„O czym to rozprawialiście w drodze?” – pyta Jezus swoich uczniów. Uczniowie są wyraźnie zawstydzeni tym pytaniem. Trudno się dziwić. Jezus mówi o cierpieniu i krzyżu, a oni się biją o pierwsze miejsce.
A o co my spieramy się dziś w Polsce, w Kościele, w naszych rodzinach, we wspólnotach?
Rozmowa i dialog są potrzebne, to jasne. Niebezpieczeństwo polega jednak na tym, że pycha może niepostrzeżenie skierować nas w stronę sporu o to, czyja wizja jest lepsza, bo przecież w tle wielu dyskusji czai się rywalizacja, która również poróżniła apostołów: Kto jest większy? Czyli: kto tu rządzi?
Apostoł Jakub w drugim dzisiejszym czytaniu dokonuje w tej materii ciekawej analizy: „Skąd się biorą wojny i skąd kłótnie między wami? Nie skądinąd, tylko z waszych żądz, które walczą w członkach waszych. Pożądacie, a nie macie, żywicie morderczą zazdrość, a nie możecie osiągnąć”.
Ewangelista Marek zanotował, że uczniowie nie rozumieli słów Jezusa, a „bali się Go pytać”. A ponieważ się bali, nie rozumieli Go, czyli nie postępowali tak, jak On tego od nich oczekiwał.
My też często boimy się pytać. A przecież Bóg nie boi się naszych pytań. Więcej, On pomaga nam wzrastać w wierze i w zaufaniu do Niego w rytmie naszych pytań. To długa droga, czasami pełna ciemności, ale chyba jedyna droga, którą warto podjąć i z której schodzić nigdy nie warto, bo wiary nie da się nauczyć z książek. Nawet najmądrzejszych. A zwłaszcza krzyża i zmartwychwstania nie da się tak po prostu zrozumieć. Krzyża się boimy, a zmartwychwstanie jest poza horyzontem naszego doświadczenia. Ot i dlaczego, boimy się pytać o pewne rzeczy. Na przykład : Czy Bóg jest w niszczycielskiej powodzi? Czy powódź jest karą za nasze grzechy?
Jako Polacy, nieważne czy wierzący, czy nie, potrafimy inwestować w solidarność. W tych dniach, tysiące większych i mniejszych gestów zalewają nasz kraj – ja to ktoś ładnie powiedział – „falą dobra”. Nie trzeba nawet mówić o potrzebie otwarcia serc i kieszeni. To się dzieje! Hojność, troska i dobro to obszary, które są w większości w nas ugruntowane. Mówię „w większości”, bo przecież ujawniono już do tej pory ponad 80 fałszywych zbiórek.
Są jednak pewne mniej oczywiste obszary, którymi dobrze, abyśmy w tym kontekście ogromnej tragedii również się zajęli. Chodzi między innymi o obraz Boga, który nosimy w sobie i przedstawiamy go innym. Czy Pan Bóg to mroczny, obrażony mściciel, który biblijnym potopem karze odwracających się od niego ludzi? Czy może kolejny Super-bohater, który niezawodnie przybędzie i sprawi, że nasz dom (chociaż wybudowany na terenie zalewowym) nie zostanie podtopiony?
Ani jeden, ani drugi z tych obrazów nie jest prawdziwy, ale są zaskakująco żywe w naszej, chrześcijańskiej narracji. Być może czas klęski żywiołowej to szczególna szansa, by zmierzyć się z zabobonnym traktowaniem katastrofy naturalnej, jaką jest powódź czy trzęsienie ziemi; by zmierzyć się z tym w Kogo wierzymy; by postawić tamę nie tylko wodzie, ale i fałszywym obrazom Boga.
Kilka lat temu, bodajże w 2015 roku, uczestniczyłem w prapremierze filmu o nieco prowokującym tytule: „Bóg istnieje i mieszka w Brukseli”. Film możecie obejrzeć w Internecie. Jego autorem jest belgijski reżyser Jaco Van Dormael, który w sposób komiczny i ironiczny rozprawia się z obrazem Boga tyrana; Boga, który jest uosobieniem perfidii; któremu największą przyjemność sprawia bezmyślne oglądanie telewizji, dokuczanie żonie i wymyślanie praw, które coraz bardziej komplikują ludziom życie. Mimo tego, iż film jest pełen absurdalnego humoru, ma jednak także swoją dobrą stronę. Stawia pytanie o obraz Boga: „Kim jesteś Boże mój, i kim ja jestem przed Tobą”?
Drodzy bracia i siostry, katastrofy naturalne przypominają nam, że człowiek nie jest ani panem tego świata, ani panem samego siebie. Ten kto uczy człowieka, by uznał się za pana samego siebie, ten go tragicznie oszukuje. Tak już było w raju: „Będziecie jak Bóg”! Adam i Ewa dali się na to nabrać.
Wciąż to samo. Chcemy znaczyć, chcemy być więksi od innych. Robimy z powierzonej nam ziemi i życia co nam się żywnie podoba, udowadniając światu i sobie, a czasami i Panu Bogu, kto jest największy.
Inaczej mówiąc, powodziowej tragedii nie wolno utożsamiać z karą Bożą. Bo Bóg Jezusa Chrystusa nie jest ani w wojnach, ani w trzęsieniach ziemi, ani w powodziach. Cokolwiek by się stało, On jest zawsze po stronie człowieka, każdego człowieka, którego kocha i którego chce zbawić. „Bóg pragnie, aby wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy” – pisze św. Paweł. A prawda jest taka, że tylko Bóg jest Bogiem, a człowiek jest kruchy.
I jeszcze jedno. Kiedy Jezus zapytał uczniów o temat ich rozmowy, nastała cisza. Mieli w sobie na tyle przyzwoitości, że umilkli, a cisza ta pozwoliła Jezusowi dojść do głosu. Przywołał więc ich do siebie i pouczył: „Jeśli ktoś chce być pierwszym, niech będzie ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich”.
Stanisław STAWICKI
Ks. Stanisław Stawicki. Pallotyn. Urodził się w 1956 roku w Kowalu. Przez wiele lat pracował na misjach w Rwandzie, Kamerunie, Kongo i Wybrzeżu Kości Słoniowej. Sześć lat spędził w Rzymie. Równie sześć w Paryżu, gdzie w 2003 roku na Wydziale Teologicznym jezuickiego Centre Sèvres obronił pracę doktorską Współdziałanie. Pasja życia. Życie i sposób życia Wincentego Pallottiego (1795-1850). W sierpniu 2021 powrócił do Paryża, gdzie do września 2024 roku pracował jako proboszcz parafii Świętych Jakuba i Krzysztofa w XIX dzielnicy zwanej „La Villette”. Obecnie pełni funkcję ojca duchownego i wykładowcy w Wyższym Seminarium Duchownym w Ołtarzewie koło Warszawy. Jest autorem trzech pozycji książkowych w języku polskim: Sześć dni. Rekolekcje z Don Vincenzo (Apostolicum, Ząbki 2011), Okruchy pallotyńskie na dzień dobry i dobranoc (Apostolicum, Ząbki 2017) oraz Okruchy pallotyńskie znad Tybru (Apostolicum, Ząbki 2021).
Recogito, rok XXV, wrzesień 2024