Jeżeli zaraz po pierwszej wojnie światowej nastąpiły tzw. szaleńcze lata wprowadzające nowy styl życia, który pobudził rozkwit artystyczny, to okres bezpośrednio po drugiej wojnie światowej charakteryzuje pojawienie się kierunku zwanego egzystencjalizmem, apoteoza ,,papieża” tego kierunku Jean-Paul Sartre’a. Paryska dzielnica Saint-Germain-des-Près stała się miejscem spotkań śmietanki intelektualnej. W najlepszym tonie było umawiać się ze znajomymi w „Café de Flore” czy ,,Deux Magots”, bo prócz naprawdę pięknego widoku na kościół i plac można było także obejrzeć sławnych ludzi.
Przypominam sobie, jak pewien paryski tygodnik literacki dowcipnie dawał dobre rady młodym studentom z prowincji, którzy w latach 1948-1949 wyruszali do stolicy. Między innymi zalecał im, aby zawsze mieli przygotowane jakieś powiedzenie Sartre’a, bo to dobrze usposabia rozmówców i robi dobre wrażenie w salonach. A ponieważ polski Paryż nie był gorszy od innego, ,,płukał sobie gardło” egzystencjalizmem, i mimo iż nie wszyscy wiedzieli, o co właściwie chodzi… Każdemu wolno! Tylko jednego nie mogłam zrozumieć: dlaczego ci sami, którzy zachwycali się Sartrem, odnosili się z takim lekceważeniem do polskiego udziału w kulturze świata, twierdząc na przykład, że w dziedzinie filozofii Polaków nie ma.
W swojej książce Aperçu de la philosophie de Wronski Jerzy Braun tłumaczy ten stan rzeczy zwyczajną ignorancją ze strony Polaków i niechęcią innych narodów do zapoznania się z pracami polskich filozofów. Braun rzuca zupełnie inne światło na to zagadnienie: nie tylko polska filozofia istnieje, ale dzięki swej odrębności ma zupełnie inne wymiary. Zmarły kilka lat temu Jerzy Braun książkę swą poświęcił człowiekowi, który w jego oczach, jak i w oczach wielu autorytetów nauki, stanowi kamień milowy w historii ludzkości, to jest Józefowi-Marii Hoene-Wrońskiemu.
Józef-Maria Hoene-Wroński urodził się w Wolsztynie dnia 24 sierpnia 1776 roku, zmarł w Paryżu dnia 9 sierpnia 1853. Pochowany został na starym cmentarzu w Neuilly. Przyjechał on do Francji w roku 1800, a posłuchawszy rady generała Dąbrowskiego, poświęca się tylko nauce. Pracuje w obserwatorium astronomicznym w Marsylii. W roku 1803 ogłasza pierwszą swą pracę po francusku Philosophie critique découverte par Kant. Postanawia wówczas uniwersalnie zreformować: filozofię, naukę, religię, politykę i wszystkie organizacje życia społecznego. Norwid mówił o nim, że to ,,największy myśliciel wszystkich czasów”.
W roku 1810 zawiera małżeństwo z córką znanego astronoma Sarrazin de Montferrier, osiedla się w Paryżu i przedstawia Akademii swe prace matematyczne ujęte w tzw. Loi suprême d’Algorithmie. Zostają one przychylnie ocenione, chociaż francuscy matematycy uważają jego metodę za zbyt filozoficzną. Polemiki i kłótnie z Akademią, ale ponad wszystko skandal wywołany procesem z bankierem Arsonem, który domagał się pieniędzy zaawansowanych Wrońskiemu „za cenę absolutu”, powodują iż wyjeżdża on do Anglii i przedstawia tam swoje prace do konkursu Royal Society of Science. Ich gigantyczne wymiary i różnorodność pomysłów Wrońskiego źle nastwia do niego koła naukowe angielskie – znowu więc kłótnia, odwołuje się do Parlamentu angielskiego i ofiarowanie Archiwum Royal Society teorii o płynach, prac geodetycznych i o mechanice niebieskiej (céleste) itd.
Powrócił do Paryża w roku 1823 i poświęcił się wyłącznie studiom filozofii absolutu. Jerzemu Braunowi Wroński przypomina uomo uniwersale, jakim był Leonardo da Vinci (mnie osobiście to i Pascala). Jego filozofia stanowi w historii myśli czysty „eksperyment transcendentalności”, rzeczywistości samej w sobie, przewyższającej ducha i świat. Tę koncepcję filozoficzną wyłonił w roku 1803.
Trudno w kilku wierszach wyczerpująco przedstawić tak obszerny zakres prac oraz ich autora, który jak pisze Trentowski, „jest wielki jako filozof, jako matematyk, jako humanista, a każdy aspekt jego wielkości zawiera w sobie element ponadludzkiej wielkości”. Przeszkodą tutaj jest także moja własna ignorancja. Każdy rozdział książki Jerzego Brauna wymagałby głębszego zapoznania się z dziełem Wrońskiego oraz z dziełami największych filozofów.
Mogę tylko podkreślić, iż wśród technicznych wynalazków Wrońskiego figuruje zasada kół opartych na pasie, co mogło służyć do prototypu czołgu; jego koncepcja „algorytmów” ma dzisiaj zastosowanie w cybernetyce; Wroński wynalazł sporo maszyn matematycznych, modeli do kalkulowania (czy to nie informatyka?) itd. Nie zgadzał się z naukowcami, którzy w owym czasie twierdzili, iż atom nie może być rozbity. Einstein przyznaje mu rację. Filozofia polska, przede wszystkim metafizyka twórczości ujawniła „trzeci świat”, to znaczy świat ducha, odkryła rzeczywistość samą w sobie nie podzieloną na byt i na myśl, a tą absolutną rzeczywistością jest akt twórczy. Metoda metafizyki polskiej jest la loi de la création, czyli kreacjonizm.
„Prawdą jest – dodaje Jerzy Braun – że zagadnienie twórczości coraz częściej ukazuje się w filozofii współczesnej i coraz więcej jest systemów i prądów spekulacyjnych, które okazują tendencje twórcze. W tym wypadku bergsonizm ze swą ewolucją twórczą nie stanowi wyjątku. Należy jednak zauważyć, że polski kreacjonizm, zainaugurowany filozofią absolutną Wrońskiego, jest o 100 lat wcześniejszy od podobnych prób filozofii europejskiej. Ponadto, porównywanie tych prób z metodą i precyzją idei polskiej filozofii twórczej zawsze przeważa na jej korzyść. Polska metafizyka twórczości i jej metoda są do dziś niedorównywalne”.
Jeszcze jedno słowo: Władysław Tatarkiewicz w niektórych pozycjach przyznaje Wrońskiemu wyższość nad Heglem.
Helena JANKOWSKA
Helena Jankowska współpracowała z pallotyńskim pismem w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych
„Nasza Rodzina“, nr 11 (446) 1981, s. 23.