Z Achinoam NINI rozmawia Dariusz DŁUGOSZ
Achinoam NINI (NOA) – urodziła się 1969 roku w Hajfie w rodzinie pochodzenia jemeńskiego, która wyemigrowała do Stanów Zjednoczonych i osiadła w Nowym Jorku. Noa wyrastała w atmosferze Bronxu i Brodway’u. Pierwsze jej kompozycje pochodzą z dzieciństwa, któremu towarzyszyła nauka w High School For the Performing Arts. W wieku 17 laty decydując się na powrót do Izraela, Noa opuszcza Amerykę. W okresie walki Palestyńczyków o prawo do Autonomii odbywa obowiązkową służbę wojskową. Początki kariery sięgają studiów w renomowanej uczelni Izraela – Rimon School of Jazz and Contempory Music (Tel Awiw), gdzie poznaje wirtuoza gitary i sławnego kompozytora Gil Dora. Ich akustyczny duet staje się rewelacją estrady, czemu towarzyszy pierwsza płyta koncertowa: „Achinoam Nim and Gil Dor Live in Concert” (1991). W 1993 roku ukazuje się kolejny album „Achinoam Nini and Gil Dor” otwierający drogę na światowe estrady. Wielkim sukcesem stała się też płyta „NOA”. Noa i Gil Dor wyruszają na światowe tournée podbijając Europę Zachodnią i Amerykę oraz dając ekskluzywny koncert w Watykanie w 1994 roku. Producentem płyty „Calling” (1995) był legendarny Rupert Hine, współpracujący z Kate Bush, Tiną Turner i Rush! Rok 1998 to kolejny sukces Noa w roli Esmeraldy w music-hallu Notre Dame de Paris (muzyka Riccardo Cocciante). W spektaklu zastąpiła ją jednak piosenkarka francuska Helenę Segara. Od 1998 roku Paryż gościł Achinoam Nini wielokrotnie.
– Noa, powiedziałaś kiedyś, iż swego czasu, z powodu swojego pochodzenia, przeżyłaś kryzys tożsamości. Jego wyrazem jest pierwszy Twój przebój: I don’t know (Nie wiem).
– W wieku 15 lat, który był czasem „iluminacji”, poczułam się nieszczęśliwa i rozdarta pomiędzy tradycyjną kulturą moich rodziców, mówiących w domu po hebrajsku, a zewnętrznym światem, w Nowym Jorku. Zadawałam sobie pytanie: kim jest ta dziewczyna o śniadej skórze – Żydówką, Izraelitką, Jemenką czy Amerykanką? Tożsamość stała się dla mnie niemal obsesją. Chciałam koniecznie wiedzieć, kim naprawdę jestem!
– Dwa lata później powróciłaś do Izraela. Dlaczego opuściłaś Nowy Jork?
– Pragnęłam usamodzielnić się. Odpowiedzialność za siebie wyzwala dojrzałość! W czasie jednej ze swoich podróży do Izraela pokochałam mężczyznę, później poślubiłam go… Podziwiam ogromna mądrość swoich rodziców, którzy pozwolili dokonać samodzielnego wyboru i wyruszyć do Izraela. Obdarzyli mnie całkowitym zaufaniem.
– Twoja płyta „Calling” („Powołanie”) zdradza ogromną muzyczną pasję.
– Gdy miałam 18 lat, po odbyciu obowiązkowej służby wojskowej w Izraelu, zrozumiałam, że jesteśmy zwykłymi śmiertelnikami, że życie może być bardzo krótkie i że nie wolno zmarnować ani chwili! Trzeba poświęcić się temu, co nas pasjonuje. Ja uwielbiam śpiew, jest on moją wielką siłą! Uważam się za artystkę zdolną do przekazania wielu idei, choć czasu na to jest bardzo mało! Myślę, że trzeba wciąż zabiegać o pokój, gdyż jego alternatywą jest wojna. Jest ogromnie ważne, czy wychowamy nasze dzieci w duchu tolerancji i szacunku do innych! Moją muzyką pragnę odmienić umysły ludzi, skierować ich ku sprawom, których nie chcą dostrzec. Jeśli uda mi się przekazać moje idee i inspiracje, wierzę, że to zmieni widzenie innych. O to zawsze będę zabiegać!
