Najlepszy pomnik wieszcza, posąg dłuta słynnego francuskiego rzeźbiarza Antoine’a Bourdelle’a, stoi nad Sekwaną. W Paryżu znajduje się również kościół, w którym w roku 1834 wziął ślub. W Paryżu ujrzały światło dzienne jego dzieci i w Paryżu przeszedł sam siebie, wyczarowując ów ,,kamień grobowy położony ręką geniusza na starej Polsce naszej”, ową biblię polskości, jaką jest Pan Tadeusz. W Paryżu Mickiewicz wszedł do panteonu literatury światowej. Już za jego życia George Sand wyraziła się o III części Dziadów, że „ani Byron, ani Goethe nie byliby w stanie podobnych scen napisać” i że ,,od czasu łez i klątw rzucanych przez proroków Syjonu żaden głos nie zabrzmiał z taką siłą w obronie ujarzmionego narodu”.
A kiedy w kilka lat po śmierci wieszcza odsłaniano na cmentarzu Wielkiej Emigracji, w podparyskim Montmorency, jego pomnik, jeden z największych twórców literatury francuskiej Wiktor Hugo tak mówił: „Mówić o Mickiewiczu to znaczy głosić piękno, sprawiedliwość, prawdę, to znaczy wieścić prawo, o które on walczył, powinności, w których okazał się bohaterem, wieścić wolność, gdyż był jej apostołem i wyzwolenie wreszcie, bo był wyzwolenia zwiastunem”. Autor Nędzników powiedział wtedy, że „Mickiewicz umiał wywoływać i zaklinać stare cnoty, posiadające w sobie moc odmładzającą. Był kapłanem ideału, jego sztuka należy do wielkich, jego poezja tchnie natchnieniem świętych borów. Mickiewicz rozumiał jednakowo człowieka jak przyrodę. Jego pieśni pulsują świętym drżeniem rewolucji. Skazany i wygnany, pokonany — umiał mimo to wielkim głosem dopominać się o wyzwolenie swej ojczyzny. Albowiem geniusz wydzwania pobudkę ludom i w dawnych czasach należało to do proroków, dziś należy do poetów. Adam Mickiewicz jest jednym z wielkich trębaczy jutra!”
W nadsekwańskiej stolicy największy z piszących Polaków stanął 1 sierpnia 1832 roku. „Wieść o jego przybyciu obiegła […] wszystkie zakłady i miasta francuskie zapełnione uchodźstwem polskim, budząc radość i entuzjazm — czytamy w rozprawie Pierwsze kroki pielgrzyma, która wyszła spod pióra zmarłego kilka lat temu dyrektora Biblioteki Polskiej w Paryżu, Czesława Chowańca. W Besançon, na przykład, zebrana młodzież Uniwersytetu Wileńskiego i dawni koledzy poety samorzutnie przygotowują 8 sierpnia adres powitalny i odlewają z dukatów polskich pierścień. Dziękowali, że przybył na Wychodźstwo, aby „ozłocić gwiazdą nadziei tęskniące za Ojczyzną serca” i przesłali pierścień dla symbolicznych zaślubin poety z Emigracją i ze sprawą narodową, o którą odtąd wspólnie walczyć mieli.
Mickiewicz spędził w Paryżu ponad dwadzieścia lat. Stolicę Francji opuścił na dłużej jedynie w jesieni 1839 roku — wyjechał wtedy na rok do Szwajcarii, gdzie otrzymał katedrę literatury łacińskiej w Akademii Lozańskiej — oraz w początku 1847 roku, kiedy to powołał do życia w Rzymie jednostkę wojskową, która walczyła u boku Włochów przeciwko jednemu z zaborców Polski — Austrii, a która przeszła do historii pod mianem Legionu Mickiewicza. Po raz trzeci wyruszył wieszcz z Paryża w daleką wędrówkę 11 września 1855 roku. Udał się wtedy do Konstantynopola celem zorganizowania w Turcji nowego legionu polskiego. Znad Bosforu wróciły do Paryża w pierwszych dniach stycznia 1856 roku tylko jego zwłoki.
Pogrzeb Mickiewicza odbył się w poniedziałek 26 stycznia 1856 roku, najpierw w kościele świętej Magdaleny, w tym samym, gdzie siedem lat wcześniej zabrzmiały po raz pierwszy nad trumną Chopina akordy Marsza Żałobnego z Sonaty b-moll, a następnie w Montmorency, gdzie na miejsce wiecznego spoczynku odprowadziły proroka polistopadowego wychodźstwa tłumy emigrantów, a także Francuzi. Tych ostatnich do udziału w pogrzebie skłoniły inne względy aniżeli emigrantów. Patrzyli oni na polskiego wieszcza z innej perspektywy niż rodacy i w innych kategoriach widzieli jego wielkość. W ich oczach, a zwłaszcza w oczach najwybitniejszego z nich Jules Micheleta, Mickiewicz stanowił nie tyle sumienie polskiego „pielgrzymstwa”, co symbol Polski, a nawet całej Słowiańszczyzny.
