Ktoś mi podrzucił streszczenie kazania, które w niedzielę 29 marca, wygłosił w kościele Najświętszego Zbawiciela w Pradze, ks. prof. Tomáš Halík. Dla tych, którzy jeszcze o nim nie słyszeli wyjaśnię, iż ksiądz Halík jest wykładowcą Uniwersytetu Karola w Pradze. Profesorem socjologii, teologii i filozofii. W czasach komunizmu był jedną z ważniejszych postaci czeskiego Kościoła katolickiego. Václav Havel jako prezydent obrał go sobie za doradcę. W 2014 roku został laureatem Nagrody Templetona (teologiczny Nobel), przyznawanej tym, którzy „przełamują bariery między nauką a religią”.
Otóż, ów czeski profesor i kaznodzieja komentując czytania liturgiczne z V Niedzieli Wielkiego Postu powiedział, między innymi: „O ile pierwszych chrześcijan ludzie rozpoznawali z powodu ich wzajemnej miłości, tak dziś ludzie nas, chrześcijan poznają po tym, że w niedzielę chodzimy do kościoła. I proszę: Papież jednym pociągnięciem pióra podpisał dyspensę, która pozwala nam nie chodzić w niedzielę do kościoła! Nawet telewizyjne transmisje nie są obowiązkowe. I mimo to ani o jotę nie jesteśmy chrześcijanami mniej”!
„Chodzić do kościoła na Mszę świętą – kontynuuje ksiądz Halík, to na pewno dobre i naturalne, ale jak widać, nie na tym stoi chrześcijaństwo. Dzisiejsze drugie czytanie (Rz 8, 8-11), aczkolwiek w formie negatywnej, zbliża nas do odpowiedzi na pytanie, na czym polega prawdziwe chrześcijaństwo: „Ci, którzy żyją według ciała, Bogu podobać się nie mogą. Wy jednak nie żyjecie według ciała, lecz według Ducha, jeśli tylko Duch Boży w was mieszka. Jeżeli zaś kto nie ma Ducha Chrystusowego, ten do Niego nie należy” (Rz 8, 8-9). Nie jest tam napisane, że kto nie bierze udziału w obrzędach wielkanocnych albo nie przystąpił do wielkanocnej spowiedzi „ten do niego nie należy”. Jak widać, czasem się po prostu nie da, a świat ani nasza wiara przez to się nie zawali. Jednak „jeśli nie będziemy prezentowali Ducha Chrystusowego, wtedy nasza wiara się zawali, a nasze kościoły się rozpadną”.
Czytając rozważania Halíka, przyszły mi na myśl słowa słynnego angielskiego konwertyty, którego Kościół kanonizował w ubiegłym roku (13 października 2019 roku), kard. Johna Henry’ego Newmana (1801-1890). „Żyć tu, na ziemi – pisał Newman, to znaczy zmieniać się, a być doskonałym to znaczy zmieniać się często”. Otóż, Newman przekonywał, że życie ludzkie ze swej natury naznaczone jest „ciągłością i zmianą”. I że cała sztuka życia polega na tym, aby nauczyć się żyć „ciągłością w zmianie” i „zmianą w ciągłości”. Prawda ta dotyczy nas oczywista o tyle, o ile nasza wiara jest żywa i otwarta na „nowe”.
Pomyślałem sobie w tym kontekście, że być może sytuacja, w jakiej się dziś znaleźliśmy, może potrwać tak długo, jak długo nie będziemy gotowi na „zmianę w ciągłości”, tzn. na inny świat i na inny Kościół. Bo to przecież fakt, a fakty są uparte. Proszę zauważyć, sytuacja (Pan Bóg?) wyprowadza nas z kościołów i każe nam zupełnie inaczej przeżyć święta Wielkanocne. W rzeczy samej, nie będzie w kościołach ani rekolekcji wielkopostnych, ani długich kolejek przed konfesjonałami, ani święcenia pokarmów, ani procesji wielkanocnych. Opowiadanie o pustym grobie usłyszymy, przynajmniej w większości, w domach, a nie w kościołach. Nie powinniśmy się jednak nad tą pustką Grobu, podobnie jak pustką kościołów koncentrować tak bardzo, abyśmy nie dosłyszeli głosu z nieba: „Nie ma Go tu”! Być może tego chce Bóg od nas?
Tak czy inaczej, sytuacja w jakiej się znajdujemy wiele nam zabrała i prawdopodobnie zabierze jeszcze więcej. Ale też wiele nam daje. Kto wie, czy dzięki niej nie staniemy się dojrzalsi, a być może także nasza wiara będzie bardziej dojrzała? W każdym razie, idzie nowe!
I jeszcze jedno. Rodzice mi się przyśnili tej nocy. Oboje już nie żyją. Mama zmarła 30 lat temu, a tato 13. Mama wysłała mnie do miasta po lekarstwo, bo ojciec się rozchorował na… koronawirusa! Gdy wróciłem, mama siedziała zatrwożona w kuchni. Wszedłem do pokoju, by podać ojcu lekarstwo. Spał siedząc w fotelu. Często mu się to zdarzało. „Tatuś” – powiedziałem. Nerwowo obudził się i siarczyście zaklął, jak to mu się równie często przydarzało, komentując moje wejście. Ale gdy dostał lekarstwo, uspokoił się. To była krówka! Taka zwyczajna polska krówka w przezroczystej osłonie, które w latach 70. kupowaliśmy w sklepie u pana Kreutza. Aby doczekać „nowego”, jedzcie krówki!
Stanisław STAWICKI
Rzym, 31 marca 2020 roku
Ks. Stanisław Stawicki. Pallotyn. Urodził się w 1956 roku w Kowalu. Wyższe Seminarium Duchowne w Ołtarzewie ukończył w 1982 i w tym samym roku przyjął święcenia kapłańskie. Studiował w Rzymie (1986-1988). Przez wiele lat pracował na misjach w Rwandzie i Kamerunie (1983-1999), gdzie pełnił stanowisko mistrza nowicjatu (1990-1999). W roku 2003 na Wydziale Teologicznym jezuickiego Centre Sèvres w Paryżu obronił swoją pracę doktorską Współdziałanie. Pasja życia. Życie i działalność Wincentego Pallottiego (1795-1850), założyciela Zjednoczenia Apostolstwa Katolickiego. Przez trzy lata (do października 2011 roku) prowadził Międzynarodowe Centrum Formacji Pallotyńskiej „Cenacolo” przy Via Ferrari w Rzymie. W kwietniu 2012 roku został dyrektorem Pallotyńskiego Centrum Formacyjnego „Genezaret” w Gomie (Demokratyczna Republika Konga). W latach 2014-2017 był sekretarzem Zarządu Prowincji Chrystusa Króla w Warszawie. Od 2017 roku jest kustoszem kościoła Santissimo Salvatore in Onda w Rzymie.
Recogito, rok XXI, marzec 2020