Pochwała miłowania! Dumka na XXXI Niedzielę Zwykłą (Mk 12, 28-34)

Bez tytułu (Giyyammavalasa Mandal, 2024) © Kishore Raju Beezam

Interesujący jest ten dialog Jezusa z jednym z uczonym w Piśmie. Właściwie nie łatwo się w nim dopatrzeć, kto tu jest mistrzem, a kto uczniem, bo zdaje się, że ów anonimowy uczony chce sprawdzić, jaką znajomość Prawa ma Pan Jezus. Mówi bowiem do niego: „Bardzo dobrze, Nauczycielu, słusznie powiedziałeś” – tak, jakby chciał wystawić Jezusowi ocenę, laurkę.

Jezus, ze swej strony, też nie jest dłużny uczonemu w Piśmie, oceniając go na swój sposób, choć bardziej ostrożnie: „Niedaleko jesteś od Królestwa Bożego” – powiada.

To „niedaleko jesteś”, jest bardzo intrygujące. Być może owa ostrożność ze strony Jezusa podyktowana została małym, niemal niezauważalnym niuansem w ich wymianie zdań.

Otóż, gdy uczony w Piśmie powtarza odpowiedź Jezusa o najważniejszym przykazaniu, zmienia ją w subtelny sposób. Chrystus mówi: „Będziesz miłował Pana Boga swego”; „Będziesz miłował swego bliźniego” – podkreślając w ten sposób rolę osoby, która ma kochać Boga i bliźniego. Natomiast uczony w Piśmie używa formy bezosobowej: „Miłować Go całym sercem… i miłować bliźniego jak siebie samego” – powiada.

Jest to forma bezokolicznikowa, która oznacza pewien dystans.  Takie ot, stwierdzenie prawdy ogólnej, w której nie pojawia się ten, kto powinien kochać.

Być może Jezusowi chodziło właśnie o to, aby uczony przeszedł od wiedzy o miłości do samej miłości. A to zakłada zaangażowanie. Nie wystarczy bowiem tylko mówić, co jest słuszne; wiedzieć jak żyć, ale żyć według tego, co się wie. A to zupełnie inna rzecz.

Istnieje jeszcze jedna subtelna różnica pomiędzy rozumieniem pierwszego ze wszystkich przykazań przez Jezusa i przez uczonego w Piśmie. Otóż, Jezus rozpoczyna swoją odpowiedź od zwrotu „Słuchaj Izraelu”,którego brak w wypowiedzi uczonego. Dlaczego to jest ważne?

A no dlatego, że miłować Boga całym sercem, umysłem i wolą nie jest czymś, co możemy sobie sami wyprodukować, wymyśleć i zrealizować. Taka miłość wynika ze słuchania Bożego Słowa i postępowania zgodnie z tym do czego ono nas zaprasza. A to jest coś więcej niż zewnętrzne spełnianie praktyk religijnych czy wypełnianie kultu w oderwaniu od naszego codziennego życia.

Inaczej mówiąc, miłości nie da się zadekretować. Nawet Bóg nie chce tego uczynić. Żeby kogoś pokochać – trzeba z nim wejść w relację; trzeba wsłuchiwać się w niego.

I jeszcze jedno. Oscar Wilde powiedział kiedyś, że „Kochać samego siebie – to początek romansu na całe życie”. To bardzo mądre, bo kochać samego siebie to tylko „początek”. Obyśmy nie zatrzymywali się na samym początku, ale dali się porywać na głębokie wody miłości, tzn. zaczynać od siebie, lecz nie kończyć na sobie; poznawać siebie, lecz nie koncentrować się na sobie; uważać siebie za punkt wyjścia, lecz nie za cel.

Stanisław STAWICKI

Ks. Stanisław Stawicki. Pallotyn. Urodził się w 1956 roku w Kowalu. Przez wiele lat pracował na misjach  w Rwandzie, Kamerunie, Kongo i Wybrzeżu Kości Słoniowej. Sześć lat spędził w Rzymie. Równie sześć  w Paryżu, gdzie w 2003 roku na Wydziale Teologicznym jezuickiego Centre Sèvres obronił pracę doktorską Współdziałanie. Pasja życia. Życie i sposób życia Wincentego Pallottiego (1795-1850). W sierpniu 2021 powrócił do Paryża, gdzie do września 2024 roku pracował jako proboszcz parafii Świętych Jakuba i Krzysztofa w XIX dzielnicy zwanej „La Villette”. Obecnie pełni funkcję ojca duchownego i wykładowcy w Wyższym Seminarium Duchownym w Ołtarzewie koło Warszawy. Jest autorem trzech pozycji książkowych w języku polskim: Sześć dni. Rekolekcje z Don Vincenzo (Apostolicum, Ząbki 2011), Okruchy pallotyńskie na dzień dobry i dobranoc (Apostolicum, Ząbki 2017) oraz Okruchy pallotyńskie znad Tybru (Apostolicum, Ząbki 2021).

Recogito, rok XXV, listopad 2024