Nad trzema słowami z dzisiejszej niedzielnej Ewangelii chciałbym zatrzymać się razem z wami i dla was. Trzy słowa na pozór banalne, ale bardzo nośne: „przybiegł pewien człowiek”.
Zacznę od anonimowego człowieka, który biegnie do Jezusa z pytaniem. Nie wiemy o kogo chodzi. Ewangelista Marek nie precyzuje jego imienia. Być może sam sobie to tak wymyślił, by w anonimowości tegoż człowieka każdy z nas mógł się odnaleźć… W Ewangeliach jest zresztą kilka takich epizodów, zwłaszcza u Łukasza, w których bohaterów nie znamy ani z imienia, ani z nazwiska. Oto trzy małe przykłady:
– „Jeden z jego uczniów rzekł do niego: «Panie, naucz nas się modlić»” (Łk 11, 1)
– „Pewien człowiek schodził z Jerozolimy do Jerycha i wpadł w ręce zbójców” (Łk 10, 30).
– „Jakaś kobieta z tłumu głośno zawołała do Niego: «Błogosławione łono, które Cię nosiło, i piersi, które ssałeś»” (Łk 11,27).
Anonimowość ewangeliczna też ma sens. Chodzi o to, abyśmy mogli odnaleźć się w tych postaciach!
Ewangelista Marek informuje nas następnie, iż ów nieznany człowiek „przybiegł” do Jezusa. Jest w nim jakiś niepokój…
Dowiadujemy się też z Ewangelii, że dobrze mu się wiodło: „miał bowiem wiele posiadłości”.
A jednak czegoś mu brakowało… Gdyby było inaczej, nie biegłby i nie szukałby odpowiedzi na dręczący go niepokój u jakiegoś wędrownego kaznodziei z Nazaretu. Otóż, zdaje się, że to co go pociągało, to fakt, iż ów wędrowny kaznodzieja był człowiekiem wolnym; wolnym od wszelkiego przywiązania.
Poza tym, nie żył dla siebie, ale dla Boga i dla innych. Tym właśnie uderzył w dobre samopoczucie anonimowego człowieka obnażając jego najgłębsze motywacje. Nasz bohater uważał się chyba za bardzo dobrego i pobożnego człowieka, bo wyznaje: „Wszystkiego tego przestrzegałem od mojej młodości”, tak jakby domagał się od Boga pochwały za wzorowe sprawowanie.
Nie znamy dalszych losów tegoż anonimowego człowieka, ale skoro „odszedł zasmucony” – jak podaje Marek, z pewnością nie mógł już spokojnie żyć tak, jak do tej pory. Istnieje szansa, że Jezusowe spojrzenie odniosło w nim zwycięstwo wytrącając go z marazmu i samozadowolenia.
Tak wygląda na ogół i nasze życie: wieczna bieganina. Przybiegamy też czasem do Jezusa. Może nie pytamy Go wprost o „życie wieczne”, bo to kojarzy się nam ze śmiercią, a jej się boimy! Gonimy więc też dlatego, aby o niej zapomnieć… A przecież i nas dopadają pytania: Czy warto się tak spalać? O co w tym życiu chodzi?
I jeszcze jedno. Kościół w Polsce wspomina dziś Jana Pawła II. To już XXIV Dzień Papieski. Pomnik jaki mu stawiamy w postaci Dzieła Nowego Tysiąclecia, które otacza opieką uzdolnioną młodzież z ubogich rodzin, to najpiękniejszy pomnik jaki mogliśmy sobie w Polsce wymarzyć. Pomnik ten idzie po linii odpowiedzi jakiej Jezus udzielił naszemu bohaterowi z dzisiejszej Ewangelii: „Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną”.
Stanisław STAWICKI
Ks. Stanisław Stawicki. Pallotyn. Urodził się w 1956 roku w Kowalu. Przez wiele lat pracował na misjach w Rwandzie, Kamerunie, Kongo i Wybrzeżu Kości Słoniowej. Sześć lat spędził w Rzymie. Równie sześć w Paryżu, gdzie w 2003 roku na Wydziale Teologicznym jezuickiego Centre Sèvres obronił pracę doktorską Współdziałanie. Pasja życia. Życie i sposób życia Wincentego Pallottiego (1795-1850). W sierpniu 2021 powrócił do Paryża, gdzie do września 2024 roku pracował jako proboszcz parafii Świętych Jakuba i Krzysztofa w XIX dzielnicy zwanej „La Villette”. Obecnie pełni funkcję ojca duchownego i wykładowcy w Wyższym Seminarium Duchownym w Ołtarzewie koło Warszawy. Jest autorem trzech pozycji książkowych w języku polskim: Sześć dni. Rekolekcje z Don Vincenzo (Apostolicum, Ząbki 2011), Okruchy pallotyńskie na dzień dobry i dobranoc (Apostolicum, Ząbki 2017) oraz Okruchy pallotyńskie znad Tybru (Apostolicum, Ząbki 2021).
Recogito, rok XXV, październik 2024