Refleksja na zakończenie Roku Edyty Stein we Wrocławiu
Oddać się w miłości, stać się całkowicie własnością kogoś innego i zarazem całkowicie go posiadać, oto najgłębsze pragnienie kobiecego serca – twierdziła Edyta Stein – św. Teresa Benedykta od Krzyża. Jako zakonnica nie uciekała od miłości, tej ludzkiej. Wręcz przeciwnie. Oddawała się jej, by zrozumieć Boga.
„Kochany, w ten wieczór jeszcze raz chciałabym być przy Tobie i powiedzieć Ci niejedno, w czym winna Ci jestem wyjaśnienie…” – pisała 24 grudnia 1917 roku do polskiego filozofa Romana Ingardena. Ich korespondencja zaczęła się podczas studiów. Ona była w nim zakochana. On prawdopodobnie jedynie ją cenił. Ten miłosny dysonans był dla Edyty jednym z bodźców do zagłębienia się w istotę miłości. Być może stał się kluczem, który otworzył jej świat relacji z Bogiem.
Po studia psychologiczne we Wrocławiu sięgnęła z fascynacji człowiekiem, a w zasadzie z zadziwienia tym, jak człowiek odczuwa rzeczywistość. Kiedy doszła do wniosku, że zdobywana tam wiedza nie zaspokoi jej intelektualnych pragnień, zwróciła się w kierunku filozofii. Na uniwersytet w Getyndze przyciągnęła ją fenomenologia, która nawoływała do odrzucenia wszelkich założeń i teorii, i zachęcała, by obserwować świat takim, jakim on się jawi. Studiowała u boku twórcy tego kierunku, Edmunda Husserla. W taki sposób przyglądała się człowiekowi. Nie jako osobie zdeterminowanej biologicznie czy socjologicznie, ale jako będącej w relacji z innymi. Wraz ze zgłębianiem wiedzy filozoficznej, teologicznej i zanurzaniem się w mistykę, była coraz bardziej przekonana, że źródłem relacji jest Bóg. Bóg jako Trójca Święta. We wzajemnej relacji Osób Boskich dostrzegała miłosne uniesienie, które pozwala im trzem przenikać się tak silnie, że tworzą jedno. Trynitarna miłość odsłania istotę samego Boga, a zjednoczenie się z Bogiem w miłości – według Edyty Stein – ma kluczowy wpływ na sposób myślenia człowieka o sobie samym. Uzdalnia do wczucia (niem. Einfühlung). A wczucie to akt poznawczy. Nie to samo, co empatia, współczucie czy współodczuwanie. Nie „wczuwanie się” w czyjeś przeżycia. Wczucie Edyty Stein to bezgraniczne otwarcie się na drugą osobę tak, by przyjąć ją taką, jaką jest. Nie taką jaką byśmy chcieli, by była. Bez dopasowywania jej cech osobowości do naszych. Bez oceniania. Co więcej, to wczucie nakazuje spalać się w miłości, unieważniać swoje „ja”.
Według Edyty Stein człowiek stworzony na obraz Boga posiada nie tylko zdolność do takiej miłości, ale też jest mu ona nieodzowna, bo przez nią realizuje samego siebie. Jako istota, która z natury może urzeczywistnić się w pełni jedynie poza sobą. W tym podarowaniu siebie drugiej osobie spełnia się nasza tożsamość. Istniejemy o tyle, o ile kochamy, tak, by wyjść ku drugiemu i móc złożyć mu się w darze. Dlatego podarować siebie to zarazem ocaleć.
Na ile człowiek potrafi wczuć się w drugą osobę? – zastanawiała się. I znalazła odpowiedź: na tyle, na ile potrafi odczytać siebie w świetle Trójcy Świętej. By wczucie doprowadziło nas do uczynienia z siebie daru dla drugiego, potrzeba współprzenikania się Chrystusa i człowieka – podkreślała. Wtedy dociera do swego spełnienia. Pokonuje samotność Heideggerowskiego „bytu w sobie”, który koncentruje się jedynie na przeżywaniu swojej egzystencji wewnątrz siebie. Ta predyspozycja wymyka się definicjom psychologicznym i filozoficznym. Można ją uchwycić jedynie z punktu widzenia wiary.
