Dwugłos o tomiku Teresy Tomsi

W kaplicy (Osny, 1997). Fot. Marek Wittbrot © Recogito
POETYCKA FORMACJA DUCHOWA

     Mówią, że poezję najlepiej jest czytać na wyrywki, spontanicznie, bez żadnego systemu, na chybił trafił. Wtedy uczestniczy się w akcie twórczym, czytelnik staje się autorem kompozycji. Inny sposób to czytanie po kolei, od deski do deski, tak jak proponuje poeta, antologista czy wydawca. Wtedy odczytamy zamysł kompozycyjny, rozpoznamy koncepcję tomu, ocenimy jego dynamikę. Ale można też czytać od ostatniego wiersza, serwując sobie wędrówkę wstecz, co też stanowi ciekawe doświadczenie czytelnicze.

     Gdybym tak zainicjował lekturę nowego tomu Teresy Tomsi Kobieta w kaplicy, zacząłbym od odejścia, śmierci, marszu żałobnego i pytań o ich sens. A są to wśród sześćdziesięciu liryków zamieszczonych w książce pytania najważniejsze. Wektor duchowy tej poezji skierowany jest w górę, ku Bogu. I chyba temat kontaktu ze Stwórcą, otwierania się na wiarę, stawiania swojej osoby wobec Absolutu okazuje się jednym z najważniejszych w tomie. Bo to poezja religijna, chwaląca dzieło stworzenia, liryka dociekania tajemnicy i przekroczenia największej z granic. Świadomość nieuchronności odejścia ze świata przynosi rozmowy ze zmarłymi. Tajemnica śmierci stanowi impuls do tworzenia: „Każda chwila kieruje mnie / ku Spotkaniu” (Jesteś). Poetka zdaje się wcielać w życie zasadę: jeśli Bóg jest na pierwszym miejscu, to wszystko jest na właściwym miejscu. Więc i kalendarz tej liryki łączy się z kalendarzem liturgicznym. Jeśli są to wiersze okolicznościowe, to na okoliczności duchowe: Wielkanoc, Boże Ciało, Boże Narodzenie. Bohaterka żywi nadzieję, że odejście ze świata okaże się spotkaniem z Bogiem: „Próbuję jedynie/ rozpoznać Twój cień/ jaśniejący/ w zbliżającym się zmierzchu” (Jesteś).

     Całe życie, łącznie z liryką, stanowi przygotowanie do chwili odejścia. W wierszu Babcia Waleria poetka zwraca się do zmarłej, dzięki czemu jej pośmiertne istnienie wydaje się namacalne. Prosi babcię, aby po drugiej stronie poczekała na nią:

    A kiedy mi już sił zabraknie
spuścisz mi swój warkocz,
po którym wdrapię się
tam, wysoko.

     Jest to poezja konfesyjna w podwójnym co najmniej znaczeniu: osobistego zwierzenia i wyznania wiary. Ty liryczne to często Bóg, któremu bohaterka okazuje wdzięczność za istnienie i za świat. Stąd istotny motyw modlitwy, wskazującej na zagubienie człowieka, jego samotność i piękno dzieła stworzenia. Stąd motyw obecności w kościele, kaplicy, katedrze. Bohaterka przychodzi na spotkanie z Chrystusem i Matką Bożą, ale i obserwuje innych, stara się zrozumieć ich prośby i lęki (W progu). W artystycznych ujęciach wykorzystuje wieloznaczność, symbolikę, alegorię. Na przykład w Nie pytaj bohaterka w apostrofach do promienia tak naprawdę zwraca się także do Boga:

    Przygarnij mnie, promieniu –
pokaż piękno,
którego nie zaznałam.

Poetka stawia pytania retoryczne o to, kim jest Bóg. Tajemnica śmierci łączy się bowiem z tajemnicami wiary. Kobieta w kaplicy to dobra lektura dla teologów, gdyż mogliby znaleźć w tej liryce przykład chrześcijanki, która poddaje się woli Bożej i uznaje we wszystkim jej wyższość, która oprócz tej woli nie przestaje miłować wszystkich przedmiotów stworzonych. Reprezentatywny wydaje się tu wiersz Pod sklepieniem.

     Motyw wygnania koresponduje z wypędzeniem z raju, ale w bliższej perspektywie przyjmuje także formę przesiedlenia rodziny bohaterki z Kresów, a jeszcze bliższej, zupełnie współczesnej – exodusu zdesperowanych uchodźców; słowem, wygnanie jako sytuacja egzystencjalna człowieka pozostaje ciągle aktualne. Prowadzi do rozmyślań o tym, co utracone; nie tylko majątek, kraj lat dziecinnych, szerokie i jasne przestrzenie, ale i nadzieja.

