Pewien bogaty szlachcic zaprosił do siebie na obiad znakomitego bajkopisarza francuskiego Jeana de La Fontaine’a (1621-1695) w przekonaniu, że będzie on śmiesznymi historyjkami zabawiał całe towarzystwo. Tymczasem poeta nic nie mówił, a po spożyciu posiłku wstał od stołu, skłonił się gospodarzowi i oświadczył, że musi wracać do Akademii. „Ależ ma pan jeszcze dużo czasu” – rzekł mu gospodarz. Na co bajkopisarz odpowiedział: „Wiem o tym, i dlatego pójdę dłuższą drogą”.
Pozwólcie, że i my, w tę ostatnią adwentową niedzielę, pójdziemy dłuższą drogą. Zamiast o jednym, będzie mowa o dwóch zwiastowaniach, o których wspomina Ewangelista Łukasz, a więc o „dyptyku zwiastowań”.
Dyptyk w sztuce sakralnej, to dwie tabliczki połączone zawiasami i składane na podobieństwo książki. Na owych tabliczkach umieszczano zazwyczaj malowane lub płaskorzeźbione przedstawienia o treściach religijnych, które służyły do prywatnych nabożeństw, najczęściej w podróży. Otóż, w Ewangelii Łukasza w rozdziale pierwszym, znajduje się właśnie takowy dyptyk: dyptyk zwiastowań. Najpierw zwiastowanie Zachariaszowi, a następnie Maryi z Nazaretu. Łukaszowi chodziło z pewnością o to, by ukazać podobieństwa i różnice pomiędzy tymi dwoma zwiastowaniami. W rzeczy samej, porównując je, możemy dostrzec pewien radykalny przełom. Nowy początek na nowe czasy! Przypatrzmy się nieco tym podobieństwom i różnicom.
Zacznijmy od różnic, bo jest ich więcej, przynajmniej cztery. Pierwsza, to miejsce Zwiastowania. W przypadku Zachariasza jest to świątynia jerozolimska, miejsce święte, miejsce obecności Boga. W przypadku Maryi jest to mała miejscowość w Galilei, Nazaret. Miasto to nie było szanowane przez „poprawnie myślących”. Wystarczy przypomnieć sobie interwencję Natanaela z Kany Galilejskiej: „Czy może być coś dobrego z Nazaretu?”. Maryja pochodzi więc z otoczenia świeckiego. I to jest bardzo ciekawa różnica. Zachariasz jest w miejscu „świętym”, Maryja zaś w miejscu „świeckim”. Można bowiem przebywać w miejscu świeckim i być ogarniętym przez łaskę. Można też mieszkać w domu Bożym, z Panem Jezusem pod jednym dachem, i być daleko od Boga!
Druga różnica dotyczy odbiorcy Zwiastowania. Zachariasz jest mężczyzną, kapłanem i teologiem, który przestrzega wiernie wszystkich przepisów Prawa. Maryja jest ubogą dziewczyną, która nie ma żadnych tytułów. Łukasz wskazuje tu na absolutną wolność Boga wobec wszelkich ludzkich przesłanek.
Kolejna różnica dotyczy oczekiwań bohaterów obu zwiastowań. W przypadku Zachariasza zwiastowanie jest spełnieniem pragnienia. On i Elżbieta pragnęli syna, bo mieć syna to mieć przyszłość! Maryja niczego nie pragnie poza pełnieniem woli Bożej. Podczas gdy Jan jest odpowiedzią na oczekiwania Zachariasza i Elżbiety, Jezus wykracza poza wszelkie oczekiwania Maryi. Któż by na przykład pomyślał, że ta prosta dziewczyna z maleńkiej wsi Głogowiec w powiecie łęczyckim, o banalnym nazwisku Kowalska, która uważała siebie za „maleńkie nic”, stanie się jedną z najbardziej popularnych mistyczek XXI wieku? To zdecydowanie dzieło Boże! Historia Maryi to potwierdza!
I ostatnia różnica, którą warto podkreślić. Dotyczy ona reakcji na słowo anioła. Zarówno Zachariasz jak i Maryja pytają anioła: „Jak to się stanie?”. Z tym, że tekst grecki bardziej wysubtelnia to pytanie, zaznaczając w ten sposób fundamentalną różnicę między jednym a drugim pytaniem. Faktycznie, Zachariasz pyta: Kata Ti, co oznacza po grecku: „po czym to poznam?”. Zachariasz prosi o gwarancję. Nie ufa zbytnio aniołowi. Chce dowodu, argumentu – jak zresztą większość mężczyzn. Maryja natomiast pyta: Pos, co oznacza: „jakim sposobem”. Ona nie prosi o gwarancję, chce tylko, żeby wskazać Jej drogę, aby mogła nią pójść. Kata Ti – gwarancja; Pos – wskazanie drogi. To jest bardzo ważna różnica. Bo Zachariasz kalkuluje, Maryja zaś czyni się dyspozycyjną na Boże niespodzianki.
