dnia pierwszego
verbum caro factum est et habitavit in nobis ‒
i zamieszkało Ciało wśród
świątyń kielichów monstrancji,
i zadomowiło się pośród
bloków familoków chałup
verbum caro factum est ‒
i stało się Słowo pokarmem
spróchniałych zębów owrzodziałych żołądków,
i stało się Słowo
niczym zjadany co dzień chleb
a przecież dzisiaj ‒
dwa tysiące lat temu,
było powiedziane:
accípite et manducate
bierzcie i jedzcie!
wzięliśmy więc i przejedliśmy
duchowe dziedzictwo Polski
accípite et bibite
wzięliśmy i przepiliśmy krew
Stanisława Wojciecha Jana Pawła
hoc fácite in meam commemorationem
i uczyniliśmy pamiątkę
ze ślubów jasnogórskich,
z walk o niepodległość,
z łez prześladowanych,
i odstawiliśmy na półkę ‒
niech nam przypominają,
byle nie upominają!
a przecież dzisiaj ‒
dwa tysiące lat temu
verbum caro factum est et habitavit in nobis
Słowo-Ciało zamieszkało
w znaku chleba i wina
w znaku kapłańskiej posługi
w znaku liturgii
a przecież dzisiaj ‒
dwa tysiące lat później
verbum caro est et habitat in nobis
Słowo nadal jest
pokarmem dla skłóconych ust Polaków
nadal jest
napojem dla spragnionych prawdy
nadal mieszka
wśród Polaków na obczyźnie
verbum vivit!
Słowo żyje od dwóch tysięcy lat
a Polska?
co z nią?
co z jej synkami i córkami?
Poloniae vivit!
Polska żyje od tysiąca lat,
tylko synkowie i córki dziwnie martwi i nieobecni…
ale to minie, wszystko minie…
Słowo pozostanie!
Ciało z mar powstanie!
dnia drugiego
Eli Eli lema sabachthani!
Boże mój, Boże mój, czemuś opuścił
kraj nasz zagubiony,
matki zapłakane po utracie synków-żołnierzy,
ojców zatopionych w szklanej butelce,
dzieci rozproszone za chlebem po świecie
Eli Eli…
ile jeszcze łez, ile krwi i potu
spłynie potokiem w czerń ziemi
nie słuchasz ‒
milczysz i patrzysz
na spazmy swojego Synka
Eli Eli… pragnę
ile pragnień pozostanie nieugaszonych,
ile próśb pozostanie niewysłuchanych
nie słuchasz ‒
milczysz i patrzysz
na agonię swojej Ojczyzny
wolisz przeklinać niebiosa lub piekła,
byleby nie słuchać wołania Polski.
wolisz milczeć, gdy widzisz niesprawiedliwość,
byleby nie mieć kłopotów.
wolisz patrzeć na agonię Ojczyzny z daleka,
byleby nie kazali ci jej ratować.
Eli Eli… przebacz im, bo nie wiedzą
nie wiedzą, że kopią własny grób,
nie wiedzą, że palą za sobą mosty,
nie wiedzą, że walczą ze swoim Wybawicielem,
przebacz im: bo nie chcą wiedzieć!
słuchasz ‒
milczysz i patrzysz
na bratobójstwa, polityczne kłótnie i targowice,
na darcie szat po umierającym Synku
wstydu nie masz?
taką samą karę ponosisz,
dlaczego więc unosisz się dumą sarmacką?
Panie, wspomnij na mnie ‒
mordercę nienarodzonego Abla,
na złodzieja srebrników,
kłamcę lustracyjnego,
zdrajcę narodu
Eli Eli… wspomnij!
dziś ze Mną będziesz w raju ‒
tylko nie myśl, że to będzie raj z gwiazdkami na niebieskim tle,
tylko nie myśl, że to będzie raj za darmo,
tylko nie myśl, że ten raj otwiera się stuknięciem
palca kaznodziei o ścianę konfesjonału
dziś ze Mną będziesz w raju ‒
tylko zaprzyj się samego siebie,
tylko weź krzyż i naśladuj Mnie,
tylko zostaw wszystko i pójdź za Mną
słuchasz ‒
milczysz i zamykasz oczy,
to zbyt trudna prawda
i nagle na scenę wbiega jakaś kobieta ‒
co ona tu chce?
czyż to jej sprawa?
tu dokonują się sprawy wagi państwowej!
tu dokonuje się zbawienie – męska rzecz!
lecz Ona słucha ‒
milczy i patrzy
El, Eli…
oto syn twój ‒
ten, co cię szarpał i wzbraniał ci wejść
oto syn twój ‒
ten, co cię bił, gdy zupa była za słona
oto syn twój ‒
ten, co cię gwałcił po pijaku
oto syn twój ‒
ten, co cię do roli kury domowej sprowadził
a on słucha ‒
czerwieniejąc i blednąc na przemian ‒
spuszcza oczy
na stopy Kobiety
Eli Eli…
oto Matka twoja ‒
którą będziesz kochał i szanował
oto Matka twoja ‒
którą będziesz wspierał w trudzie
oto Matka twoja ‒
której kruchości i delikatności będziesz bronił
oto Kobieta ‒
która cię zrodziła
oto Ojczyzna twoja ‒
której nie wolno ci sprzedać
a ty nie słuchasz ‒
wykłócasz się i patrzysz
jakby się wymknąć
z domu swojej Ojczyzny
Eli Eli… w Twoje ręce powierzam
wszystkich kłócących się pod Moim krzyżem,
wszystkich kupczących pod nim,
wszystkich uciekających spod niego,
w Twoje ręce powierzam Eli…
aby wszystko, co dobre ‒
wykonało się!
