
Francuski karmelita, ojciec Jean-Gabriel Rueg, jest autorem wydanego niespełna miesiąc temu eseju pod tytułem Ojciec marnotrawny [Le Père prodigue]. Książka ma na celu zanurzyć czytelnika w jednej z najbardziej znanych przypowieści ewangelicznych, tej o synu marnotrawnym.
Nie pierwszy raz przypowieść zawarta w 15. rozdziale Ewangelii Łukaszowej, którą czytamy tej niedzieli, zostaje „opatrzona” takim właśnie tytułem: Ojciec marnotrawny. Już w 1999 roku na łamach dominikańskiego miesięcznika w „W drodze” (nr 12), polski biblista ks. Michał Czajkowski (1934-2025) pisał: „Ośmielam się mówić o Bogu jako Ojcu marnotrawnym, aby sprowokować. Zauważmy Jego Boską rozrzutność, hojność ponad miarę, szczodrobliwość przekraczającą wszelkie kryteria rozumności i sprawiedliwości, szeroki gest, szaleństwo — w przebaczaniu, w łasce, w miłości”.
No właśnie! Przyzwyczailiśmy się nazywać tę opowieść „Przypowieścią o synu marnotrawnym”, a przecież jakkolwiek byśmy czytali ten tekst, nie znajdziemy w nim przymiotnika „marnotrawny”, bo tak naprawdę, jest to opowieść o Ojcu Miłosiernym, który nigdy nie żałuje nam swoich darów; o Bogu nieustająco poszukującym człowieka, bo pragnącym, aby „wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2, 4).
Tak działa Bóg: wypatruje, wybiega naprzeciw, przyznaje się do istniejących więzi cokolwiek by się w naszym życiu stało, nie zraża się naszymi pretensjami, językiem, tonem; nie robi wyrzutów, nie wypomina, nie analizuje zła… Raduje się! Więcej: sformułowanie „znów się odnalazł” sugeruje, że prawdopodobnie niewłaściwych wyborów w życiu młodszego brata było więcej, ale Ojciec się tym nie zraził.
I jeszcze jedno. Nadejdzie kiedyś taki dzień – a dla wielu z tych, którzy mnie czytają już nadszedł, kiedy nasze dzieci nie tylko poproszą o to czy tamto, jak zawsze nas prosiły, ale poproszą, abyśmy im pozwolili wziąć w ręce ich własny los, a nawet więcej, abyśmy im w tym pomogli: „Ojcze, daj mi część własności, która na mnie przypada”.
Kiedy są małe, nie myślimy o tym. Gdy dorastają, oswajamy się z tym, co wcale nie znaczy, że nie jest nam trudno patrzeć jak odchodzą, opuszczają dom, miasto, a niekiedy nawet ojczyznę… „Ojcze, daj mi moją część”. Kiedy to słyszymy, boimy się i pytamy: Czy są na to przygotowani? Czy będą w stanie poradzić sobie z tym, co im się w życiu przydarzy? Czy będą wystarczająco silni, aby unikać zła i wystarczająco mądrzy, aby czynić dobro?
Otóż, jeśli ze strachu chcemy ich zatrzymać próbując kontrolować ich życie, to bardzo się mylimy, bo prawdziwa miłość nie polega na zawładnięciu drugim, ale na dodaniu skrzydeł osobie, którą kochamy. Innymi słowy, pozwalając naszym dzieciom „odejść”, akceptujemy nie tylko ich wolność, ale też ich wyjątkowość. To nie jest łatwe! Wymaga od nas nie tylko zdrowego dystansu, cierpliwego uczenia się bezinteresowności i niezachwianej nadziei, ale też pewnej dozy „rozrzutności”.
Stanisław STAWICKI
Ks. Stanisław Stawicki. Pallotyn. Urodził się w 1956 roku w Kowalu. Przez wiele lat pracował na misjach w Rwandzie, Kamerunie, Kongo i Wybrzeżu Kości Słoniowej. Sześć lat spędził w Rzymie. Równie sześć w Paryżu, gdzie w 2003 roku na Wydziale Teologicznym jezuickiego Centre Sèvres obronił pracę doktorską Współdziałanie. Pasja życia. Życie i sposób życia Wincentego Pallottiego (1795-1850). W sierpniu 2021 powrócił do Paryża, gdzie do września 2024 roku pracował jako proboszcz parafii Świętych Jakuba i Krzysztofa w XIX dzielnicy zwanej „La Villette”. Obecnie pełni funkcję ojca duchownego i wykładowcy w Wyższym Seminarium Duchownym w Ołtarzewie koło Warszawy. Jest autorem trzech pozycji książkowych w języku polskim: Sześć dni. Rekolekcje z Don Vincenzo (Apostolicum, Ząbki 2011), Okruchy pallotyńskie na dzień dobry i dobranoc (Apostolicum, Ząbki 2017) oraz Okruchy pallotyńskie znad Tybru (Apostolicum, Ząbki 2021).
Recogito, rok XXVI, marzec 2025