     Także wektor zmysłów bohaterki poezji Teresy Tomsi kieruje się często w górę. Poetka znajduje impuls do rozmyślań w ptakach, liściach, owocach wiszących na drzewie, niebie, blasku, kosmosie i gwiazdach. Słowem, wszystko to, co znajduje się nad nią, ale oczywiście nie tylko to, kieruje jej rozmyślania w stronę Boga. Wśród tych motywów najczęściej przewija się liść jako analogia losu  człowieka, przywołujący na myśl opowiadanie Miłość trzyma się mocno Isaaca Bashevisa Singera: „Liść zrywa się do lotu – / już otwierają się ogrody/ na jego powitanie” (Owocowe niebo).

     Gdyby spojrzeć na geografię tej poezji, to mamy Świdwin nad Regą, Poznań, Jezioro Genewskie, Sopot, Osny. Ale te wszystkie miejsca stanowią jedynie dekorację dla przeżyć duchowych i scenografię istnienia. Sytuacje liryczne – spotkanie z poetą, wspomnienia domu na Wschodzie i domu rodzinnego, odwiedziny w szpitalu, lot samolotem, upał, odejście bliskiej osoby – prowadzą w stronę rozważań Wielkiej Tajemnicy. Pozostaje to w zgodzie z deklaracją: „to, kim jesteśmy z ducha,/ ma największą miarę” (Cóż jest ponad chwilę). W wierszu poświęconym pamięci babci Walerii Przebierając gryczaną kaszę rytuał przygotowywania kaszy przyjmuje znamiona mszy świętej. Zresztą poszukiwanie sacrum w codzienności stanowi rys charakterystyczny poezji Teresy Tomsi.

     W końcu docieram do inicjalnego wiersza zbioru. Tekst nosi nowoczesny tytuł: Klik, klak. Kiedyś Tadeusz Różewicz kpił ze słowa kliknięcie, ale dzisiaj się go już nie usunie, ani ze słownika języka polskiego, ani nawet z poezji. Poetka stuka w klawiaturę, aby ocalić od zapomnienia to, co utracone, a dźwięk klawiszy zastąpił dźwięk pióra sunącego po papierze:

     Kilk, klak, głucho dudnią kopyta
przedwojennych koni, ich rżenie;
 krzyk woźnicy przepada
w ciemnościach.

     Autorka traktuje lirykę poważnie. Pisanie ma funkcję misyjną, to znaczy powinno pomóc w wędrówce na drodze ku świętości. Poezja staje się narzędziem formacji duchowej. Nie mówi całej prawdy o człowieku, bo takiej prawdy powiedzieć się nie da, ale ukazuję tę stronę, która jest znacząca, dla niektórych najważniejsza – człowieka przed obliczem Pana.

Jarosław PETROWICZ

————————————————-

Teresa Tomsia, Kobieta w kaplicy, Towarzystwo Przyjaciół Sopotu, Sopot 2016, 71 s. Biblioteka „Toposu”; T. 132

Jarosław Petrowicz – dr nauk humanistycznych, krytyk literacki, nauczyciel, logopeda, autor szkiców literackich, esejów, artykułów o języku. Publikował w „Twórczości”, „Nowych Książkach”, „Pograniczach”, „Roczniku Wieluńskim” (sekretarz redakcji), „Znaczeniach”. Członek Wieluńskiego Towarzystwa Naukowego. Ostatnio wydał rozprawę Związek z miejscem. Śląsk historyczny w prozie, eseistyce i reportażu polskim po 1989 roku (WTN, Wieluń 2015), która jest próbą analizy śląskiego symbolicznego uniwersum kulturowego, zamkniętego w sztuce słowa. Recenzja tomiku Teresy Tomsi Kobieta w kaplicy ukazała się na łamach miesięcznika „Nowe Książki” 6/2017.

*

PORTRET KOBIETY W KAPLICY

W jedynej powieści Oscara Wilde`a natrafimy na taki fragment: „Nowy styl w sztuce, nowy sposób patrzenia na życie, którego dziwnym bodźcem była sama obecność drugiego człowieka, nieświadomego swej roli; ten niemy duch, co w leśnym przebywa mroku, niepostrzeżenie przez otwarte kroczy pola i ukazuje się jak driada, nagle a bez lęku, ponieważ w duszy tego, co go szukał, zbudziła się cudowna moc widzenia, której jedynie cudowne odsłaniają się rzeczy. Kształty i kontury stają się coraz bardziej subtelne, nabierają pewnej symbolicznej wartości, jakby same były przykładami innej doskonałej formy, której odbicie wcielają w życie. Jakie to wszystko niezwykłe!”.

