
Z pokorą miałem okresowo kłopoty, czyli rozbrat i kuszenie obojętnością, która jest przedsionkiem pychy. Jednak stawiłem się w jej świetlistym promieniu. Może dlatego, że to niemodne pojęcie, nie na topie i przeżywa głęboką bessę.
Pokorę, Panie, mylę wciąż z rozpaczą…
Kiedy piąstką słowa niebu wygrażam
myślę, że się modlę…
Kruszysz mnie, kruszy mnie moja słabość
i moja siła: – innych słabość większa.
Żywej skruchy nie zna
zeschły listek serca.
Nawet gwóźdź
kłamstwa, którym przybijałem do drzewa
Twą rękę
tkwi koślawo i szydzą ze mnie
cieśle, oprawcy
szydzą…
Być może świadczyć o wielkości pokory i ją „promować” językiem nowoczesnym, to wyraz hiperboli buty podniesionej do prymitywnej formy kwadratu. Zalecając komuś (osobie) niezbywalne walory pokory, przedstawiając potencjalną zdobycz w postaci równowagi duchowej, chybiamy nawet nie w próżnię charakteru, a notację zjawiska w formie prawa opisanego w newtonowskiej III zasadzie termodynamiki. Jest to zasada akcji i reakcji: – jeżeli ciało A działa siłą na ciało B, to ciało B działa na ciało A siłą równą co do wartości, mającą ten sam kierunek, lecz przeciwny zwrot. Pokora jest inicjatorem akcji, wznieca stosowną reakcję. Tylko jeśli ludzka głowa zderzy się ze ścianą, zasada też funkcjonuje co do wartości sił, ale masa ściany spowoduje spory siniak na czaszce. Wydaje się, że pojęcie i sugerowana praktyka uniku, z niej wynikająca, nie są obraźliwe dla ludzi wyzwolonych z więzów i tabu konwencji. Nawet w chrześcijańskich kazaniach postawa pokory jest aktualnie delikatnie omijana; to pojęcie ze śmietnika historii etyki. Przebojowość to jest to, co cenne, poszukiwane, w czym należy się ćwiczyć i sugerować masom gnębionym, przez liberalne mass media. Co do muru to muszę kwestionować prawo Newtona, bo ściana (zauważmy) jest ekspresyjnie i konstrukcyjnie doskonalsza.
W starożytności pokora (gr. tapeinosis) występowała jedynie u Platona i Marka Aureliusza (a między nimi jednak parę wieków); czasami wspominano o niej w znaczeniu negatywnym. Mówiąc „u Platona” myślimy o Sokratesie, o jego metodzie. U tych, z którymi filozofował wywoływał zdziwienie odsłaniając to, co pozornie znane jako nieznane, aby z kolei wykazać, że to, co nieznane, jest już znane. „Zdziwienie” znamy jako impuls do „miłości mądrości”, zakwestionowanie tego co w umyśle zbytnio zestalone w „słup soli” żony Lotha, z którego nie sposób zlizywać aromatu przypraw do potraw umysłu. Pokora biblijna to przede wszystkim prosta, ale nie prostacka skromność, będąca przeciwstawieniem rozpasanej bądź dyskretnie eleganckiej próżności. Wolny od nierozumnych pretensji człowiek skromny nie chełpi się własną mądrością ani swoimi przewagami. W błagalnym Psalmie 131 król Dawid zwraca się do Boga tymi strofami: „Panie, serce moje nie było harde i nie wywyższały się oczy moje i nie goniłem za rzeczami zbyt wielkimi i zbyt cudownymi dla mnie” (tłumaczenie Cz. Miłosz). Znając życiorys Dawida nie jest to tak oczywiste. Chodzi o sprawę wojownika Uriasza i jego żony Betsabe.