Z Micheletem, wielkim zeszłowiecznym dziejopisarzem francuskim i artystą słowa w jednej osobie, zaprzyjaźnił się Mickiewicz w murach Collège de France — gdzie w roku 1840 rząd francuski powołał dla poety katedrę języka i literatur słowiańskich, a Michelet wykładał od 1838 do 1851. Więzy przyjaźni łączyły również wieszcza z innym profesorem Collège de France, pisarzem i filozofem, Edgarem Quinet, który wykładał historię języków i literatur południowoeuropejskich. Obaj ci francuscy uczeni romantyczni nie podzielali mistycznego, opartego na wierze w wielkie jednostki światopoglądu Mickiewicza, ale obydwaj długo (Michelet nawet do końca życia) znajdowali się pod urokiem jego potężnej osobowości i obydwaj zapożyczyli odeń jego natchnioną metodę wykładu. Mickiewicz zaś zaczął, pod ich wpływem, widzieć w wykładach sposób oddziaływania na opinię publiczną. Quinet sportretował swego polskiego przyjaciela w poemacie prozą Merlin czarodziej, gdzie Mickiewicz występuje jako mistyk, Adam Polak. Michelet natomiast pisał w jednym z listów do twórcy Dziadów: „Jest Pan dla mnie objawieniem i to nie tylko w jednym sensie — Pański Wschód rzuca nieoczekiwane światło na mój Zachód”. Michelet był nie tylko serdecznym druhem poety, ale również i gorącym orędownikiem Polski, której dzieje stanowią przedmiot jego Legendy o Kościuszce. W roku 1845 Mickiewiczowi i Quinetowi — Michelet nie wziął udziału w uroczystości — wręczono medal, na którym widniały profile trzech zaprzyjaźnionych i spowinowaconych ideowo profesorów.
Zamilknąwszy po napisaniu Pana Tadeusza jako poeta, Mickiewicz działał w Paryżu nie tylko jako profesor. Rozpoczęte w grudniu 1840 roku wykłady prowadził zresztą tylko przez cztery lata. Ważnym przejawem jego paryskiej działalności było sto pięćdziesiąt osiem dni 1849 roku, w trakcie których wychodził pod jego redakcją, międzynarodowy dziennik „La Tribune des Peuples”. W „Trybunie Ludów” Mickiewicz ogłosił kilkadziesiąt artykułów. Były one pisane w języku francuskim, w którym redaktor pisma wypowiadał się bardzo często. Dość powiedzieć, że blisko połowę spuścizny wieszcza stanowią teksty francuskie. Do takich tekstów należą między innymi zachowane fragmenty dramatu Konfederaci barscy i tragedii Jakub Jasiński, czyli dwie Polki. Obie sztuki napisał poeta dla chleba, ale pomimo wstawiennictwa George Sand i poety Alfreda de Vigny, Konfederaci nie weszli w Paryżu na afisz i nie został wystawiony na deskach scen francuskich Jakub Jasiński.
Teksty francuskie, mimo że liczne, są niejako produktem ubocznym twórczości Mickiewicza. Sławę wieszcza ugruntowały we Francji i w wielu innych krajach jego dzieła polskie, ściśle mówiąc tłumaczenia tych dzieł i rozgłos zjednany ich autorowi przez przyjaciół polskiego słowa.
W dziewiętnastowiecznej Francji oddźwięk znalazło przede wszystkim tłumaczenie Ksiąg narodu i pielgrzymstwa polskiego, którego dokonał przy pomocy polskiego wielbiciela Mickiewicza — Bogdana Jańskiego, młody publicysta Charles de Montalembert. Tłumaczenie to opatrzył poetyckim posłowiem ksiądz Félicité Robert de Lamennais — apostoł demokratycznego humanizmu, o którym Mickiewicz wyraził się, że „po naszych klęskach z 1831 roku to może jedyny z mężów politycznych Zachodu, który szczerze zapłakał nad upadkiem Polski”, a na którego pisarstwie Mickiewiczowskie Księgi odcisnęły swoje piętno. Słusznie bowiem zauważa Jerzy Zawieyski w książce Wawrzyny i cyprysy, że „ksiądz Lamennais czytając Księgi wiedział, w jaki sposób odezwać się teraz do ludu, nie tylko do swoich ziomków w Bretanii, ale do ludu Francji, ludu Europy, całego świata. Zawdzięcza to Mickiewiczowi. Jedno z płomiennych dzieł literatury francuskiej, Słowo wierzącego, napisane przez księdza Lammenais, zrodziło się z natchnienia polskiego poety. Zresztą faktu tego nie ukrywają Francuzi”.
W trzydzieści pięć lat po zgonie poety, w 1890 roku przywieziono doczesne szczątki Adama Mickiewicza na Wawel. Francja pożegnała go ustami rektora Collège de France, Ernesta Renana, który na cmentarzu w Montmorency zwrócił się do cienia poety: „Wielki i znakomity Kolego, w grobie królewskim, który przygotowało ci uwielbienie twoich rodaków, wspominaj Francję. Francja nie zapomina. Co raz pokocha, pokocha na zawsze. To, co oklaskiwała w twoich słowach, oklaskiwałaby i teraz. Trybunę, którą ci ofiarowała, ofiarowałaby ci bardziej wolną… Odejdź ku zasłużonej sławie, wracaj otoczony hołdami ludów, do tej ojczyzny, którą tak ukochałeś. Ograniczamy naszą ambicję do jednego: niech powiedzą na twoim grobie, że byłeś jednym z naszych, niech wiedzą w Polsce przyszłości, że istniała w dniach próby wolna Francja, która cię przyjęła, oklaskiwała i kochała”.
S. K.
Prezentowany tekst, sygnowany jedynie inicjałami, ukazał się w „Naszej Rodzinie” w marcu 1976 roku.
„Nasza Rodzina”, nr 3 (378) 1976, s. 8-11.