Sacrum – jest z nami tam, gdzie o pomoc zwracamy się ku Bogu, do praw wiekuistych: Nie zabijaj! Marsz polskich matek przeciw mordowaniu ukraińskich dzieci przez rosyjskich żołnierzy odbył się w Warszawie 12 marca 2022 roku w godzinach popołudniowych. Nie tylko czytelnicy i członkowie Klubów „Gazety Polskiej” odpowiedzieli na apel dziennikarzy, tłumnie stawili się mieszkańcy stolicy i przyjezdni na placu Trzech Krzyży, po czym ruszyli pod ambasadę Federacji Rosyjskiej, głosząc hasła pokoju i sprzeciwu wobec wojny, jaką wywołał Władimir Putin przeciw niewinnym: „Matki wołają: przestańcie strzelać do dzieci!”
Nie ma dziś chyba w Polsce ani na świecie człowieka realnie myślącego, który by popierał zbrodniczą politykę rosyjskiego agresora, jednak dziwi i zatrważa niewiedza społeczeństwa Rosji o tym, że ich wojsko dokonuje w ukraińskich miastach ludobójstwa. Trudno uwierzyć, że nie ma tam całkowicie dostępu do prawdy wojennych działań, wygląda to raczej na zły nawyk, żeby nic nie widzieć, nic nie wiedzieć. Do czego doprowadzi świat pełen marzeń o „zielonym ładzie”, o nieustającym bogaceniu się, nie potrafiący jednak zdobyć się na rzeczowy osąd sytuacji, w jakiej żyją społeczeństwa Europy – z solidarnością mierzoną na centymetry rury? Czy komuś jeszcze przychodzi do głowy pytanie o to, kiedy Polska otrzyma reparacje za zniszczenia i kradzieże wojenne majątku naszego narodu od Niemiec i Rosji? Historia nie odpuszcza takich spraw i jak widać, jedno wiąże się z drugim.
Od wielu lat rozmawiam z moją matką Zofią o problemach, jakie niesie wojna, pisałam o tym kilkakrotnie na łamach „Recogito” – przeżyła sowiecki kołchoz, a gdy wracała jako osiemnastolatka do Polski w połowie 1946 roku, nie zdawała sobie sprawy, że w ojczyźnie będzie obywatelką drugiej kategorii jako córka bohatera bitwy warszawskiej zamęczonego w łagrze. Z tym piętnem musiałam żyć i ja, do dziś odczuwam w sobie jej lęki powracające nocą, smutek i ciągły niepokój, że rodzinny dom, to nie jest nic trwałego. Być może dlatego swojego miejsca szukałam w słowach wierszy, które mogę z sobą zabrać wszędzie i nikt mi ich nie odbierze, nie dopadnie mnie „za granicą zdania”.
Próbuję rozweselić Mamę zatroskaną nową wojną, gdy pokornie i cierpliwie odlicza godziny swojego życia. Przygotowuję dla niej ulubioną szarlotkę, opowiadam anegdoty o naszych przyjaciołach, lecz trauma zranionego dzieciństwa jest nie do odrobienia – często mówi, że nie potrafi się uśmiechać, a wtedy coś mnie ściska za serce, bo wiem, dlaczego tak jest, zdaję też sobie sprawę, że trudno o trwałe pocieszenie, że po prostu trzeba być blisko, by słuchać wciąż od nowa opowieści dziecka, które w nocy pod karabinami opuszcza rodzinny dom na zawsze. Nasze mieszkanie było i jest domostwem otwartym dla potrzebujących pomocy i duchowego wsparcia, wydaje się, że nie ma lepszej drogi dla świata niż wspólnota pielęgnująca nauki ewangelicznej troski o drugiego.
Matka odlicza godziny
W ratanowym fotelu bujanym –
z widokiem na winorośl pnącą się
nagim ramieniem po murze – matka
odlicza godziny spokoju na tej ziemi,
na której nie miała dobrego miejsca –
dom zburzony z dziewczęcym pokojem,
zsyłka do kołchozu z nowogródzkiej
grudy, a powrót w kolejne nieszczęścia.
Kiwa głową siwą nad tym światem
ponownie nieszczęsnym, pyta, kiedy
człowiek będzie bratu bratem, czy
nareszcie skończy się obecna
ducha klęska.
Cóż jej powiem oprócz serdecznego
wiersza jak grosz rzuconego z pomocą.
Jednak fraza – w obronie dzielnej kobiety
i męża, gdy idą przeciw złu nocą, trwa
z nimi, czuwa, wznosi ich ku górze
i zamiast płakać, zwycięża – jest
blisko ludzi najzwyczajniej świętych,
sacrum, mowa święta.
7 marca 2022 r.
Teresa TOMSIA
Teresa Tomsia – poetka, eseistka, animatorka kultury.
Recogito, rok XXII, marzec 2022