Jako przeciwstawienie pychy pokora znajduje się na głębszym planie duchowym. W planie wiary człowiek uznaje, że wszystko co otrzymał, co ma, talenty, zdolności, pozycję zawdzięcza Bogu. Sam z siebie jest niczym, jest jedynie grzesznikiem, „sługą nieużytecznym” Bóg tego pokornego, który otwiera się na działanie Bożej łaski. Właściwie to funkcjonują dwa teologiczne ujęcia „współpracy” Boga z człowiekiem w sferze łaski; Augustyna, że tylko łaska kształtuje walory człowieka i uznawany w prawosławiu synergizm (współdziałanie). W Księdze Przysłów znajdziemy takie wersety (15, 32-33):
„Odrzucić wskazówki – to sobą pogardzić,
Zdobywa się mądrość – słuchaniem uwag
Bojaźń Pańska jest szkołą mądrości
pokora poprzedza sławę.”
Cierpliwość jest krewną pokory. Na jej walory jako cnoty wskazywał już Ajschylos. Cierpliwość okazana bliźnim jest generowana miłością. Cierpliwość okazywana negatywnym zjawiskiem społecznym jest zdecydowanie trudniejsza, bo przemiany cywilizacyjne stawiają nas w stanie bezradności Współczesny człowiek, w swej głównej masie, jest niecierpliwy, żąda sukcesu i pieniędzy, pozycji społecznej, dominacji nad otoczeniem i „świętego spokoju”. Współcześni ludzie nawet w bliskim towarzystwie nie potrafią słuchać, choć patrząc z dystansu nie mają nic do powiedzenia, choć na swe wywnętrzenie niecierpliwie czekają.
Ponieważ to z wnętrza człowieka rodzą się wszelkie nieprawości należy to wnętrze oswoić, pielęgnować zarodki dobra, plewić chwasty nieuporządkowań. Potrzebne jest oddalenie, dystans do siebie samego, bo jak pisał Friedrich Hölderlin w Menons Klangen um Diotyma: „Serdeczne z daleka musi mi być bliskie”. Koreluje to pośrednio ze słowami Rilkego „Nigdzie, kochana nie ma świata, tylko wewnątrz”. A z ludzkiego wnętrza pochodzą wszelkie niegodziwości jak naucza św. Paweł Apostoł.
Jak „zaprzyjaźnić się ze swoimi wewnętrznymi wrogami” uczy Henri J. M. Nouwen[1]: „Zamiast odpychać żądzę i gniew jako niechcianych gości, trzeba uznać, że nasze niespokojne, kierowane popędami serce potrzebuje uleczenia. Nasz niepokój jest wezwaniem, abyśmy poszukiwali prawdziwego wewnętrznego pokoju, w którym żądza i gniew mogą się przemienić w głębszy rodzaj bytowania: w miłość. […] Wymaga to cierpliwości, ale jest możliwe.” Samodoskonalenie wewnętrzne jest możliwe, wymaga jednak ascezy typowej dla mnichów.
Zupełnie przeciwstawnie problem przedstawia Josemarría Escirivá: „Nie rozpoczynaj dialogu z pożądliwością. Pogardzaj nią. Pożądliwość jest rodzajem wirusa pychy”. Natomiast – „Poznanie samego siebie prowadzi wprost do pokory.”[2] Tylko, że poznanie samego siebie wymaga odwagi. Postawić siebie w niejako obiektywnej świetle prawdy poprzez spojrzenie na siebie przez pryzmat dystansu do siebie samego, ale prymat musi mieć zarysowane wartości. Ale mamy też następną myśl po powyższej. Skłania się do rzymskiej cnoty. „Odwagi z jaką bronisz ducha i norm dzieła apostolskiego, w które jesteś zaangażowany, nie powinna osłabiać fałszywa pokora.” Ta odważna postawa nie jest pychą – jest kardynalną cnotą męstwa.
