Rozpisywała się o nim prasa. Kto dziś jednak pamięta imię i nazwisko człowieka, o którym na początku XX wieku było głośno? Vincenzo Peruggia, szklarz i pokojowy malarz włoskiego pochodzenia, dokonał niebywałego wyczynu. Wynosząc z Luwru najbardziej enigmatyczny i podziwiany na świecie obraz pędzla Leonarda da Vinci, słynną Giocondę. Miało to miejsce 21 sierpnia 1911 roku. Mija właśnie 110 lat od tego wydarzenia. Śledząc ówczesne prasowe doniesienia, dowiadujemy się, iż wcale nie było to takie trudne. Muzeum Luwru nie miało takiej ochrony i tak nowoczesnych środków zabezpieczających dostęp do zgromadzonych w tym miejscu skarbów światowej kultury, jak obecnie. Obraz nie był wówczas specjalnie eksponowany. I można powiedzieć, że był mało rzucający się w oczy. Umieszczony w głównej galerii, nie przyciągał tylu chętnych, co obecnie.
Vincenzo Peruggia przybył do Paryża w 1908 roku „za chlebem”. Szukał pracy. Był leczony po wykryciu ołowicy. Była to choroba, na którą zapadali ludzie mający długotrwały kontakt z ołowiem. W jego przypadku było to spowodowane ciągłym kontaktem z farbami, w których ołów był jednym z głównych składników. W jego biografii natrafić można na okresy paranoi. Wywoływana była – jak pisali Carlo Lucarelli i Massimo Picozzi – nadużywaniem alkoholu. Wiązała się z próbami kradzieży i nielegalnego posiadania broni. Zatrudniony przez przedsiębiorstwo Gobier, któremu muzeum powierzyło zabezpieczanie dzieł sztuki przed wandalizmem, Peruggia pracował w Luwrze do 1911 roku. Właśnie kiedy skończył mu się kontrakt, postanowił poczekać na zamknięcie muzeum. Niepostrzeżenie, przebrany w roboczy uniform, wyjściem dla pracowników, z obrazem pod pachą, pozbywając się ramy i oszklenia, opuścił budynek muzeum. Kradzież odkryto w następnym dniu, stawiając na nogi całą paryską policję. Było to wydarzenie bez precedensu i pachniało międzynarodowym skandalem. Podejrzewano zorganizowaną międzynarodową grupę przestępczą. Podejrzenie, w związku z kradzieżą dwóch statuetek o niewiadomym pochodzeniu, jakie znalazły się w ich posiadaniu, padło na dwie osoby: na Picassa i na Apollinaire’a. Długo przetrzymywano ich na komisariacie. I kradzież przysporzyła im niemało kłopotów.
Vincenzo Peruggia był przesłuchiwany przez inspektora policji 29 września 1911 roku. Nikt nie zrobił rewizji w jego miejscu zamieszkania. Mieszkał w pokoju w X dzielnicy Paryża. Nie podejrzewano zwykłego robotnika. Obraz przechowywał on w drewnianej walizce z podwójnym dnem. Po dwóch latach wywiózł go do Florencji, aby tam go sprzedać. Obraz, z którym – jak twierdził – nawiązał emocjonalną więź, pokazał Alfredowi Geri, antykwariuszowi z Florencji. Po wnikliwej ekspertyzie i kontakcie z dyrektorem florenckiego Muzeum Uffizi uznano, że jest to skradziony z paryskiego muzeum oryginał. Peruggia został aresztowany. Swój czyn usprawiedliwiał patriotyzmem oraz faktem, iż wiele dzieł włoskiej sztuki zostało wywiezionych do Francji przez Napoleona, a on chciał chociaż jedno z nich zwrócić ojczyźnie. Został skazany na rok więzienia. Gioconda powróciła tryumfalnie do paryskiego muzeum 4 stycznia 1914 roku.
A co ze złodziejem? Po siedmiu miesiącach odsiadki wyszedł z więzienia. Został żołnierzem i wziął udział w Wielkiej Wojnie. Ożenił się i powrócił do Paryża, a następnie otworzył sklep z farbami. Umarł mając 44 lata. A Gioconda? Obecnie zajmuje specjalne miejsce w paryskim muzeum i jest strzeżona w dzień i w nocy. Nie straciła na urodzie i nadal uśmiecha się tajemniczo, przypominając również niebywałą przygodę sprzed 110 lat.
Anna SOBOLEWSKA
Paryż, 21 sierpnia 2021 roku
Anna Sobolewska – urodziła się w Białymstoku. Studiowała pedagogikę w Krakowie. Współpracowała między innymi z paryską Galerią Roi Doré i ukazującymi się we Francji czasopismami: „Głos Katolicki” i „Nasza Rodzina”. W roku 2015 w Éditions Yot-art wydała książkę Paryż bez ulic. Jocz, Niemiec, Urbanowicz i inni. Od ponad trzydziestu lat mieszka w Paryżu.
Recogito, rok XXII, sierpień