Nauczyliśmy się, i tego uczymy innych, że „bez pracy nie ma kołaczy”; albo, że „od chleba aż do nieba wszystko pracą zdobyć trzeba”.
Pan Bóg tymczasem prezentuje nam nieco inną taktykę. Zanim zdążymy oswoić się z tym światem, już czyni nas swoimi dziećmi. Zanim zdążymy zrozumieć cokolwiek z Jego świętego misterium, On już się nam udziela…
Tak było w życiu Maryi. Zanim wyrzekła: „Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa twego” – Bóg udzielił Jej kredytu zaufania i uczynił Ją pełną łaski. I o tym właśnie przypomina nam dogmat o Niepokalanym Poczęciu.
Jak każdy dogmat maryjny, mówi on bardziej o Bogu i o Jego tajemniczym działaniu, niż o samej Maryi. Bo Bóg jest zawsze pierwszy! Do Niego należy też ostatnie słowo.
Maryja, jak każdy z nas, jest stworzeniem. To On jest autorem jej świętości i źródłem jej Niepokalanego Poczęcia. Niepokalane Poczęcie Maryi to po prostu najtwardszy dowód na to, że „dla Boga nie ma nic niemożliwego”.
Święty Wincenty Pallotti nazywa Maryję: „Całą z Boga i zawsze w Bogu”. Oto dlaczego Maryja stała się wzorem człowieczeństwa i kobiecości najwyższej próby. Bo Maryja jest człowiekiem i kobietą, ale jest owym człowiekiem i kobietą inaczej niż wszyscy.
I tu należy włączyć dogmat o Niepokalanym Poczęciu (jeśli się w dogmaty wierzy). Inaczej mówiąc, jej człowieczeństwo i jej kobiecość naznaczone są owym stanem niepokalania: „zachowana jako nietknięta od wszelkiej zmazy grzechu pierworodnego” – jak głosi dogmatyczne sformułowanie.
Mamy w genach jakąś nieodpartą złość zwaną grzechem pierworodnym. Ona była właśnie w tym sensie niepokalana. Co nie znaczy, że nie miała pokus. Miał je przecież jej syn, Bóg człowiek. Ale umiała je zawsze odpierać.
I jeszcze jedno. Wśród wielu cech Maryi, jakie artyści i twórcy chcieli utrwalić, jest jej niezwykłe piękno, widoczne w postaci, w twarzy, w oczach, w spojrzeniu Maryi… Tak zresztą opisują Maryję wszyscy, którym zechciała się Ona ukazać. A gdy artyści pod ich dyktando starali się oddać urok Pięknej Pani, słyszeli zawsze to samo: obraz jest ładny, ale Ona w rzeczywistości była piękniejsza…
Jest taka zabawna scena w filmie o św. Bernadecie Soubirous. Gdy artysta rzeźbiarz dokończył pracy nad figurką Matki Bożej z Lourdes, wyrażanie zadowolony z siebie woła Bernadetę i pyta: „I co, podoba się? Taką była?”.
Bernadetta nieco zmieszana odpowiada: „C’est ça, et ce n’est pas ça / Trochę tak, i trochę nie”! Dosłownie: „To to, i to nie to”. Dlaczego? Bo piękno Maryi nie jest zakotwiczone w proporcjach ciała, lecz w proporcjach duszy. Im głębsze życie duchowe, im bardziej duch nad ciałem panuje, im więcej w kimś duchowej przestrzeni, tym piękniejszą staje się osoba. I dlatego bez wątpienia najpiękniejszą jest Notre-Dame, od której chcemy uczyć się jak odpowiadać całym sobą na Boże wezwania.
Stanisław STAWICKI
Ks. Stanisław Stawicki. Pallotyn. Urodził się w 1956 roku w Kowalu. Przez wiele lat pracował na misjach w Rwandzie, Kamerunie, Kongo i Wybrzeżu Kości Słoniowej. Sześć lat spędził w Rzymie. Równie sześć w Paryżu, gdzie w 2003 roku na Wydziale Teologicznym jezuickiego Centre Sèvres obronił pracę doktorską Współdziałanie. Pasja życia. Życie i sposób życia Wincentego Pallottiego (1795-1850). W sierpniu 2021 powrócił do Paryża, gdzie do września 2024 roku pracował jako proboszcz parafii Świętych Jakuba i Krzysztofa w XIX dzielnicy zwanej „La Villette”. Obecnie pełni funkcję ojca duchownego i wykładowcy w Wyższym Seminarium Duchownym w Ołtarzewie koło Warszawy. Jest autorem trzech pozycji książkowych w języku polskim: Sześć dni. Rekolekcje z Don Vincenzo (Apostolicum, Ząbki 2011), Okruchy pallotyńskie na dzień dobry i dobranoc (Apostolicum, Ząbki 2017) oraz Okruchy pallotyńskie znad Tybru (Apostolicum, Ząbki 2021).
Recogito, rok XXV, grudzień 2024