– Czy uważasz, że muzyka jest językiem uniwersalnym?
– Rytm jest pierwszym sposobem komunikowania się, niezależnie od tego, skąd pochodzi i jakim językiem przemawia. Muzyka jest obecna na całym świecie i zbliża ludzi. Gdy gram solo na congas podczas koncertu, dla mnie i dla publiczności jest to najbardziej ekscytujący moment, dlatego na płycie nagrywamy także instrumenty perkusyjne osiągając mocniejszy, egzotyczny dźwięk.
– W 1994 roku śpiewałaś Ave Maria w Watykanie dla 100 tysięcy widzów i w obecności Jana Pawia II oraz Matki Teresy z Kalkuty. Jak wspominasz ten koncert?
– Koncert w Watykanie odbył się w ramach Międzynarodowego Roku Rodziny, więc nie dotyczyło to wyłącznie Kościoła. Pragnę jednak podkreślić, że to miejsce sprawiło, że było to ogromne wydarzenie… to najbardziej niezwykły moment w mojej karierze! Miałam szansę zaprezentowania swojej wersji Ave Maria, bardzo radykalnej z chrześcijańskiego punktu widzenia. Zmieniony tekst i osobiste emocje sprawiły, że była to moja modlitwa o pokój! Zaproszenie do Watykanu świadczy o ogromnym postępie. Jestem z tego bardzo dumna. Była to jedna z najważniejszych chwil w moim życiu!
– Maksyma św. Augustyna brzmiała „Kto śpiewa, modli się w dwójnasób”. Co myślisz o relacji: muzyka – modlitwa?
– Modlitwa towarzyszy mi zawsze, wyraziłam to w piosence Savior (Zbawiciel). Muzyka i śpiew są moim intymnym wybawieniem. Każdy z nas posiada swoje wartości i swojego Zbawcę, który chroni w codziennym życiu. Muzyka jest dla mnie wielką inspiracją, prowadzącą do poznania prawdy, odkrywania tajemnicy życia! Religia nadaje sens naszemu życiu, pozwalając dotykać Boga i ludzi, poznawać siebie wewnątrz. Muzyka wyzwala ku życiu i miłości!
– Twój pierwszy album „NOA” różni się od albumu „Calling”.
– Calling jest albumem mocniejszym w brzmieniu, co wynika z jego cyklicznego charakteru, gdyż wyraża przeszkody i trudności, które napotkałam w życiu. Kiedy nagrywałam płytę „NOA” moje nastawienie było krańcowo pozytywne. Z czasem wydoroślałam i dostrzegłam ważniejsze sprawy. „Calling” dotyka świata zewnętrznego: cierpienia zgwałconych kobiet w Bośni, problemu pokoju na Bliskim Wschodzie, cierpienia rodziców tracących swoje dzieci wskutek wojen lub terroryzmu. Ta płyta wyraża sprzeciw wobec zła i przemocy w każdej postaci!
– Jaki będzie Twój kolejny album? […]
– Mój gniew wobec otaczającego nas zła wciąż pozostaje taki sam. Jednak na swojej nowej płycie postanowiłam wyeksponować miłość i czułość, które mogą pokonać zło! Album będzie więc miał charakter bardzo osobisty, wręcz intymny. Napisałam już teksty piosenek, które aranżujemy wspólnie z Gil Dorem. Do współpracy zaprosiliśmy także niektórych artystów z Ameryki i myślimy o muzykach francuskich, z którymi się zaprzyjaźniłam, takich jak Jean-Jacques Goldman, Florent Pagny, czy Pascal Obispo. Prawdopodobnie któryś z nich weźmie udział w sesji nagraniowej. […]
„Nasza Rodzina”, nr 11-12 (650-651) 1998, s. 22-23.