W różnych miastach, miasteczkach i wioskach, w wielu miejscach na świecie 2 maja powiewała biało-czerwona flaga, bo to jest zarówno Dzień Flagi Rzeczypospolitej Polskiej, jaki świętujemy od 20 lat, a także Dzień Polonii i Polaków za Granicą, których Prezydent RP honoruje od 22 lat za wierność tradycji, narodowym symbolom i ojczystemu językowi. Miło spojrzeć rano w okno i ujrzeć, że flaga wciąż łopocze na wietrze, że nikt jej siłą nie zdejmuje przed 3 maja – jak to bywało w czasach słusznie minionych, gdy zabraniano świętowania rocznic majowej Konstytucji.
Na okładce książki Świdwin przypomniany (2018) dziewczynka w zziębniętej rączce trzyma biało-czerwoną chorągiewką. Jest wiosna 1957 roku, może trochę wcześniej, może później, ale na pewno nie wolno było w tamtych latach PRL-u obnosić po ulicach w dowolny dzień polskiej flagi, dorośli dawali więc dzieciom małe chorągiewki, kiedy tylko to było możliwe. Zapamiętałam na całe życie, że to jest coś ważnego, żeby chorągiewkę trzymać wysoko jako oznakę przynależności do wspólnoty Polaków kochających ojczyznę i nie rzucać jej byle gdzie. I chociaż nasza rodzina egzystowała na wygnaniu z ziemi nowogródzkiej i tarnopolskiej, w dalekim świecie od korzeni kresowych przodków, to kawałek miejsca w pomorskim miasteczku przesiedleńców uświadamiał nam, że jedynie przez pogłębianie więzi z tradycją i historią będziemy w stanie przetrwać i nie pozwolimy zniszczyć w sobie poczucia godności, kim naprawdę jesteśmy. Żyjemy obecnie w świecie pomieszanych pojęć – obrońcą chrześcijańskich wartości mieni się często ten, kto je skutecznie znieważa i likwiduje, mając na ustach nowoczesne hasła wszystkiego dla wszystkich bez patrzenia na zasługi i włożoną pracę, bez względu na skutki. Skoro w rodzinach nie rodzą się już dzieci, to europejskie miasta będą wymierać razem z dawnymi tradycjami rodzinnego świętowania. Jeszcze spotykamy się i uśmiechamy, radujemy się wycieczkami w góry, do muzeum, jadamy w restauracjach, zamawiamy jedzenie na wynos – dom przestaje pachnieć gotowaną strawą, nie pobrzmiewa dziecięcym gwarem, wielopokoleniową rozmową o tym, jak dawniej bywało. Za bardzo śpieszymy się, by żyć teraz, nie pamiętając o przeszłym, nie myśląc, co będzie jutro.
Odwiedziłam niedawno córkę, która na stałe osiadła w Hiszpanii, tam wyszła za mąż i założyła studio projektowania pod artystycznym nazwiskiem. Jest szczęśliwa, jej praca zyskała uznanie, lecz czy w tym nowoczesnym świecie konkurencji i konsumpcji uda się prowadzić rodzinę, a nie tylko wygodnie pracować, wypoczywać i tymczasowo trwać? Czy będzie miała komu podać biało-czerwoną chorągiewkę, pochylić się i przypomnieć, że to ważny symbol polskiej tradycji, w jakiej wyrosła i że niesiemy go z poczuciem wspólnoty także poza granicami ojczyzny? Nie jest łatwo dla naszej polszczyzny znaleźć trudne słowo pojednania i wzajemnego zrozumienia, a jednak nie ustawajmy w poszukiwaniu tych najważniejszych wartości życia, dzięki którym istniejemy i mamy szansę przeistaczać się, patrzeć jaśniej niż dotychczas.
Kiedyś w wierszu Urodziłam się w miasteczku przesiedleńców napisałam: „Teraz wiem, że nic nie może być ocalone./ Nie ma domu nad Odrą, Regą, Wartą. Jest tylko przebiegły czas;/ i bardziej od niego przebiegli handlarze; i sprytniejsi od nich politycy. / I moje pytania – bez odpowiedzi”. Chciałabym jednak wierzyć, że jest nadzieja na pokonanie „śmiertelności” miejsca, w jakim żyjemy, gdy zaczniemy od pielęgnowania i ocalania rodzinnych, przyjacielskich, sąsiedzkich więzi dających przyszłość.
Teresa TOMSIA
Teresa Tomsia (1951), poetka, eseistka, animatorka kultury, autorka prozy dokumentalizowanej Dom utracony, dom ocalony (2009), tomików wierszy, m.in. Gdyby to było proste (2015), Kobieta w kaplicy (2015), szkiców literackich Niedosyt poznawania (2018). W kwartalniku Uniwersytetu Rzeszowskiego „Fraza” od kilku lat prowadzi cykl W pamięci, w odbiciu. Ostatnio wydała zbiór liryków paryskich W znikającym ogrodzie (2023), który został nominowany do Nagrody ORFEUSZ XIII. Pochodzi z rodziny o ziemiańskich tradycjach kresowych, w swoich tekstach podkreśla rolę dialogu i otwartości na „innego”. Jej wiersze weszły do wielu antologii, tłumaczone były na język niemiecki, francuski, rosyjski i ukraiński. Według jej projektu i redakcji ukazał się almanach polsko-ukraiński Czas pojąć ten świat – czas ukoić ból zrealizowany przy współpracy z portalem „Recogito” w tłumaczeniu Oleny Stepaniuk (FONT 2024). Od 1993 roku należy do Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Mieszka w Poznaniu.
Recogito, rok XXV, maj 2024