Wykładnia artystycznego paradygmatu dokonana przez irlandzkiego przedstawiciela modernistycznego estetyzmu znalazła niemal idealne odbicie w najnowszej twórczości Teresy Tomsi, zwłaszcza w Kobiecie w kaplicy. To nie tylko tytuł ostatniego zbioru poetyckiego poznańskiej autorki, ale także wiersz we wspomnianym tomiku, nakreślony tym sposobem patrzenia na sztukę i życie, o którym – można powiedzieć – pisał Wilde w 1890 roku.

Znakomite studium tytułowej postaci prowadzone przez lirycznego obserwatora rozpoczyna się od niepozornej deskrypcji jej modlitewnej postawy: „Klęczy/ złożyła dłonie,/ podparła podbródek”. W tej zauważonej prostocie, która zazwyczaj umyka pogłębionej analizie, prostocie utrwalonej liryką pośrednią, tkwi zaduma nad tajemnicą spotkania z Bogiem. Zwykła scena rodzajowa, obrazek znany nam z życia codziennego, został przez poetkę poddany artystycznej obróbce osadzonej na teologicznych rudymentach. Wróćmy jednak do początku. Zatrzymanie bohaterki wiersza w czasie teraźniejszym przekłada się na wnikliwą obserwację pewnych istotnych detali. Jeśli na początku była to zwyczajna obserwacja, to z każdym kolejnym wersem zamienia się ona w fascynację. Już w drugiej strofie kryje się znaczące uszczegółowienie. Podmiot obserwujący wyraźnie zbliża się do tytułowej postaci, dostrzegając „kosmyk uwięziony w zagłębieniu szyi”. Staje się on swoistą cezurą między antonimicznymi desygnatami – „ciepłym owalem policzka” i „śnieżną materią bluzki”. Przeciwstawność dotyczy tu nie tylko epitetów określających temperaturę, ale także rzeczywistości ożywionej i nieożywionej. Kontekst kaplicy wpływa na zanurzenie w sakralnej atmosferze, co dalej uprawnia do nadania określonych znaczeń symbolicznych. A zatem rzeczywistość rozpostarta między semantycznymi biegunami może być odebrana jako niedający się zniwelować dystans obrazujący przepaść w relacji Bóg – człowiek. Wspomniana antynomia skupia się jednak w obserwowanej postaci, zostaje do siebie mocno zbliżona, gdyż odgranicza ją jedynie „kosmyk”, pasemko włosów, które w każdej chwili może zmienić swe położenie, uwolnić się z „zagłębienia szyi” i znieść granicę między odległymi światami. To także pewien symbol, znak przeciwwagi, który wskazuje, że istota wiary jest zaskakująco blisko.

