Jerzy Pilch, który zmarł 29 maja, był jedną z najbardziej wyrazistych postaci współczesnej literatury polskiej. Cieszyły mnie jego felietony i jego poczucie humoru. Lekturę „Tygodnika Powszechnego”, który za jego dobrych czasów (w dużych płachtach) otrzymywaliśmy do Rwandy, zaczynałem zawsze od ostatniej strony: felietonu Pilcha, podśmiewając się pod nosem, albo i na głos.
Był męski do szpiku kości. Podobnie jak mój ziomek z Kowala, Jan Nowicki – aktor, kochał kobiety, alkohol, słowa i słabości. Te swoje, i te innych. Przez wiele lat zmagał się z chorobą alkoholową, następnie z chorobą Parkinsona. W 2000 roku, po lekturze opublikowanego w „Tygodniku Powszechnym” felietonu Zbigniewa Mentzla o dziesięciu najważniejszych słowach w życiu, swoją listę sformułował następująco: „Dom, nałóg, dotyk, pismo, dzwon, trawa, światło, matka, skrzydła, koniec”.
W ostatnim czasie mieszkał w stolicy województwa świętokrzyskiego. Janek Nowicki, nazajutrz po śmierci Pilcha w rozmowie z Radiem Kielce wyznał, że nie tylko zmarł bardzo bliski mu człowiek, którego znał od wielu lat, ale że jakby w jakimś sensie, przyjechał za nim do Kielc”. Faktycznie, Nowicki od dwóch lat mieszka w Kielcach. Przeprowadził się do mieszkającej tu żony. W 2016 roku zawarł bowiem związek małżeński z Anną Kondratowicz. Pani Anna jest kierownikiem Stowarzyszenia Artystycznego Teatr „Ecce Homo” w Kielcach. „Status przybysza, albo nazwijmy to – pielgrzyma, jest mi bardzo bliski – wyznaje Nowicki. Mieszkałem 50 lat w Krakowie i nigdy nie czułem się krakowianinem. Zawsze byłem człowiekiem z zewnątrz. Dlatego łatwiej było mi dostrzegać plusy tego miasta, ale też wyśmiewać jego kołtuństwo i minusy. Bardzo mi to odpowiada, daje wolność. Dla mnie coś takiego jak prowincja w ogóle nie istnieje – twierdzi aktor. Jeżeli ktoś jest z Kielc czy z Sieradza, a ma kompleks Warszawy lub Paryża, to oznacza, że ma prowincjonalny umysł. Można być Europejczykiem w Zduńskiej Woli i gnypem mieszkającym w centrum Londynu. Wszystko odbywa się w naszych głowach i marzeniach”.
Poniżej kilka cytatów z Pilcha wybranych z jego książek i wywiadów. Podaję je za redakcją ELLE.PL.
– „Jestem przekonany o absolutnej wyższości kobiet. Kobiety nad mężczyznami górują pod każdym względem. One w ogóle górują nad ludzkością. Kobieta to jest człowiek miły w dotyku. A człowiek miły w dotyku to więcej niż człowiek… Słowo kobieta nie powinno występować w liczbie mnogiej… Zawsze jest tylko jedna kobieta i jeden mężczyzna, i to, co się pomiędzy nimi dzieje, jest najważniejsze. W chwili, kiedy są razem, świat przestaje istnieć, można świat zlikwidować i ta możliwość likwidacji rzeczywistości jest też pociągająca” (w rozmowie z Katarzyną Janowską dla tygodnika „Polityka”).
– „Myślę, że napisałem kilka dobrych książek, wśród których Pod mocnym aniołem doczekała się ekranizacji. To powieść w połowie autobiograficzna, będąca zapisem zmagań z alkoholizmem. Ale szczerze mówiąc, za nią nie przepadam. Nie lubię pijaków (śmiech). Większość alkoholu wypiłem sam, ewentualnie gadając przez telefon, ale nie zdarzyło mi się, żeby jakiś felieton powstał na lufie, może poza jednym, który na gazie podyktowałem. Jak piłem, to nie pisałem, gorzała siadała mi na warsztat” (w rozmowie z Elżbietą Pawełek).
– „Jest coś «zabawnego» w tym, że facet, który nie może wyjść z domu w Warszawie, opuszcza to miasto i trafia do Kielc. I tutaj się dowiaduje, że też nie wyjdzie z domu, bo epidemia. Ciekaw jestem, jaki będzie dalszy ciąg tej tajemniczej peregrynacji. Nie umiem mówić inaczej o tej sytuacji niż z nutą komizmu czy nawet szyderstwa. Nie umiem, ale to się jeszcze nie skończyło. Niech ta wesołkowatość nie przysłoni powagi sytuacji” (w rozmowie z „Newsweekiem”).
– „Młodość komiczna nie jest. To jest czas tragiczny i trudny do przetrzymania. Wszystko przeżywa się w chujnasób, bo i świata doznaje się dotkliwiej. Radość jest wprawdzie euforią, ale ból – dajcie spokój. Nie zazdroszczę młodym ludziom, choć być może po ciężkich, wyczerpujących negocjacjach nie odmówiłbym zamiany” (w rozmowie z Dorotą Wodecką).
– „Zawsze wiedziałem, że trzeba być krok od samego siebie. Ale teraz jestem, stoję tysiąc, a może parę tysięcy kroków od samego siebie. Patrzę z dystansu. Z rosnącego dystansu. Dar dystansu, a może przekleństwo dystansu. Dziwi mnie, kurwa, wszystko. Stwór pewnego dnia przebudził się, pojął, że się przebudził, i dawaj udoskonalać własne przebudzenie. I w ten sposób doszedł do wynalazku ołówka, klamki, grzebienia, wełnianej czapki, guzika i dziurki, witaminy C, patelni, kremu przeciwzmarszczkowego – co ma do tego Bóg? Ci, co wiedzą, że Go nie ma, niczego nie udowodnią tym, co wiedzą, że On jest. I na odwrót. Dusza z prochu powstała i w proch się obróci. Dusza! O ciele szkoda gadać” (z książki Marsz Polonia).
Stanisław STAWICKI
Rzym, 2 czerwca 2020 roku
Ks. Stanisław Stawicki. Pallotyn. Urodził się w 1956 roku w Kowalu. Wyższe Seminarium Duchowne w Ołtarzewie ukończył w 1982 i w tym samym roku przyjął święcenia kapłańskie. Przez wiele lat pracował na misjach w Rwandzie i Kamerunie (1983-1999), gdzie pełnił stanowisko mistrza nowicjatu (1990-1999). W roku 2003 na Wydziale Teologicznym jezuickiego Centre Sèvres w Paryżu obronił swoją pracę doktorską Współdziałanie. Pasja życia. Życie i działalność Wincentego Pallottiego (1795-1850), założyciela Zjednoczenia Apostolstwa Katolickiego. Przez trzy lata (do października 2011 roku) prowadził Międzynarodowe Centrum Formacji Pallotyńskiej „Cenacolo” przy Via Ferrari w Rzymie. W kwietniu 2012 roku został dyrektorem Pallotyńskiego Centrum Formacyjnego „Genezaret” w Gomie (Demokratyczna Republika Konga). W latach 2014-2017 był sekretarzem Zarządu Prowincji Chrystusa Króla w Warszawie. Od 2017 roku jest kustoszem kościoła Santissimo Salvatore in Onda w Rzymie.
Recogito, rok XXI, czerwiec 2020