„Jedenastu uczniów udało się do Galilei, na górę, tam gdzie Jezus im polecił. A gdy Go ujrzeli, oddali Mu pokłon. Niektórzy jednak wątpili. Wtedy Jezus podszedł do nich i przemówił tymi słowami: «Dana Mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi. Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata»” (Mt 28, 16-20).
Jak z pewnością zauważyliście, Ewangelista Mateusz nie opisuje – tak jak jego towarzysze Marek, a zwłaszcza Łukasz – Wniebowstąpienia Pańskiego. Jego narracja skupia się na pożegnaniu Mistrza ze swoimi uczniami oraz przekazaniu im swej ostatniej woli. Zawiera się ona w trzech poleceniach: nauczajcie (doktryna), chrzcijcie (liturgia) i uczcie zachowywać wszystko, co wam przykazałem (etyka/moralność). Te trzy dyrektywy tworzą jedność, i jako takie, winny dotrzeć do każdego zakątka świata. Dzieje Kościoła pokazują, że spójne przekazywanie tych trzech elementów, zawsze budowało i wzmacniało wspólnotę uczniów Chrystusa. Natomiast wszystkim próbom zbytniego skupienia się na jednym z nich; jakiegoś „majsterkowania” przy nich lub eliminacji któregoś z nich – zawsze tworzyły w historii Kościoła bolesne podziały, schizmy i herezje.
Mateusz jest też jedynym z ewangelistów, który zwraca uwagę na pewien szczegół: wątpliwości uczniów! „Jedenastu uczniów udało się do Galilei, na górę, tam gdzie Jezus im polecił – czytamy w dzisiejszym fragmencie Ewangelii. A gdy Go ujrzeli, oddali Mu pokłon. Niektórzy jednak wątpili”. Ciekawa rzecz. Pan Jezus nie wyrzuca im, że wątpią! Zdaje się tego zupełnie nie zauważać. Dlaczego? Ano dlatego, iż wątpliwości nie są grzechem. Mają swe prawo istnienia, by rodzić pytania i prowokować do poszukiwania.
Czesław Miłosz w tekście pt. Ty…, w którym zwraca się do swojego zmarłego w 1980 roku przyjaciela, ks. Józefa Sadzika, pallotyna, w 15. rocznicę jego śmierci, między innymi tak pisze: „Prosiłem Ciebie [drogi Józku], kiedy umarłeś, żebyś pomógł mi zmienić moje życie i choć nie wiem, czy i jaki był Twój udział, rozmyślam o tym, jak bardzo moje życie się zmieniło. Nieustanny bieg rwącej Heraklitejskiej rzeki i Ty, zatrzymany w tamtym punkcie na zawsze, z pamięcią rzeczy ziemskich takich, jak wtedy znałeś, zresztą teraz już Tobie niepotrzebnych. Piętnaście lat codziennych zmian, z minuty na minutę, z godziny na godzinę, z roku na rok, i Ty, w samego siebie nareszcie przemieniony. Myślę teraz o Twoich wewnętrznych zmaganiach i udrękach, które bardziej mi pomagały niż, gdybyś był doskonale spokojny, bo tak zawiązało się nasze braterstwo błądzących i grzesznych. Z Twoim triumfem, pomimo wszystko, na dowód, że wola człowieka wiele może. Brak mi było Ciebie, bo jedynie Tobie umiałbym wyznać, niczego nie ukrywając, co się ze mną w ciągu tych lat działo. Bądź przy mnie, niech Twoja obecność chroni mnie i wspomaga”.
Twoje wewnętrzne zmagania i udręki, można by rzec – „wątpliwości”, bardziej mi pomagały niż, gdybyś był doskonale spokojny! Tak, „wątpliwości” chronią nas przed fanatyzmem, sceptycyzmem, relatywizmem, fundamentalizmem – czy to religijnym, czy świeckim – i wszelkimi innymi „izmami”. Wątpliwości nakazują iść, szukać, pytać, tworzyć…
Podobną rzecz zauważył już w VI wieku św. Grzegorz Wielki, papież. Komentując spotkanie Zmartwychwstałego Chrystusa z „niewiernym Tomaszem” zapisał: „Niewiara [wątpliwości] Tomasza pomogła naszej wierze bardziej niż wiara pozostałych uczniów. Gdy bowiem przez dotknięcie odzyskał wiarę, wówczas i nasza wiara pokonawszy wszelkie zwątpienie doznała umocnienia”. Otóż rany, które Chrystus pokazał Tomaszowi – ślady po gwoździach i otwarty bok – to nie tylko potwierdzenie Jego zwycięstwa nad śmiercią, ale też największe dowody Jego przyjaźni, Jego miłości do nas. Konfrontacja z otwartymi ranami stała się dla Tomasza okazją do wzrostu. Podobnie bywa z nami. Dlatego Miłosz znalazł „schronienie” w „ranach Sadzika”. Zmagania księdza-przyjaciela, jego udręki i wątpliwości bardziej go uskrzydlały niż „doskonałość doskonałych”.
I jeszcze jedno. Droga do nieba nie wiedzie z punktu A – Ziemia do punktu B – Niebo, i tam się kończy. Jeśli tak by było, to skazalibyśmy siebie na wieczne pozostawanie w jednym punkcie. Tymczasem, niebo nie jest rzeczywistością statyczną i niezmienną, ale dynamiczną i ciągle pogłębiającą poznawanie Boga. To proces, dążenie, doskonalenie… Niebo to niekończąca się drogę do doskonałości. A doskonałość polega na nieustannym kroczeniu ku Bogu przyciągającemu człowieka. W tym naszym pielgrzymowaniu, ważnym jest jednak, by patrzeć na Boga i tylko Jemu się kłaniać. By więcej mówić o Bogu niż o diable. Bo jak ostrzegał jeden z Ojców pustyni: „Gdy zbytnio pochylasz się nad diabłem, to nawet niechcący wypinasz się na Boga. A gdy się kłaniasz Panu Bogu, to wypinasz się na diabła”.
Stanisław STAWICKI
Rzym, 23 maja 2020 roku
Ks. Stanisław Stawicki. Pallotyn. Urodził się w 1956 roku w Kowalu. Wyższe Seminarium Duchowne w Ołtarzewie ukończył w 1982 i w tym samym roku przyjął święcenia kapłańskie. Studiował w Rzymie (1986-1988). Przez wiele lat pracował na misjach w Rwandzie i Kamerunie (1983-1999), gdzie pełnił stanowisko mistrza nowicjatu (1990-1999). W roku 2003 na Wydziale Teologicznym jezuickiego Centre Sèvres w Paryżu obronił swoją pracę doktorską Współdziałanie. Pasja życia. Życie i działalność Wincentego Pallottiego (1795-1850), założyciela Zjednoczenia Apostolstwa Katolickiego. Przez trzy lata (do października 2011 roku) prowadził Międzynarodowe Centrum Formacji Pallotyńskiej „Cenacolo” przy Via Ferrari w Rzymie. W kwietniu 2012 roku został dyrektorem Pallotyńskiego Centrum Formacyjnego „Genezaret” w Gomie (Demokratyczna Republika Konga). W latach 2014-2017 był sekretarzem Zarządu Prowincji Chrystusa Króla w Warszawie. Od 2017 roku jest kustoszem kościoła Santissimo Salvatore in Onda w Rzymie.
Recogito, rok XXI, maj 2020