Z antonimicznym podwojeniem spotykamy się również w strofie trzeciej. Tu na początku wzrok obserwatora ucieka w stronę okna kaplicy: „W oknie/ ciemność dopełnia światło”. Odległe byty spotykają się w jednym miejscu, uzupełniają się wzajemnie, jeden nie może istnieć bez drugiego. To jak alfa i omega, początek i koniec, jak synonimiczny znak Bożej obecności w przestrzeni zwykłego i niezwykłego zarazem miejsca. Przypomina nam się pierwszy rozdział Ewangelii świętego Jana ze słowami: „[…] światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła” (J 1,5). I tu jest podobnie, mistyczne zjednoczenie odległych znaczeniowo desygnatów spływa z wysokości okna kaplicy. Uwaga podmiotu mówiącego na moment odrywa się od postaci, płynie w stronę gry światła i ciemności. Ich akompaniament jest tłem towarzyszącym delikatnemu przyśpieszeniu akcji i zauważeniu analogicznego cudu, który kumuluje się w tytułowej kobiecie. Zaznaczmy od razu, że nie tylko w niej. Dotychczasowa retardacja kruszy się poprzez anaforycznie zbudowane strofy budujące napięcie, które na końcu zwrotki zostanie rozładowane metaforą oddającą zaufanie i pokorę. Wertykalny paradygmat obserwacji wzmocniony został ponownym zbliżeniem, wzrok wspina się od ramion przez sploty włosów i, jakby zniecierpliwiony chęcią odkrycia tajemnicy, dalej idzie „w górę, w centrum skupienia”. Tam, jak w soczewce, ogniskuje się pełnia zamknięta przeciwstawnymi środkami obrazowania artystycznego: „jasnymi splotami jej włosów” i „pochyleniem głowy w czerń” – gestem symbolizującym pełne ufności oddanie w nieprzeniknione misterium. Kolejne antonimy odnoszące się tym razem do kolorystyki wpływają na wtajemniczenie obserwatora, który staje się niemal współuczestnikiem tego nadzwyczajnego wydarzenia, staje się podmiotem, u którego to wszystko także się dzieje: „w spojrzeniu patrzącego na jej ramiona” – jak czytamy w trzecim wersie. A zatem centralna część wiersza (najbardziej rozbudowana, trzecia z pięciu strof) stanowi punkt kulminacyjny wiążący w sobie mistykę miejsca oraz wyjątkowość duchowych doznań postaci obserwowanej i obserwującej. W dalszej części utworu pełne fascynacji zapatrzenie trwa nadal. Liryczne „ja” powraca do retardacji, by tą formą zatrzymać się dłużej przy fenomenie, by delektować się charakterystyką postaci budowaną trójwersową anaforą, która dotyka warstwy fizycznej i metafizycznej. Niewypowiedziane modlitwy błagalna i dziękczynna jednak o czymś mówią. Wskazują, że bohaterka wiersza oniemiała z zachwytu i ze strachu, zastygła w trwodze i szczęściu zarazem. „I pozostaje tak, w negatywie” – czytamy w wersie otwierającym czwartą strofę, a określenie to odsyła do światłoczułego materiału, którym opisywana postać została przenośnie obłóczona. Tkanina ta jest wrażliwa na zaświatową iluminację, stąd ubrana w nią kobieta staje się utrwalonym konterfektem ostatecznego poznania desygnatu wiary, jest ona jak „żywa rzeźba / której czas ofiarował to, / co nie daje się zatrzymać”. Oksymoroniczna figura w ostatniej zwrotce sugeruje sklasyfikować gatunkowo cały utwór niemal jako swoistą ekfrazę. Dostąpienie przez „żywą rzeźbę – kobietę w kaplicy” niecodziennej łaski zwerbalizowanej peryfrazą o najwyższej poetyckiej próbie udzieliło się także podmiotowi obserwującemu. Mieliśmy do czynienia z kontemplacją żywego dzieła sztuki, jakim było spotkanie kobiety nieświadomej swego promieniującego olśnienia.

Teresa Tomsia nie pierwszy raz udowadnia, że jej twórczość cechuje się intersemiotycznym balansowaniem między wyrażalnym a niewyrażalnym. Jest to poezja graniczna, która operuje znaczeniami o maksymalnym nasyceniu. Tę cechę najlepiej uwydatnia ostatni fragment utworu Kim jesteś: „Niedostrzegalnie stajesz obok/ i nie pozwalasz dalej –/ za granicę zdania”. Autorka Kobiety w kaplicy poprzez mowę wiązaną zdaniami o semantycznym wyczerpaniu buduje przerzutnię wymuszającą u odbiorcy refleksję nad najbardziej interesującą sferą metafizycznej rzeczywistości. Całość literackiego tworzywa, uzupełniona tak charakterystycznymi dla tej poetki motywami rodzinnymi, kresowymi oraz wyraźnym lirycznym dyskursem z bliskimi ideowo artystami, sprawia, że na koniec wypada powtórzyć jedno tylko wykrzyknienie twórcy Portretu Doriana Graya: „Jakie to wszystko niezwykłe!”.

Tomasz PYZIK

Tomasz Pyzik dr – ur. 1975 r. w Zabrzu. Krytyk literacki, historyk literatury związany z Uniwersytetem Śląskim. Nauczyciel w I LO w Gliwicach, współpracuje z International Baccalaureate Organization. Autor książek Predestynacja w twórczości Aleksandra Wata (2004) oraz Twórczość poetycka Wojciecha Bąka (2007). Publikował m.in. w zbiorach Liryka polska XX wieku. Analizy i interpretacje (2005), Inna literatura. Dwudziestolecie 1989-2009 (2010), Liryka żołnierska. Estetyka i wartości (2011), Bieszczady. Natura – Kultura (2011), „Trzeba się trzymać pięknych przyzwyczajeń”. Twórczość Jana Darowskiego (2012), Edukacja międzykulturowa w warunkach kultury globalnej. Od rozważań definicyjnych do praktycznych zastosowań (2014), Poezja okolicznościowa w Polsce w latach 1730-1830. W kręgu spraw publicznych i narodowych (2014). Recenzja ukazała się w dwumiesięczniku literackim „Topos” 3/2017.

Recogito, rok XVIII, kwiecień 2017