Bez wątpienia to sekrety i różnego rodzaju tajemnice bardziej kobiece niż męskie, w czym utwierdza ekspozycja przygotowana przez paryskie Muzeum Marmottan. Temat intrygujący, a zarazem pobudzający ciekawość przede wszystkim rywalek. Podpatrywanie i niedyskretne spoglądanie w nie swoją stronę dodaje pikanterii naszemu życiu, czyniąc je barwniejszym. Ale swoich intymnych sekretów strzeżemy i nie dopuszczamy do nich byle kogo. Każdy rytuał dotyczący pielęgnacji ciała, poprawiania uchybień natury rozgrywa się za tak zwanymi zamkniętymi drzwiami. Dokonując codziennej toalety, nie chcemy mieć świadków i niedyskretnych spojrzeń. Skrzętnie ukrywamy swoje defekty, a na szczęście mamy pomoc różnorodnych specjalistów od urody kobiecej i nie musimy być w tej materii pozostawione same sobie. Przygotowana muzealna ekspozycja zadaje nam jednak pytanie: czy tak zawsze było? Odpowiedź wcale nie jest jednoznaczna. Każdy poprzedni wiek wprowadzał inne mody i zalecał inne kanony pielęgnacji ludzkiego ciała. W naszych czasach zamykamy się w łazience i szukamy spokoju, odprężenia i relaksu. Wracając do średniowiecza i późniejszych epok, a można jeszcze dalej i wcześniej, do starożytności (chociaż prezentowana ekspozycja nie opowiada o antycznych czasach) w bogatych pałacach i domach drzwi do podobnych pomieszczeń stały otworem. Służba asystowała przy rozbieraniu i ubieraniu, przy kąpieli, przy wszelkich zabiegach higienicznych, czy polegiwaniu w łożu i przyjmowaniu interesantów bądź przyjaciół. Nagość nie stanowiła tabu. Co biedniejsi zadowalali się jedną izbą, ale nie stronili od wody. Łazienka to dobrodziejstwo wieku XIX. W średniowieczu chodzono do publicznych łaźni, w początkowej fazie kobiety i mężczyźni bez pruderii wspólnie zażywali kąpieli. Obyczaje zmieniały się z upływającym czasem, a wspólną kąpiel zaliczono do skandali. W renesansie istniały prywatne łaźnie. Nie było ich jednak zbyt wiele, woda była za droga. Mógł na nią sobie pozwolić na przykład król Franciszek I budując „pokój łazienny” w zamku Fontainbleau, nawet z podgrzewanym basenem, a był to 1540 rok. W średniowieczu nagość nie była kompleksem, ale już w wieku XVI ciało zasłaniała tunika i w niej zanurzano się w wodzie. Nie używano jednak mydła, gdyż było rzadkością. Przykładem jest obraz nieznanego artysty z końca XVI stulecia, przedstawiający Gabrielle d’Estrées i jej siostrę zażywających kąpieli. Obie obłóczone są w delikatną materię, która okrywa równocześnie miejsce ablucji. Wanny były drewniane, łatwo więc było zadrasnąć skórę. Natomiast na obrazie George’a de la Toura widzimy kobietę, która przed spaniem musi dokonać niebywałego wyczynu, wyłapać wszystkie pchły bądź inne dokuczliwe malutkie bestie, aby móc spać spokojnie. Wiek XVII niestety nie należał do przyjaciół wody. Tak zwyczajnie nie myto się. Istniał przesąd, iż środek ten czyni ciało mniej odpornym na choroby i że bród chroni przed wszelkimi zarazami, takimi jak dżuma bądź cholera. Ten wiek to tak zwana „sucha toaleta”, toaleta z kilogramami pudru, toaleta i makijażem i perfumami. Nikt nie dbał o higienę zębów i nie znano jeszcze zawodu dentysty. Trudno mówić o odorze, jaki wówczas panował. Brud całkowicie banalizowano i w pomieszczeniach i na ulicach miast. Kanalizacji również jeszcze nie było a śmieci i odchody wyrzucano za okno. XVIII wiek odkrywa przed Francuzami bidet, nikomu nie marzy się woda bieżąca, ale to powrót do korzystania z niej. Kąpie się w nich nawet maleństwa. Wystarczy obejrzeć serię obrazów Franciszka Bouchera z 1742 roku. Jeszcze nie pozbyto się ubrania, ale królować już będzie słynne mydło z Marsylii. Zmiana i radykalna i potrzebna. Pierwsze fontanny pojawiają się w miastach i miasteczkach, a burżuazja i arystokracja nie poprzestają na czyszczeniu jedynie koniuszka nosa i palców rąk. To czas modnych buduarów i ogrzewanych pomieszczeń, które można nazwać łazienkami. Jeszcze asystują służące, ale coraz częściej zamyka się drzwi przed wścibskim okiem. Kto nie ma wanny, to ma dużą misę i toalety może dokonać sam. Kanalizacja w miejskich kamienicach pojawia się w 1870 roku. Niektórzy co bogatsi nie muszą podgrzewać wody i napełniać wanny. Woda ciepła rozchodzi się po piętrach domów, a czystość staje się priorytetem. Eduard Manet, Edgar Degas, Pierre Bonnard, a także Władysław Ślewiński to malarze, w dorobku których znajdziemy obrazy pokazujące ciało kobiece pełne gracji i perfekcji. Nieskazitelne uczesania i piękne fryzury i jednocześnie chwile upragnionego relaksu i obcowania ze swoją intymnością. To czas czyniący kobietę bardziej urodziwą i urokliwą. Ciągłe dbanie o siebie i o swoje ciało to zadnie na wiek XX. Ma w tym pomóc wielka maszyneria uruchomiona na potrzeby mody. Więcej potrzeb to więcej konsumpcji. Kobiety wyzwalają siebie i swoje ciało. Zajmowanie się sobą nie stanowi problemu. Każdy robi to według swego gustu i podług swoich możliwości. I nie są to już sekretne tajemnice salonów piękności i każdej alkowy.
Anna SOBOLEWSKA
Anna Sobolewska. Urodziła się w Białymstoku. Jest absolwentką Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Krakowie. W czasie stanu wojennego wyjechała z Polski. Obecnie mieszka w Paryżu.
Recogito, nr 78 (styczeń-czerwiec 2015)