nie ustępuje dokonaniom tak prowokujących i utytułowanych reżyserów jak Paolo Sorrentino czy Pedro Almodóvar. Komasa bardzo subtelnie uderza w powierzchowną religijność, nie wyśmiewając jej przy tym. Idzie w głąb. Film jest w większym stopniu przypowieścią niż wiwisekcją.
Akcja filmu przenosi nas na Podkarpacie. Małej mieściny pełnej tajemnic, niewypowiedzianych żali i skrywanych emocji. Pewien młody ksiądz obnaża obłudę i zakłamanie mieszkańców. Tym księdzem jest Daniel, chłopak, który wychodzi z poprawczaka. Tam służył do mszy świętej. Jego pragnieniem było nawet wstąpienie do Seminarium. Jednak kapelan więzienny uświadamia mu, że do WSD nie przyjmą nikogo z wyrokiem. Los sprawia, że nadarza się niepowtarzalna okazja. Chłopak staje się księdzem Tomaszem zastępującym w wiejskiej parafii proboszcza alkoholika. Nie prawi kazań. Nie daje bezosobowych rad. Natomiast skutecznie rozdrapuje rany, by każdego zmusić do refleksji nad własnym postępowaniem. Dociera do głębi zbolałej duszy. Zadaje trudne pytania.
Faktycznie, Tomasz jest księdzem kochającym swoich parafian. Odważnie stawiającym czoła tragedii, jaka się wydarzyła na terenie parafii rok wcześniej, i wynikającym z niej podziałom. Z młodzieńczym zapałem pokazuje, czym naprawdę jest Ewangelia. Tyle tylko, że jest przebierańcem!
Stety, niestety – ów przebieraniec mógłby się stać wzorem i wyrzutem sumienia dla wielu kapłanów polskiego, i nie tylko, Kościoła. Ktoś nawet napisał, że gdyby większość księży miała takie podejście i taką dobroć w sercu jak ksiądz Tomasz z Bożego Ciała, to do kościoła chodziłby co niedzielę. Film ten jest pełen paradoksów: pobożna gosposia proboszcza zieje nienawiścią, a młody przestępca, który nie stroni od alkoholu i kobiet, okazuje się autentycznym świadkiem wiary.
Jednak najbardziej niepokoi w produkcji Komasy tytuł: Boże Ciało. Nie jest to tylko zwykłe nawiązanie do kościelnej uroczystości, która się w filmie pojawia zaledwie na krótką chwilę. Boże Ciało to krucha Hostia, którą bohater podczas świętokradczej mszy trzyma w dłoniach z „niekłamanym” wzruszeniem i obawą, jak najcenniejszy skarb. Boże Ciało to my wszyscy. Przypomina nam o tym dzisiejsze święto (9 listopada): „Rocznica poświęcenia Bazyliki Laterańskiej”. To nie jest święto architektury, tradycji czy historii. To święto każe nam zwrócić uwagę na świątynię, jaką jest każdy z nas: Boże Ciało!
Film mądry i dający do myślenia. Nie jest tak nachalnie jednowymiarowy jak Kler, o którym też pisałem w swoim czasie. Przypomnę, że Corpus Christi jest polskim kandydatem do Oscara. No i dobrze. Jest to film wart każdej nagrody.
Stanisław STAWICKI
Rzym, 9 listopada 2019 roku
Ks. Stanisław Stawicki. Pallotyn. Urodził się w 1956 roku w Kowalu. Wyższe Seminarium Duchowne w Ołtarzewie ukończył w 1982 i w tym samym roku przyjął święcenia kapłańskie. Studiował w Rzymie (1986-1988). Przez wiele lat pracował na misjach w Rwandzie i Kamerunie (1983-1999), gdzie pełnił stanowisko mistrza nowicjatu (1990-1999). W roku 2003 na Wydziale Teologicznym jezuickiego Centre Sèvres w Paryżu obronił swoją pracę doktorską Współdziałanie. Pasja życia. Życie i działalność Wincentego Pallottiego (1795-1850), założyciela Zjednoczenia Apostolstwa Katolickiego. Przez trzy lata (do października 2011 roku) prowadził Międzynarodowe Centrum Formacji Pallotyńskiej „Cenacolo” przy Via Ferrari w Rzymie. W kwietniu 2012 roku został dyrektorem Pallotyńskiego Centrum Formacyjnego „Genezaret” w Gomie (Demokratyczna Republika Konga). W latach 2014-2017 był sekretarzem Zarządu Prowincji Chrystusa Króla w Warszawie. Od 2017 roku jest kustoszem kościoła Santissimo Salvatore in Onda w Rzymie.
Recogito, rok XX, listopad 2019