Wydaje się jednak, że samo poznanie siebie samego, to jednak tylko pierwszy stopień zmierzania do ludzkiej doskonałości, coś jak u Kawafisa z wstępowaniem na pierwszy stopnień poezji i uświadomienie sobie jak to wiele. „Uświadomienie sobie swej nędzy nie czyni nas jeszcze pokornymi, po prostu sprawia, że nie jesteśmy głupcami” – konstatuje św. Franciszek Salezy. Czyli nie być nadętym głupcem to pierwszy krok do pełni rozsądnego człowieczeństwa ludzkiej „jednostki”.
Joachim Bar pisał: „Musimy ukochać i słabość i wielkość i radować się nimi. Niejeden kierunek duchowości współczesnej o tym uniżeniu przed Bogiem o milczeniu, będącymi różnorodnymi formami pokory i uwielbienia. Kierunki te zbytnio skoncentrowały się na człowieku, nie otwierają się na Boga i dlatego brak im skuteczności i głębi”[3]. Te słowa wypisałem z Drogi rad ewangelicznych, dziele skierowanym głównie do osób konsekrowanych lub chcących na tę drogę wstąpić. Ale wyrażają ogólną tendencję nie tylko w ramach katolicyzmu, ale w strefie konfesyjnej po Vaticamun Secundum, poprzez spojrzenie na świat poprzez rozmaite antropocentryzmy i soliptyczne humanizmy.
Według Tomasza z Akwinu pokora jest cnotą moralną, jest bliską pokrewną cnoty umiarkowania i jest jej czystą pochodną, kieruje naszą nadzieją, żeby nie pączkowała ponad miarę, Pokora zapewnia odpowiednią dyspozycję wewnętrzna, która pozwala akceptować cnoty wiary, miłości i nadziei. Pozwala akceptować też własną, ale rozumną asertywność, bo w kontekście pokory, to umiejętność odmawiania w sposób nieuległy i nieraniący innych, ale wskazujący na godność i prawdziwość swoich przekonań.
Pokora a upokorzenie. Teraz częstokroć twierdzi się, że pokora jest źródłem, ale i konsekwencją upokorzenia, czyli brutalnej siły zewnętrznej (fizycznej, zbiorowej, nawet duchowej), że jest oznaką słabości ludzkich miernot. Pojęcie „miernotologii”, dawno już jest przypisane globalistycznej ideologii, jest bardzo trafne. Miazga ma zwyciężyć. Walec „ideolo” pracuje sprawnie i precyzyjnie, jest serwisowany przez kwalifikowane zespoły liberalnych ekspertów i żurnalistów.
„Pokorne ciele dwie matki ssie.”, „Pokornej głowy miecz nie siecze.” – to polskie przysłowia, mądrości co nieco ludowe, ociekające konformizmem. Trochę wstyd przypisywać się do ich parasola ochronnego, ale funkcjonują jako narzędzia bardzo wydajne i dość powszechne.
Pokora a dyktat ciała, znaczy zdrowia fizycznego; „Siostro, proszę o kaczkę” – słyszymy na męskim oddziale szpitala. To zwykła kolej rzeczy: taki tryb fizycznego upadku od oseska poprzez butę pełni wieku do powolnego gaśnięcia fizycznego organizmu człowieka i czasem również psychicznego, duchowego i intelektualnego.
2023
Rafał JAWORSKI
[1] Henri J.M. Nouwen Chleb na drogę; Wydawnictwo Salwator Kraków, s.47
[2] Josemaría Escirivá, Księgarnia św. Jacka Katowice, Ząbki 2002
[3] O. Joachim Bar, Droga rad ewangelicznych, ATK W-wa 1978, s. 77
Rafał Jaworski ur. w 1952 r. w Sławkowie. Wydał książki siedem tomików wierszy, ostatnio: Wiersze które trudno sądzić za pedagogikę wstydu (2019), Aktywa, pasywa (2022), a także trzy zbiory esejów, ostatnio Miasto i rubieże słowa (2021) i Klucze do zbytniej prawdziwości (2023). Tworzy ikony i obrazy sakralne: trzydzieści kilka wystaw indywidualnych. (www.ikony.tychy.pl).
Recogito, rok XXVI, luty 2025