Fizjonomia głupca

Jan Matejko (1838-1893), Stańczyk w czasie balu na dworze królowej Bony wobec straconego Smoleńska (1862) ©.Muzeum Narodowe w Warszawie / Piotr Ligier

„Niechaj się nikt nie łudzi. Jeśli ktoś spośród was mniema, że jest mądry na tym świecie, niech się stanie głupim, by posiadł mądrość. Mądrość bowiem tego świata jest głupstwem” – czytamy w pierwszym liście do Koryntian (3, 18) św. Pawła.

Fascynującą opowieść o ludziach dotkniętych bezmyślnością, naiwnością, ograniczeniem umysłowym, wyjątkową tępotą i niedorzecznością w postępowaniu i myśleniu zaprezentowała paryska ekspozycja przygotowana przez Luwr. Już swoim tytułem, Fizjonomia głupca, okazała się intrygująca i dająca wiele do myślenia. Albowiem przyzwyczailiśmy się szukać przede wszystkim piękna i mądrości w tym, co ofiarują nam – tak galerie, jak i muzea. Paradoksalnie piękno można też odkryć w brzydocie. Chociażby podpatrując rzeczywistość naśladującą naturę, której towarzyszą dwa obszary: „krainy: piękna i wzniosłości”. Ale w tym przypadku mamy do czynienia z brzydotą, której bohaterem jest głupiec, kojarzący się z brzydalem pokazującym wiele twarzy. Oblicz wykrzywionych zniekształceniem tak duchowym jak i fizycznym, gdzie dysharmonia ludzkiego ciała i rozumu została wyjątkowo wyeksponowana.

Mistrz 1537, Postać szaleńca (około 1548) ©.The Phoebus Foundation / Antwerpia

Fenomen głupoty, jak się okazuje, ciekawił i nurtował twórców sztuki europejskiej począwszy od Średniowiecza, poprzez Renesans, aż po czasy współczesne. Chociaż temat patologicznego szaleństwa dawno został zbadany z perspektywy historycznej, nikt dotychczas nie pokusił się dokonać tak wnikliwej syntezy z punktu widzenia prezentacji wizualnej. Postać szaleńca, w dużej mierze alegoryczna, nie została dotąd poddana tak wnikliwej analizie. Mimo że jest ona chętnie ukazywana w licznych dziełach sztuki. Poszukiwania w tej materii nasunęły przekonanie, iż w przejściu od średniowiecznego społeczeństwa do społeczeństwa współczesnego szaleniec był kluczową postacią. Zwróciła na to uwagę współorganizatorka ekspozycji Elisabeth Antoine-Konig.

Paryska wystawa zaskoczyła ilością zgromadzonych dzieł, w sumie ponad 300, przejrzystością w doborze tematu, zachowaną chronologią, pozwalającą obserwatorowi na wędrówkę przez stulecia. Wszystko z poszanowaniem intencji i, w miarę zbliżania się do wieków dla nas nieodległych, przesłania często niezrozumiałego dla współczesnych. Śledząc chronologię, zagłębiając się w tekstach biblijnych Starego Testamentu, a konkretnie w Psalmie 53 (52), ukazującym szaleńca, który Boga się wypiera, przez co szykuje sobie marginalne miejsce w świecie, odnajdujemy postać prawdziwego głupca. „Mówi głupi w swoim sercu: «Nie ma Boga»”. Tekst ten jest interygujący również z tej przyczyny, iż całe zainteresowanie charakterem szaleńca opiera się na odwróceniu rzeczy, wartości i terminów.

Jeśli w psalmach Starego Testamentu głupcem jest ten, który wypiera się Boga, to w Nowym Testamencie znajdziemy także fragmenty wychwalające szaleństwo, o którym mówił św. Paweł: „Głupota w oczach ludzi, mądrość w oczach Boga”. Z kolei św. Franciszek prawdziwym szaleństwem nazwał tego, kto zatracił się w Bogu. Na pytanie: „Czy szaleniec to boskie stworzenie, czy też grzesznik?”, odpowiedź podsuwa nam Alexis Merle du Bourg. Dla niego „szalony jest przede wszystkim ten, kto opętany wypiera się Boga lub ten, który pogrążył się w szaleństwie, ponieważ wystąpił przeciwko Niemu”. Zastanawia się jednocześnie nad kimś, „którego rozum pochłonęła całkowita, wyłączna miłość”. Czy on również jest szaleńcem? Szaleniec pojawia się najczęściej w kontekście literackim.

