
Pan Jezus zabiera ze sobą Piotra, Jana i Jakuba, i wchodzą na wysoką górę. Dlaczego tylko trójkę zabrał z sobą, a nie wszystkich, i czemu akurat tych trzech, a nie innych? Nie wiemy! I Ewangelia nie daje na te pytania odpowiedzi! Ale dlaczego liturgia Wielkiego Postu zwraca naszą uwagę na to wspinanie się na górę?
Bo takim jest nasze codzienne życie. Faktycznie, bohaterowie dzisiejszej sceny ewangelicznej, zanim ujrzeli Jezusa przemienionego i wykrzyknęli: „Mistrzu, dobrze, że tu jesteśmy”, musieli owe wdrapywanie się na górę zapłacić suchością w ustach, poodzieranymi stopami, czy przyśpieszonym oddechem…
Wielki Post to doskonała okazja, by podjąć bardziej świadomie ową wędrówkę na górę własnego przemienienia, tak abym nauczył się patrzeć na moje życie „z góry”, czyli z Bożej perspektywy. Wszystko bowiem w życiu człowieka ma wymiar pionowy (ks. Janusz Pasierb). Wszystko odnosi się do Boga: praca, miłość, cierpienie, nauka, wychowanie, sztuka, polityka… Wielki Post jest po to właśnie, by odzyskać pion. To spojrzenie może nam uświadomić, że ziemia nie jest celem, lecz drogą do celu. Chrześcijanin należy do nieba. Ono jest jego ostatecznym i najważniejszym celem.
Każdy z nas ma oczywiście swoją własną drogę i swoją własną górę Tabor. Za to Przewodnika mamy jednego. Ot i dlaczego Jezus bierze nas dziś za rękę – jak kiedyś Piotra, Jana i Jakuba – i prowadzi wysoko. Istotny jest ów ruch w górę, czyli w stronę Boga.
I jeszcze jedno. To, czego Piotr, Jan i Jakub byli świadkami, zwykliśmy potocznie nazywać „Przemienieniem Pańskim”. Otóż, „przemienienie” w języku oryginalnym Ewangelii pochodzi od czasownika metamorphoó [metamorfoza], co można tłumaczyć jako „czynność, która przemienia zewnętrzną formę zgodnie z wewnętrzną istotą”. Inaczej mówiąc, biblijna metamorfoza Jezusa polega na uzewnętrznieniu Jego wewnętrznej istoty, a Jego istotą jest Światłość: „Ja jestem światłością świata. Kto idzie za Mną, nie będzie chodził w ciemności, lecz będzie miał światło życia” (J 8,12).
Otóż na Górze Przemienienia światłość się wcieliła i bije z Jego Twarzy; jest wręcz fizyczna. Twarz jest tym, co najbardziej przyciąga uwagę ludzi. Żeby spotkać drugiego człowieka, patrzy mu się w twarz. Trzeba spotkać jego oczy. Odczytać nastrój, wnętrze. Twarz jest kluczowa. Jest warunkiem zaistnienia relacji.
By moja twarz promieniowała podobieństwem do Boga, należy odżywiać ją modlitwą; „wcierać” niejako tę modlitwę w skórę, bo to ona przemienia nasze twarze. Faktycznie, ewangelista Łukasz zwraca uwagę na pewien szczegół, o którym nie wspominają inni ewangeliści, a mianowicie, że Przemienienie miało miejsce podczas modlitwy: „Gdy się modlił, wygląd Jego twarzy się odmienił…”.
Twarz człowieka zwrócona ku Bogu przemienia się. Ci, którzy się naprawdę modlą, stają się inni, także fizycznie. Wyczuwamy u nich głębię nieobecną u tych, którzy modlitwy tylko odmawiają, bez spotykania się twarzą w twarz. A w twarz możemy Mu spojrzeć tylko poprzez Jezusa lub wcale.
Stanisław STAWICKI
Ks. Stanisław Stawicki. Pallotyn. Urodził się w 1956 roku w Kowalu. Przez wiele lat pracował na misjach w Rwandzie, Kamerunie, Kongo i Wybrzeżu Kości Słoniowej. Sześć lat spędził w Rzymie. Równie sześć w Paryżu, gdzie w 2003 roku na Wydziale Teologicznym jezuickiego Centre Sèvres obronił pracę doktorską Współdziałanie. Pasja życia. Życie i sposób życia Wincentego Pallottiego (1795-1850). W sierpniu 2021 powrócił do Paryża, gdzie do września 2024 roku pracował jako proboszcz parafii Świętych Jakuba i Krzysztofa w XIX dzielnicy zwanej „La Villette”. Obecnie pełni funkcję ojca duchownego i wykładowcy w Wyższym Seminarium Duchownym w Ołtarzewie koło Warszawy. Jest autorem trzech pozycji książkowych w języku polskim: Sześć dni. Rekolekcje z Don Vincenzo (Apostolicum, Ząbki 2011), Okruchy pallotyńskie na dzień dobry i dobranoc (Apostolicum, Ząbki 2017) oraz Okruchy pallotyńskie znad Tybru (Apostolicum, Ząbki 2021).
Recogito, rok XXVI, marzec 2025