,,Postacie mizerne, okropne, bez krwi, chude i pożółkłe, z głowami zagrzebanymi w ogromnych kryzach z plisowanych koronek” – to jedna z opinii, pochodząca z 1870 roku. Została wydana przez Benita Péreza Galdosa, jednego z hiszpańskich pisarzy, a dotyczyła malarstwa Doménikosa Theotokópoulosa, przybysza z Krety zwanego El Greco.
Nie była to odosobniona opinia, uznająca osiadłego w Toledo malarza za genialnego, lecz obłąkanego człowieka. Krytykowano go za „estetykę ekstrawagancji, ekscentryczność i monomanię”. Poglądom hiszpańskiej szkoły krytycznej przeciwstawiał się historyk i krytyk sztuki, Elías Tormo y Monzó. Chociaż i on nie mógł obronić urodzonego w Heraklionie artysty przed zarzutem mistycyzmu. Według różnych głosów, mieli nań wpływ przedstawiciele religii katolickiej wespół z hiszpańskim społeczeństwem, a także grecki Kościół prawosławny. Rozbieżność ocen na przestrzeni wieków obecnie wydaje się mniej kontrowersyjna. Od śmierci artysty minęło ponad czterysta lat i wiele faktów z jego życia nie stanowi już tajemnicy. Jednak nie do końca wiadomo, kim naprawdę był: malarzem hiszpańskim czy też greckim? Być może powinno się uznać, iż był „artystą zdolnym uwspółcześnić w radykalny sposób – poprzez przyswojenie wzorów sztuki włoskiej – malarstwo greckie i pchnąć je na tą samą drogę, którą podążało łacińskie”.
Nietypowy przybysz z Krety do dzisiaj fascynuje swym podejściem do rzeczywistości. Nadarzyła się okazja, żeby kolejny raz przyjrzeć się jego płodnej artystycznej drodze. Grand Palais zaproponowało bowiem syntezę jego twórczości, ewolucję malarską i kolejne, wykorzystywane przez niego rozwiązania figuratywne, charakteryzujące poszczególne etapy twórczości, od wierności tradycji bizantyńskiej, poprzez szkołę włoską, związaną z jego pobytem w Wenecji i Rzymie, a ostatnim okresem życia, skupionym na wizerunkach postaci. Spośród wielu dzieł, portrety najczęściej nas irytują bądź intrygują swoją ekspresją, swoją paletą barw i wydłużonymi sylwetkami. Odmaterializowane postaci, wyrażające mistycyzm, będą zawsze i wszędzie rozpoznawalnym znakiem stylu Kreteńczyka, który pozostał przez całe życie wierny manieryzmowi. Jeśli chodzi o epokę, w której przyszło komuś żyć i tworzyć, aby zrozumieć intencje i wizję każdego artysty, nie można być ignorantem. Niewiedza bowiem często powoduje odrzucenie przez nas tego, co może mieć głęboką wymowę moralną i społeczną. Tak też często się dzieje w odniesieniu do przybysza z Krety.
W życiu Doménikosa Theotokópoulosa wszystko należy brać pod uwagę: i pochodzenie, i humanistyczne wykształcenie, i opanowanie malarstwa ikonowego, a także wpływy weneckiej pracowni Tycjana, przynależność do Akademii św. Łukasza w Rzymie, jak w późniejszym okresie klimat samej Hiszpanii, silnie związanej z doktryną Kościoła katolickiego. Hiszpania sprzyjała nurtowi kontrreformacji. El Greca inspirowała doktryna Kościoła. Jego obrazy ukazują obowiązki chrześcijanina, mówią o miłosierdziu, o pokucie i o modlitwie. Ilustrują dogmaty, historię Zbawienia, wyjątkowość Matki Jezusa, poszczególne sakramenty, ale nie tylko. Malarz z Heraklionu był niezrównanym portrecistą. Jego talent portretowania zauważony został już we Włoszech. Posiadał dar obserwacji, zaś wnikanie w psychikę modela nie stanowiło dla niego problemu. Odczytywał bezbłędnie stany umysłu i duszy. Nie można zapomnieć, iż ten wielki humanista parał się jednocześnie rzeźbą i pisał rozprawy dotyczące sztuki. Malarstwo, architektura, rysunek i rzeźba przychodziły mu z pomocą w urzeczywistnianiu własnych idei. Dzięki nim można poznać jego pogląd na sztukę a jednocześnie stopień jej asymilacji przy przenoszeniu na grunt hiszpański. Wykształcony na Krecie i w Italii nie podążał za nowym rodzącym się prądem, jakim był wówczas naturalizm. „Pozostał ostatnim artystą doby renesansu wkraczającym w tak zwany Złoty Wiek”. Już w 1611 roku nazywano go malarzem-filozofem, a dla tych, którzy składali u niego zamówienia, wymyślone przezeń wyobrażenia prawdy testamentowej były do przyjęcia i zaakceptowania.
