Otwarcie ekspozycji Apokalipsa. Dürer – Lebenstein – Majka miało miejsce 28 maja 2019 roku w Muzeum Archidiecezji Warszawskiej. Miłośnicy znaków tajemnych być może zwrócili uwagę na jeden szczegół: w popołudniowych godzinach nad polską stolicą zawisły złowrogie chmury, za którymi nadciągała wręcz apokaliptyczna ulewa. Wernisaż na szczęście się odbył. Jednakże interesująca i bardzo ambitna wystawa nie zgromadziła tłumów. Wielka szkoda, chociaż trzeba przyznać, iż w grupie oglądających koncentracja i kontemplacja prezentowanych dzieł sztuki o osobliwej, niecodziennej wymowie i po części mających już renomę międzynarodową, byłaby co najmniej utrudniona. Dlatego też był czas na dokładne i wnikliwe obcowanie z dziełami renesansowego, niemieckiego twórcy Albrechta Dürera, polskiego malarza i grafika XX wieku Jana Lenensteina oraz artysty obecnie tworzącego, którego wachlarz zainteresowań jest dosyć rozległy, Artura Majki. On sam był i ciałem i duchem na warszawskim wernisażu.
Otwarcia wystawy dokonał, wygłaszając krótkie exposé, dyrektor muzeum ksiądz dr Mirosław Nowak. Obecny był również biskup Michał Janocha. Wziął on na siebie zadanie przypomnienia Janowego Objawienia. To Objawienie dotyczyło – jak stwierdził mówca – Prawdy i Misterium czci Ojca, jakie prezentuje dla nas wszystkich Księga Apokalipsy. Pani dr Ewie Korpysz, będącej kustoszem muzeum, przypadło w udziale przypomnienie dokonań artystycznych Albrechta Dürera i opowiedzenie o bardzo cennej księdze, jaką w swoich zbiorach posiada Muzeum Archidiecezji Warszawskiej. Jest to autentyczne wydanie Księgi Apokalipsy z 1511 roku, z rycinami wyżej wymienionego niemieckiego artysty. Sylwetki dwóch pozostałych twórców, a więc nieżyjącego od 1999 roku Jana Lebensteina i mieszkającego na stałe w Paryżu artysty, Artura Majki, nakreśliła dr Anna Rudek-Śmiechowska, historyk sztuki reprezentująca właściciela paryskiej Galerii Roi Doré Józefa Rudka, pomysłodawcę prezentowanej w Warszawie ekspozycji.
Trzy tak różnorodne postaci twórców. Trzy odmienne spojrzenia i wrażliwości artystyczne na temat tak istotny i niebagatelny dla całego Kościoła, dla każdego wierzącego w Boga i Jego przesłanie. Trzy wizje dotykające treści biblijnych, często trudnych do rozszyfrowania i niezrozumiałych dla maluczkich tego świata. Tematem, który stanowi dopełnienie i zamyka dzieje ludzkości, stawiając kropkę nad „i”, jest oczywiście Apokalipsa. Dobrze wiemy, iż w różnych wiekach pierwsi chrześcijanie, żeby pomóc sobie w rozumieniu wiary, stosowali rozwijającą się ikonografię. Piękno bogaciło umysł i karmiło oczy. I to właśnie związek chrześcijaństwa ze sztuką pozwalał i nadal pozwala na rodzenie się dzieł o rozmaitych wizualnych koncepcjach, które w taki czy inny sposób odkodowały treści biblijne.
W okresie renesansu pojawił się w Norymberdze artysta niebywale utalentowany, Albrecht Dürer. Jego drzeworyty i miedzioryty – jak zauważyła Helen De Borchgrave – wywarły ogromny wpływ na całą sztukę, ponieważ oddawały ducha czasu. I o tym można było się przekonać na warszawskim wernisażu. W dürerowskich drzeworytach, które w pierwszej wersji były znane od 1498 roku, jest zawarte „uczucie panującego powszechnie u ludzi niepokoju, wypływającego z lęku, że przepowiednie św. Jana mogą się spełnić za ich czasów”. Te obrazy są przepełnione grozą i śmiercią. Wystarczy popatrzeć na stworzony przez niego obraz przedstawiający Czterech Jeźdźców Apokalipsy, rozpędzonych, wymachujących mieczami, galopujących na spienionych rumakach, które depczą wszystko, co napotykają po drodze. W innym obrazie graficznym zło jest nadzwyczaj widoczne i zwalczane z wielką siłą i determinacją przez św. Michała Archanioła. Szkaradne demony strąca on z nieba odnosząc triumf nad złem tego świata. Artystyczna wizja szesnastowieczna jest wizualnie nadzwyczaj czytelna i wiernie odnosi się do apokaliptycznej wieści przekazanej potomnym przez św Jana. Jak sugerują eksperci, „obowiązkiem interpretującego tekst jest więc w pierwszym kroku ustalenie charakteru zdarzeń, o których opowiada dany fragment, a następnie wykrycie logiki następstw”.
