Ponoć tylko około 7% naszej komunikacji zależy od słów. Reszta jest przekazywana – najczęściej nieświadomie – gestami, intonacją głosu, interpunkcją, akcentem lub po prostu ciszą. Ot i dlaczego, mimo wykwintnie skonstruowanych i przemyślanych zdań, komunikowane przez nas przesłanie mija się często z naszymi intencjami. Więcej, nie tylko to, co staramy się przekazać ujawnia naszą tożsamość, ale też to, jak reagujemy na rzeczywistość, która nas otacza. Innymi słowy, życie nieuchronnie nas ujawnia. Mówi o wiele więcej niż słowa, które wypowiadamy.
Potwierdza to dzisiejsza Ewangelia (J, 1, 6-8;19-28). Podobnie bowiem było z Janem Chrzcicielem. Pozwalał widzieć się takim jakim naprawdę był. Nie udawał innego. Uznawał swoje granice: „Nie jestem” – odpowiadał zdecydowanie! Nie jestem światłością, ale świadkiem Światłości. Nie jestem oblubieńcem, ale przyjacielem Oblubieńca. Nie jest Słowem, ale głosem Słowa.
W kontekście galopującego dziś narcyzmu, gdzie każdy stara się być w centrum uwagi, Jan Chrzciciel jawi się więc jako anty-Narcyz. Potrafi rozpoznać różnicę między sobą a innymi, odnajdując swoją tożsamość w służbie. Wie, kiedy i jak zejść ze sceny. Opuszcza świątynię, to znaczy strukturę władzy i zabezpieczonego dobrobytu. Nie nosi szat kapłańskich, chociaż miał do tego prawo, należał bowiem do kasty kapłańskiej. Nie przebywa w miejscach, które zazwyczaj zamieszkują księża. Idzie na pustynię. Podejmuje ryzyko przejścia przez życie niezauważonym. Ale właśnie w ten sposób jego życie rodzi pytania i wskazuje na Innego.
I jeszcze jedno. Trzecia niedziela Adwentu zwana jest niedzielą „Gaudete”, od pierwszego słowa antyfony, która w języku łacińskim brzmi „Gaudate”, czyli „Radujcie się”! Nie myślę, że radość jest czymś, za czym należy gonić! Wydaje mi się, że leży ona pomiędzy zadaniami, jakie z chwili na chwilę wyznacza nam życie, a wytrwałością z jaką się ich podejmujemy. Wydawać się to może paradoksalne, ale to właśnie w podejmowaniu prostych życiowych wyzwań tkwi sekret prawdziwej radości. Bo życie ma to do siebie, że nigdy nie przestaje proponować. Zawsze i obficie podsuwa nam zadania oczekując nań odpowiedzi.
Zmarły w 2005 roku francuski filozof Paul Ricoeur, którego twarz nadzwyczaj uspokajała (miałem okazję uczestniczyć w kilku wykładach prowadzonych przez tego protestanckiego myśliciela), mówił w jednym z wywiadów, że dla niego „najpiękniejszą ikoną Boga jest pogodna twarz chrześcijanina”. Innymi słowy, każdy nosi „swego Boga” na twarzy!
Podobnie myślał św. Wincenty Pallotti. „Święta radość i duchowe szczęście, będąc drogocennymi owocami Ducha Świętego – pisał w tzw. Wielkiej Regule – są cechami, które wyróżniają prawdziwe sługi Boże. Niech więc pamiętają, że jeśli zabraknie im tych cech, niewiele dusz doprowadzą do Boga, ponieważ na ich widok (twarz), niewielu zostanie pociągniętych do naśladowania Pana naszego Jezusa Chrystusa”.
Stanisław STAWICKI
Jamusukro, 12 grudnia 2020 roku
Ks. Stanisław Stawicki. Pallotyn. Urodził się w 1956 roku w Kowalu. Wyższe Seminarium Duchowne w Ołtarzewie ukończył w 1982 i w tym samym roku przyjął święcenia kapłańskie. Przez wiele lat pracował na misjach w Rwandzie i Kamerunie (1983-1999), gdzie pełnił stanowisko mistrza nowicjatu (1990-1999). W roku 2003 na Wydziale Teologicznym jezuickiego Centre Sèvres w Paryżu obronił swoją pracę doktorską Współdziałanie. Pasja życia. Życie i działalność Wincentego Pallottiego (1795-1850), założyciela Zjednoczenia Apostolstwa Katolickiego. Przez trzy lata (do października 2011 roku) prowadził Międzynarodowe Centrum Formacji Pallotyńskiej „Cenacolo” przy Via Ferrari w Rzymie. W kwietniu 2012 roku został dyrektorem Pallotyńskiego Centrum Formacyjnego „Genezaret” w Gomie (Demokratyczna Republika Konga). W latach 2014-2017 był sekretarzem Zarządu Prowincji Chrystusa Króla w Warszawie. Od 2017 do 2020 roku był kustoszem kościoła Santissimo Salvatore in Onda w Rzymie.W grudniu 2020 rozpoczął pracę w bazylice Matki Boskiej Królowej Pokoju w Jamusukro, od 1983 roku stolicy konstytucyjnej Wybrzeża Kości Słoniowej.
Recogito, rok XXI, grudzień 2020