Paryska ekspozycja jest tym bardziej interesująca, iż w sposób chronologiczny i wystarczająco pełny ukazuje geniusz artysty, jakiego zawsze trudno będzie zaszufladkować.
Obraz zatytułowany Święta Weronika z 1580 roku przypomniał zwiedzającym późniejsze, powstałe już w Toledo kompozycje, na które często patrzono ,,z perspektywy defektu”. Święty Łukasz malujący Madonnę z lat 1560-1566 to czas pierwszych kroków i odkrywanie świata ikon. Małych rozmiarów malarskie dzieła powstałe w Wenecji i Rzymie, jak Pieta z 1570-1575, pozwalają odkryć El Greca jako malarza z niebywałym talentem, a równocześnie pomysłodawcę nowych rozwiązań, łatwych do zauważenia na portretach rzymskich notabli i humanistów zaprzyjaźnionych z kardynałem Farnèse. Wielkie zamówienia nie towarzyszyły przybyszowi z Krety w okresie, kiedy przyszło mu przebywać w Italii. Nieprzychylne uwagi, czynione przez niego pod adresem powstających ówcześnie fresków Michała Anioła, przysporzyły mu wiele kłopotów. Nadarzająca się propozycja pracy na dworze hiszpańskiego króla, Filipa II, stała się dla niego szansą, zaprowadziła Kreteńczyka na Półwysep Iberyjski.
Pierwsze kroki w Hiszpanii wcale nie były łatwe. Prezentowany na paryskiej wystawie obraz przedstawiający Adorację imienia Jezus z lat 1578-1579, był malowany na zamówienie samego króla. Przeznaczony do Eskurialu w Madrycie, nie zdobył królewskiego uznania. Ta pierwsza porażka, chociaż nie pozwoliła mu na pracę w nowej stolicy Hiszpanii, Madrycie, zadecydowała o osiedleniu się w Toledo, w mieście promieniującym na całą ówczesną Europę swoją kulturą, tradycją i szeroko pojętym humanizmem. Wówczas nastąpił wielki przełom w jego malarstwie. Jego talent zaowocował. Zamówienia z różnych instytucji kościelnych i prywatnych napływały obficie, co pozwoliło sławnemu już artyście otworzyć własne atelier. Namalowany przez niego obraz, noszący tytuł Chrystus na krzyżu z 1600 roku, powstał już w Toledo, tak samo jak wiele portretów, podobizn Madonny, świętych męczenników i apostołów. Ikonografia 75. dzieł El Greca udostępniona szerokiej publiczności może być zarazem świadectwem wiary samego mistrza, jak i potwierdzać tezę o jego głębokiej znajomości doktryny religijnej.
Doménikos Theotokópoulos, sam siebie nazywający Grekiem, zmarł w 1614 roku w Toledo, pozostawiając po sobie okazałą malarską spuściznę. Epitafium zadedykowane przybyszowi z Krety przez zakonnika i poetę Hortensia Felixa Paravicina jest potwierdzeniem wyrażonej czterysta lat temu prawdy: ,,Pracował dla przyszłego czasu, większy od Apellesa, / nie dla chwały doczesnej, a jego osobliwości / podziwiać będą, bez naśladowania, przyszłe wieki”.
Anna SOBOLEWSKA
Paryż, październik 2019
Anna Sobolewska – urodziła się w Białymstoku. Studiowała pedagogikę w Krakowie. Współpracowała między innymi z paryską Galerią Roi Doré i ukazującymi się we Francji czasopismami: „Głos Katolicki” i „Nasza Rodzina”. W roku 2015 w Éditions Yot-art wydała książkę Paryż bez ulic. Jocz, Niemiec, Urbanowicz i inni. Od ponad trzydziestu lat mieszka w Paryżu.
Recogito, rok XX, październik 2019