Ilustracja z De inutilibus libris Sebastiana Branta, autorstwa Mistrza van de Haintz Nar, do księgi wydananej w 1497 w Bazylei przez Johanna Bergmanna von Olpe ©.Historisches Museum Basel / Philipp Emmel

Wystarczy sięgnąć po rękopisy i zapiski na marginesach, gdzie nie brakowało figury głupca, strof opiewających dworską miłość, a w późniejszym czasie teatralnych sztuk pisanych specjalnie na czas tłustego wtorku przed Popielcem. Podczas karnawału w 1494 roku Sebastian Brant opublikował w Bazylei dzieło zatytułowane Statek głupców. Przetłumaczone na wiele języków zaważyło na naszej wyobraźni. Do tego stopnia, że do dzisiaj przemawia do nas obraz szaleńca z czapką z dzwoneczkami, czy czapką osła i grzebieniem koguta. Hieronim Bosch w 1490 roku pokusił się na zilustrowanie tego tematu i tak powstało płótno o takim samym tytule. Postać królewskiego błazna w czerwonym stroju i czapce z dzwoneczkami przypomniało także dzieło Jana Matejki z 1862 roku. Stańczyka, błazna królewskiego poznał polski dwór poprzez cięty dowcip i trafne aluzje co do monarszych rządów. Jego błazenada skrywała w sobie wiele mądrości i przestrogi.

Hieronim Bosch (około 1450-1516), Statek głupców (około 1505-1515) ©.RMN – Grand Palais / Musée du Louvre, Franck Raux

Twarzy o duchowej brzydocie, zniekształceniu bądź dysharmonii, na wystawie Fizjonomia głupca znalazło się wiele. Są one przeciwieństwem piękna. Można się zastanawiać, który koncept przeważał i przeważa, był i jest bogatszy czy dominujący – piękno czy brzydota? Kontemplując taką różnorodność eksponatów poznajemy dwa światy, ten powiązany z kultem religijnym i ten świecki, oba naznaczone fizjonomią głupca. Ocieramy się o szaleńczą miłość Boga spotykaną wśród anachoretów, inicjatorów pierwszego monastycyzmu chrześcijańskiego, władców dotkniętych obłędem różnorakiej przyczyny, szaleństwem dworskiej miłości dotkniętej pożądliwością, różnorodnością bufonów ogarniętych namiętnością szaleńczej zabawy.

Erazm z Roterdamu w swoim dziele zatytułowanym Pochwała głupoty pisał, „to rzeczywiście najgorsze szaleństwo chcieć być mądrym w świecie głupców”. Jego satyra na ludzkie zachowania nie bardzo przypadła do gustu odbiorcom Oświecenia, a zawartą w tym dziele prawdę objęto na dłuższy czas indeksem. Na oznaki szaleństwa zaczęto patrzeć pod innym kątem w okresie rozwoju psychiatrii, a tym samym tworzenia azylów psychiatrycznych dla ludzi dotkniętych obłędem. Obrazy Francisco Goi, Téodora Géricaulta, Ambroise’a Tardieu czy Wilhelma von Kaulbacha pokazują cierpienia psychiczne ludzi odseparowywanych od społeczeństwa widocznym murem.  

Co zatem oferuje błazen? Szaleństwo figlarne, chimeryczne, fanatyczne, jowialne, hałaśliwe, drwiące, swawolne, zadowolone, histeryczne. Ofiaruje nam śmiech szalony, rozbrajającą radość, często komizm z humorem, ostrożność, niedyskretność, trwogę, przerażenie, cierpienie, jak również ukrytą mądrość pod maską swojej głupoty.

Anna SOBOLEWSKA 

Anna Sobolewska – urodziła się w Białymstoku. Studiowała pedagogikę w Krakowie. Współpracowała między innymi z paryską Galerią Roi Doré i ukazującymi się we Francji czasopismami: „Głos Katolicki” i „Nasza Rodzina”. W roku 2015 w Éditions Yot-art wydała książkę Paryż bez ulic. Jocz, Niemiec, Urbanowicz i inni. Od ponad trzydziestu lat mieszka w Paryżu.

Recogito, rok XXVI, styczeń 2025