Według teologów przekaz apokaliptyczny obrazowany w sztuce ma być interpretacją, gdzie prawa rzeczywistości duchowej są zachowane. Święty Jan otrzymał nadzwyczaj trudne zadanie. Nie interpretował tego, co usłyszał, lecz opisywał wszystko to, co sam zobaczył. Dlatego też i Dürer, i Lebenstein, i Majka jako artyści, chociaż przyszło im żyć i tworzyć w zupełnie innym kontekście, zarówno historycznym jak i kulturowym, stanęli jednocześnie przed karkołomnym wyzwaniem. Spojrzenie Jana Lebensteina na temat Apokalipsy odbiega zupełnie i od dürerowskiej koncepcji i od wizji jego następcy. Artysta pracując nad swoim dziełem korzystał z greckiego tłumaczenia dokonanego w 1984 roku przez noblistę Czesława Miłosza, a wydanego w paryskim Éditions du Dialogue. Wkracza ono w sferę sztuki noszącej znamiona surrealizmu, gdzie postaci ludzkie przybierają kształty dziwacznych potworów, wręcz fantastycznych istot, często groteskowych, co cechowało 80. lata twórczości tego utalentowanego i dla niektórych kontrowersyjnego artysty. W jego monstrach drzemią nasze przywary i ludzka głupota. Tak jak Apokalipsa sama w sobie jest dziełem symboli, podobną formę przybierają obrazy Lebensteina. Nie brakuje w nich ironii i metafory, a każdy z odwiedzających ekspozycję mógł się przekonać, jak odmienne jest apokaliptyczne, surrealistyczne spojrzenie od widzenia bytu duchowego i materialnego pokazywanego w dürerowskich drzeworytach.
Trzeci i ostatni z twórców miał najtrudniejsze zadanie do wykonania. Poprzedzał tych, którzy swoim dorobkiem artystycznym zaistnieli w szerokiej plejadzie uznanych i liczących się artystów. Koncepcja wizualna zaprezentowana przez Majkę do tłumaczenia biblijnego tekstu przez księdza profesora, dziekana Wydziału Teologii toruńskiego Uniwersytetu im. Mikołaja Kopernika, Dariusza Koteckiego, nawiązywała dialog z dwoma poprzednimi cyklami i nosiła bezsprzecznie ślady miejsca człowieka „tu” i „teraz”. W jego konceptualistycznej sztuce ukrywają się w wielorakich detalach informacje i zdarzenia, oznaki życia zagrożonego przez chęć odwetu, zemsty, fałszywie pojętej władzy, zaślepienia, morza nieskończonej niesprawiedliwości, nad którą władzę ma niestety każdy z nas. Pobrzmiewają, chociaż być może nie dla każdego są odczytywalne, jego własne dramaty, przemyślenia i wnikliwa obserwacja świata, w którym sam uczestniczy i którego jest minimalną częścią. Artur Majka, tak jak jego poprzednicy, zaprezentował wizję apokaliptyczną w 16 obrazach. Uczynił to bardzo starą techniką graficzną sitodruku, wywodzącą się z Chin. Są to wielobarwne grafiki, powstające na miękkiej płaszczyźnie, zakrywane bądź zaklejane szablonami w coraz to innej partii sita. Rysunek kredką i akrylikiem stworzył opowieść biblijną, gdzie wyraźnie zauważalna jest wielowarstwowość każdego, enigmatycznego obrazu. W niej artysta zawarł przekaz następujących po sobie Janowych wizji. Zarysowaną na przemian wycieniowaną i pogrubioną kreską, poprzez wprowadzenie delikatnego koloru, ukazane symbole podkreślają wagę i znaczenie takiej lub innej sceny. Kreacja obrazu jest i przemyślana, i bogata towarzyszącym mu napięciem emocjonalnym. Wymienić tu możemy między innymi Gniew Boży, Upadek Babilonu, Nierządnicę, Bestię bądź Królestwo Baranka, które nie przyjmują postaci ani zbyt realistycznych, ani surrealistycznych. Pomysł świadomy, który odzwierciedla enigmatyczny porządek rzeczy. Rysunek Artura Majki przede wszystkim pobudza do myślenia, jest czytelny, ale ukryty w detalach. Mamy zatem możliwość podjąć dialog z twórcą, którego dzieło zaprasza do studiów nad tekstem świętego Jana, proroczą wizją ziemskich i duchowych losów ludzkich i boskiego wyroku. Ten trzeci i ostatni cykl również opowiada o niespokojnych i grzesznych czasach, które niestety były od zawsze, odmienną wizualną ilustracją, różniąc się zdecydowanie od dwóch ją poprzedzających. Pamięć ludzka miesza się tu z duchową Bożą pamięcią, która w końcu dziejów tego świata zakończy pieśń uwielbienia i przypieczętuje współkrólowanie Baranka z Ojcem.
Trzy wersje Apokalipsy świętego Jana to nie tylko luźnie prezentowane na wystawie dzieła sztuki. Każdy z wymienionych twórców ma osobną wydaną księgę z poszczególnymi tłumaczeniami i do niej przygotowanymi ilustracjami. Zarazem Muzeum Warszawskiej Archidjecezji posiada w swoich zbiorach szesnastowieczne, cenne dzieło, które było dostępne do wglądu podczas trwającego wernisażu. Dwaj pozostali artyści Jan Lebenstein i Artur Majka również doczekali się książkowej edycji Janowego Objawienia. Warto więc skonfrontować wizualne obrazy z tłumaczonymi tekstami źródłowymi, które okazały się aspiracją twórczą dla wyżej prezentowanych trzech artystów.
Anna SOBOLEWSKA
Paryż, sierpień 2019
Anna Sobolewska – urodziła się w Białymstoku. Studiowała pedagogikę w Krakowie. Współpracowała między innymi z paryską Galerią Roi Doré i ukazującymi się we Francji czasopismami: „Głos Katolicki” i „Nasza Rodzina”. W roku 2015 w Éditions Yot-art wydała książkę Paryż bez ulic. Jocz, Niemiec, Urbanowicz i inni. Od ponad trzydziestu lat mieszka w Paryżu.
Recogito, rok XX, sierpień 2019