
Jak co roku, Niedzielą Palmową rozpoczynamy ostatni tydzień Wielkiego Postu, zwany również Wielkim Tygodniem. Niedziela Palmowa łączy w sobie dwa wydarzenia: triumfalny wjazd Jezusa do Jerozolimy i Jego mękę. Te dwa wydarzenia, zgoła odmienne, naznaczone są trzema okrzykami:
Hosanna. To okrzyk triumfu i radości, któremu towarzyszyło słanie swych płaszczów na drodze, obcinanie gałązek z drzew i ścielenie ich pod stopami Jezusa.
Barabasza. To gromko wykrzyczana odpowiedź na pytanie Piłata o to, którego wybierają, który jest im bliższy: Jezus czy Barabasz?
Ukrzyżuj Go. Tak zawołali wszyscy tam obecni, kiedy Piłat bezradnie umywając ręce pytał: Cóż, więc mam uczynić z Jezusem?
To wszystko przypomina nam o tym, że droga chrześcijanina, to droga uniżania się. Jezus uniżył siebie samego. Nie dlatego, że był masochistą; nie dlatego, by odegrać jakąś wzruszającą scenkę. Jego uniżenie się nie było przecież li tylko cierpieniem ostatnich dni życia. To uniżenie rozpoczęło się w momencie Wcielenia, gdy Bóg nieogarnięty, niewyrażalny i nieskończony – staje się zwykłym człowiekiem, z wszystkimi etapami rozwoju, aż do śmierci.
Kiedy my próbujemy na różne sposoby uczynić z siebie bożków, których inni mają słuchać, podziwiać i czcić, Bóg staje się kimś śmiertelnym, by być bliżej nas. Ten, który wie wszystko, ogranicza swoją wiedzę. Ten, który jest Królem, klęka przed brudnymi nogami swoich uczniów i myje je. Ten, który stoi za początkiem każdego życia, zostaje przybity do drzewa krzyża i umiera.
Dlatego też w Wielkim Tygodniu nie chodzi o to, by być posępnym i smutnym, ale o to, by być wdzięcznym za to co Jezus uczynił dla naszego zbawienia. Chodzi też o to, by w szkole Jezusa uczyć się być drugim, nie pierwszym! By nie żyć tylko dla siebie i nie umierać dla siebie.
I jeszcze jedno. Zawsze, kiedy zanurzamy się w cierpieniu Jezusa, stajemy przed naszym własnym cierpieniem jakimkolwiek by ono było: psychicznym, fizycznym, duchowym… Nikt cierpienia nie szuka. Chrześcijanie nie są masochistami, ale prędzej czy później, życie każdego z nas przechodzi przez ciemną noc: różnego rodzaju kryzysy, choroby, rozstania… Owa noc przychodzi czasami niespodziewanie; niekiedy przez nasze wybory sami się w niej pogrążamy; bywa i tak, że jesteśmy tymi, którzy gaszą światło. Jakby nie było, w każdym położeniu próbujemy odnaleźć drogę powrotną do domu. Otóż w swoim opisie męki Pańskiej, ewangelista Łukasz daje nam przykłady różnorakich prób odnalezienia drogi powrotnej. Jego relacja rozciąga się od wieczora do świtu, od wieczerzy Jezusa z uczniami do świtającego szabatu (Łk 23, 54). Być może Łukasz chce nam po prostu powiedzieć, że podczas każdej nocy Bóg nie tylko nas nie opuszcza, ale przechodzi przez nią razem z nami.
Stanisław STAWICKI
Ks. Stanisław Stawicki. Pallotyn. Urodził się w 1956 roku w Kowalu. Przez wiele lat pracował na misjach w Rwandzie, Kamerunie, Kongo i Wybrzeżu Kości Słoniowej. Sześć lat spędził w Rzymie. Równie sześć w Paryżu, gdzie w 2003 roku na Wydziale Teologicznym jezuickiego Centre Sèvres obronił pracę doktorską Współdziałanie. Pasja życia. Życie i sposób życia Wincentego Pallottiego (1795-1850). W sierpniu 2021 powrócił do Paryża, gdzie do września 2024 roku pracował jako proboszcz parafii Świętych Jakuba i Krzysztofa w XIX dzielnicy zwanej „La Villette”. Obecnie pełni funkcję ojca duchownego i wykładowcy w Wyższym Seminarium Duchownym w Ołtarzewie koło Warszawy. Jest autorem trzech pozycji książkowych w języku polskim: Sześć dni. Rekolekcje z Don Vincenzo (Apostolicum, Ząbki 2011), Okruchy pallotyńskie na dzień dobry i dobranoc (Apostolicum, Ząbki 2017) oraz Okruchy pallotyńskie znad Tybru (Apostolicum, Ząbki 2021).
Recogito, rok XXVI, kwiecień 2025