Jako kobieta, której miłość do mężczyzny nigdy się nie zaktualizowała, ostrzega, że „tam, gdzie takie oddanie dokonuje się w odniesieniu do człowieka, może ono stać się przewrotnością, wydaniem się na łup, zakuciem się w kajdany i nieusprawiedliwionym roszczeniem, którego żaden człowiek spełnić nie może”. Swój wigilijny list do Romana Ingardena z 1917 roku kończy go słowami: „teraz już ostatecznie żegnaj…”. Nie było to jednak zerwanie relacji. Miłość kobiety do mężczyzny Edyta Stein przeniosła w inny rejestr. Odkryła, że tylko Bóg może przyjąć całkowite oddanie. „Tylko Bóg może dać się w darze tak, że napełni sobą całą ludzką istotę nie tracąc przy tym nic z siebie samego”. W 1929 roku napisała do Ingardena: „wbrew Pańskiej prośbie nadal będę pisać per «Pan». Proszę nie podejrzewać, że robię to z jakichś powodów «natury moralnej». Chętnie przychyliłabym się do tej małej prośby. Byłoby to jednak nieszczere, gdyż niezgodne z moim odczuciem, a tego przecież sam Pan by nie chciał”. On był wówczas profesorem filozofii we Lwowie. Ona zajmowała się tłumaczeniem pism św. Tomasza z Akwinu, aż postanowiła całkowicie oddać się Bogu – jak sama to określiła – „w miłości o sobie zapominającej” i „wygaszać własne życie, by stworzyć w sobie miejsce dla życia Boga”. W 1933 roku wstąpiła do zgromadzenia karmelitanek w Kolonii-Lindenthal. „Całkowite oddanie jest zasadą życia zakonnego, a zarazem jedynym możliwym adekwatnym wspomnieniem kobiecych tęsknot” – napisała później.
Jej miłość była nie tyle dzieleniem się sobą, co oddawaniem się bez reszty. Nieustannym umieraniem dla innych. „Jeśli nie mogłabym dzielić losu z innymi, to moje życie nie byłoby nic warte” – oświadczyła w obozie przejściowym w Westerbork, gdy ktoś zapytał, czy może uda się ją jakoś ocalić przed wywiezieniem do Auschwitz. Nie chciała. Dołączyła do swojej siostry, Róży w bydlęcym wagonie, który zmierzał ku śmierci. Śmierć dla Edyty Stein jednak nie była końcem.
Monika FLOREK-MOSTOWSKA
Monika Florek-Mostowska ukończyła studia w Ośrodku Studiów Amerykańskich Uniwersytetu Warszawskiego oraz na Wydziale Rusycystyki i Lingwistyki Stosowanej UW, jak i Wyższą Szkołę Dziennikarstwa w Lille. Jest także absolwentką European Studies and Regionalism w European Academy w Bolzano. Pracowała w Radiu Wawa, współpracowała z Radiem Bis oraz „Sygnałami dnia” w Polskim Radiu. Po czteroletnim doświadczeniu pracy w tygodniku „Wprost” zajęła się publicystyką jako free-lancer. W Radiu Warszawa tworzyła i prowadziła audycje „Spory o wartości” oraz „Warszawski salon naukowy”. Współpracowała z tygodnikiem „Idziemy”, magazynami „Familia”, „Focus”, „Fronda”, a także z „Tygodnikiem Powszechnym”. W roku 2015 wydała Rozmowy o człowieku. Wywiady z ekspertami. Obecnie jest wiceprezeską Pallotyńskiej Fundacji Misyjnej Salvatti.pl
Recogito, rok XXIII, grudzień 2022