dnia trzeciego
wielka cisza i pustka trwa.
jeszcze się Morze Wyzwolenia za nami nie zawarło
i Baranek Paschalny nie na naszych stołach,
u nas ciągle krajobraz mogilny,
u nas ciągle
stabat Mater dolorósa!
u nas matka płacze,
u nas matka ciuła,
u nas matka emigruje ‒
to taka nasza narodowo-patriotyczna gra
stabat Mater dolorósa
stała za
klęczała za
siedziała za Ojczyznę!
lecz oto ktoś dziwny pojawił się na scenie,
niesie zapaloną świecę,
z głębi słychać okrzyki ‒
to kaganek oświaty!
przepuścić go, przepuścić!
czym chata bogata,
chleba ci u nas brak,
ale jakie potencjały intelektualne!
to nie kaganek, a kaganiec!, warknął ktoś,
chcą nam usta napchać ideologią,
aby zamilkły kontrargumenty!
i zamilkli wszyscy,
zapatrzeni w płomień,
a niosący zawołał ‒
lumen Christi!
światło Chrystusa!
i upadli na kolana,
zajęczeli w odpowiedzi ‒
Deo grátias!
Bogu niech będą dzięki,
że to tylko taki teatr,
że możemy już wracać do
świecących ekranów!
i tradycji stało się zadość!
stabat Mater dolorósa
stała za
klęczała za
siedziała za Ojczyznę!
nie, to nie koniec
nie, to nie teatr
nie jesteśmy przecież aktorami!
to się dzieje dzisiaj ‒
dwa tysiące lat temu,
Wielka Sobota trwa!
właśnie przechodzą przez morze nasi przodkowie
i stają u nieba bram ‒
Stanisław Wojciech Jan Paweł,
i wchodzą w światło
teraz nasza kolej,
teraz my stajemy u drzwi,
ale oto niebo zaryglowane,
i tylko cisza i pustka wokół trwa.
stabat Mater dolorósa
stała za
klęczała za
siedziała za Ojczyznę!
jakim prawem wzbrania się nam wejścia do raju!
my Polaczkowie, Sarmaty,
nam się należy
za cierpienia lat niewoli,
za hitlerowską okupację,
za terror stalinowski,
za stan wojenny,
za papieża-Polaka
i za Jasną Górę
wtedy z góry rozlega się głos ‒
czy wyrzekasz się nieuczciwości?
czy wyrzekasz się kłamstwa?
czy wyrzekasz się zdrady?
czy wyrzekasz się…
i zamilkli wszyscy,
i upadli na kolana
zajęczeli w odpowiedzi ‒
wyrzekamy się jako naród
wyrzeka się Polska!
wtedy z góry rozlega się głos ‒
czy wyrzekasz się ty?
i zaszemrali wszyscy,
i powstali z klęczek,
i zagrzmieli w odpowiedzi ‒
ani mi się śni!
stabat Mater dolorósa
stała za
klęczała za
siedziała za Ojczyznę!
a jednak szczęśliwa twoja wina, Polaczku,
choć nie chciałeś jej uznać,
o szczęśliwa wina,
nie ze względu na ciebie,
ale Tego, który ją zgładził!
Ten to, którego czciłeś li tylko wargami,
uwolnił twoje usta od kłamstwa,
Ten to, któremu oddawałeś cześć skrycie jedynie w sercu,
oczyścił twoje oblicze z nieuczciwości,
Ten to, którego zamknąłeś w skorupce tradycji,
uczynił cię wolnym.
stabat Mater dolorósa
stabat Mater Poloniae
stała…
klęczała…
siedziała…
oby nie na darmo!
2005-2010
Katarzyna KUROCZKA
Katarzyna Kuroczka (1977) – ur. w Chorzowie. Poetka, eseistka, literaturoznawca, doktor nauk humanistycznych. Stypendystka Ministra Kultury w dziedzinie literatury (2014, 2018). Współpracowała z instytucjami kultury na Górnym Śląsku, m.in. była kierownikiem działu krytyki literackiej miesięcznika społeczno-kulturalnego „Śląsk”. Autorka licznych tekstów naukowych, publicystycznych, eseistycznych i literackich oraz wywiadów z ważnymi postaciami kultury i nauki, m.in. z Wiesławem Myśliwskim, Henrykiem Wańkiem, Krzysztofem Czyżewskim i Weroniką Murek. Jej wiersze były tłumaczone na język rumuński i czeski. Najnowszy e-tomik poezji smuga (2021) dostępny jest na stronie Kuźni Literackiej. Fragmenty dramatu Ja, Gustaw (2014) były emitowane na antenie Radia Katowice. Mieszka w Mysłowicach.
Recogito, rok XXIV, kwiecień 2023