Co zaś do podobieństw, zatrzymam się tylko na jednym. W obu opowiadaniach posłańcem jest anioł. A wiadomo, kiedy anioł jest posłany, chodzi zawsze o dzieło Boże! Zarówno w zwiastowaniu Zachariaszowi jak i w zwiastowaniu Maryi stawką jest radykalne pierwszeństwo Boga! I tu jest pies pogrzebany! Bo „wszystkie odpowiedzi, które nie sięgają aż do Boga, są za krótkie” (Benedykt XVI). Niestety, żyjemy w czasach globalizacji powierzchowności. Nie mamy czasu, by podumać, przemyśleć, skonfrontować, pomodlić się. Próbujemy zdobywać wszystko „guglowaniem”. Szybko i bez wysiłku. Ale tak się nie da, przynajmniej w sprawach Królestwa Bożego. Proszę zauważyć, że zanim padło to najważniejsze „tak” w historii świata, które wspominamy dziś w liturgii (Łk 1, 26-38), w Maryi dokonała się olbrzymia duchowa walka. To nie było kliknięcie myszką. Ewangelista Łukasz zapisał, że Maryja najpierw zmieszała się na słowa anioła; następnie gruntownie przemyślała sprawę: „rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie”; po czym spierała się z Bożym posłańcem: „jakże się to stanie, skoro nie znam męża”?
Aby pełnić wolę Bożą, potrzebujemy czasu na dziwienie się, zmieszanie, spieranie, rozeznawanie, uklęknięcie. „Niezdolność klęczenia, to istota diaboliczności – przekonywał jeden z Ojców Pustyni, bo diabeł nie ma kolan”. Natomiast, ten kto adoruje Boga, znajduje się we właściwym miejscu na tym świecie. Ma wyczucie właściwej miary i proporcji. Potwierdza, że jest człowiekiem, nie Bogiem.
I jeszcze jedno. W zwiastowaniu Zachariaszowi – podobnie zresztą jak w zwiastowaniu Maryi – spotykają się dwie rzeczywistości: ten, który wie jaki jest Bóg, bo stoi przed Nim, czyli anioł; i ten, który ma podtrzymywać u innych pamięć o Bogu, czyli kapłan. Ale rozgadane serce księdza Zachariasza nie ma tej samej receptywności co rozważające i milczące serce Maryi. „Milczenie usposabia do świętej modlitwy; a modlitwa i milczenie prowadzą do zjednoczenia z Bogiem – pisał św. Wincenty Pallotti. – Kto nie miłuje milczenia i modlitwy, ten w rzeczy samej nie chce zażyłego zjednoczenia z Bogiem”. Pomilczmy zatem nieco i podumajmy w oczekiwaniu na narodziny Jezusa. Czas pandemii i tzw. „rozszerzonego etapu solidarności” (28 grudnia-17 stycznia), jakby temu sprzyjał.
Stanisław STAWICKI
Jamusukro, 19 grudnia 2020 roku
Ks. Stanisław Stawicki. Pallotyn. Urodził się w 1956 roku w Kowalu. Wyższe Seminarium Duchowne w Ołtarzewie ukończył w 1982 i w tym samym roku przyjął święcenia kapłańskie. Przez wiele lat pracował na misjach w Rwandzie i Kamerunie (1983-1999), gdzie pełnił stanowisko mistrza nowicjatu (1990-1999). W roku 2003 na Wydziale Teologicznym jezuickiego Centre Sèvres w Paryżu obronił swoją pracę doktorską Współdziałanie. Pasja życia. Życie i działalność Wincentego Pallottiego (1795-1850), założyciela Zjednoczenia Apostolstwa Katolickiego. Przez trzy lata (do października 2011 roku) prowadził Międzynarodowe Centrum Formacji Pallotyńskiej „Cenacolo” przy Via Ferrari w Rzymie. W kwietniu 2012 roku został dyrektorem Pallotyńskiego Centrum Formacyjnego „Genezaret” w Gomie (Demokratyczna Republika Konga). W latach 2014-2017 był sekretarzem Zarządu Prowincji Chrystusa Króla w Warszawie. Od 2017 do 2020 roku był kustoszem kościoła Santissimo Salvatore in Onda w Rzymie.W grudniu 2020 rozpoczął pracę w bazylice Matki Boskiej Królowej Pokoju w Jamusukro, od 1983 roku stolicy konstytucyjnej Wybrzeża Kości Słoniowej.
Recogito, rok XXI, grudzień 2020