Uczestniczyłem dziś w pogrzebie ks. Ryszarda Domańskiego (1941-2020), pallotyna i długoletniego misjonarza w Afryce. Pogrzeb odbył się w Radomiu, w parafii pod wezwaniem św. Józefa, prowadzonej przez pallotynów. Mszy świętej przewodniczył ksiądz prowincjał Zenon Hanas. Na kościele, około 20 osób, w tym czterech członków rodziny. W koncelebrze tylko 14 pallotynów, w tym trzech byłych misjonarzy w Rwandzie (Myjak, Bąk, Stawicki), gdzie „Padre Riszari” – jak go nazywali Rwandyjczycy – spędził połowę swojego kapłańskiego życia.
Pogrzeb „sine pompa”. Jak przystało na epokę koronawirusową. Nawet biogramu zmarłego, przygotowanego wszakże przez ks. Stanisława Tylusa SAC, nie odczytano. Ksiądz prowincjał wspomniał tylko w kazaniu o kilku wydarzeniach z życia zmarłego, cytując urywki z okolicznościowego listu byłego misjonarza w Rwandzie, abp. Henryka Hosera SAC, który do kraju Tysiąca Wzgórz dotarł dwa lata po przybyciu tzw. „pierwszej karawany” (1973 rok) z najmłodszym w ekipie misjonarzem na pokładzie, którym był właśnie ks. Ryszard Domański.
Nie było żadnych okolicznościowych „przemów”, z wyjątkiem odczytanego przesłania od abp. Tadeusza Wojdy SAC i słowa zastępcy sekretarza ds. Misji, ks. Mariusza Zakrzewskiego. Nie było nawet żadnego fotografa, tak jakby „Niebieski Liturgista” chciał ukarać nieboszczyka za to, że za młodych lat zbytnio wałęsał się z aparatem podczas liturgii. Było prosto i skromnie, ale modlitewnie, czyli pobożnie.
Mój udział w pogrzebie podyktowany był też pewną wdzięczną „nutą osobistą”. Otóż, po otwarciu testamentu księdza Domańskiego, okazało się, że jestem jedyną osobą wymienioną z imienia i nazwiska, jako spadkobierca „nowoczesnego radioodbiornika marki Panasonic”. Testament pisany był 35 lat temu.
Rzeczony przedmiot prawdopodobnie już nie istnieje, a jeśli tak, przestał być z pewnością „nowoczesny”. Wtedy jednak, to było „coś”! Miałem okazję przyjrzeć się mu z bliska, bo kiedy skierowano mnie w 1984 roku na pierwszą parafię w Kansi (Rwanda), tam właśnie zastałem księdza Domańskiego z jego „nowoczesnym radioodbiornikiem”. Być może dostrzegł we mnie dobrze zapowiadającego się „młodego misjonarza” (miałem wtedy 28 lat), który z kiepskim magnetofonem marki „Grundig” przywiezionym z Polski uczył dzieciaków piosenek szarpiąc gitarowe struny? Zlitował się, i „Panasonica” zapisał!
Tak czy inaczej, ks. Ryszard Domański do końca swoich dni czuł się misjonarzem. Pisał: „Jestem związany całą duszą i sercem z Rwandą, z jej mieszkańcami i współbraćmi Regii Świętej Rodziny”. I choć 9 lat temu zdecydował się ostatecznie przejść do macierzystej Prowincji Chrystusa Króla (dekret został wystawiony przez generała SAC, ks. Jakuba Nampudakama z datą wcielenia do Prowincji na 1 grudnia 2011 roku), gwarantował ówczesnemu przełożonemu prowincjalnemu (księdzu Lasakowi): „Zapewniam jednak, że misje pallotyńskie w Rwandzie będę w dalszym ciągu wspierał modlitwą i ofiarą życia”. I tak było do końca jego dni.
Stanisław STAWICKI
Ząbki, 19 listopada 2020 roku
Ks. Stanisław Stawicki. Pallotyn. Urodził się w 1956 roku w Kowalu. Wyższe Seminarium Duchowne w Ołtarzewie ukończył w 1982 i w tym samym roku przyjął święcenia kapłańskie. Przez wiele lat pracował na misjach w Rwandzie i Kamerunie (1983-1999), gdzie pełnił stanowisko mistrza nowicjatu (1990-1999). W roku 2003 na Wydziale Teologicznym jezuickiego Centre Sèvres w Paryżu obronił swoją pracę doktorską Współdziałanie. Pasja życia. Życie i działalność Wincentego Pallottiego (1795-1850), założyciela Zjednoczenia Apostolstwa Katolickiego. Przez trzy lata (do października 2011 roku) prowadził Międzynarodowe Centrum Formacji Pallotyńskiej „Cenacolo” przy Via Ferrari w Rzymie. W kwietniu 2012 roku został dyrektorem Pallotyńskiego Centrum Formacyjnego „Genezaret” w Gomie (Demokratyczna Republika Konga). W latach 2014-2017 był sekretarzem Zarządu Prowincji Chrystusa Króla w Warszawie. Od 2017 do 2020 roku był kustoszem kościoła Santissimo Salvatore in Onda w Rzymie.
Recogito, rok XXI, listopad 2020