29 października minęła 100. rocznica urodzin Zbigniewa Herberta, który przyszedł na świat we Lwowie w polskiej rodzinie od pokoleń zakorzenionej w tym mieście, jego szczególnej aurze, nie tylko jeśli chodzi o klimat, topografię, ale również – a może przede wszystkim – o bogatą i różnorodną kulturę, którą przez wiele wieków tworzyło – nad dziś niewidoczną Pełtwią – jakże wielu wybitnych artystów, często z różnych nacji. Jego ojciec był legionistą, prawnikiem, profesorem ekonomii oraz dyrektorem banku i oddziału Zakładu Ubezpieczeń „Westa”. Mama, Maria z Kaniaków, zajmowała się wychowywaniem dzieci – Haliny, Bolesława i Zbyszka oraz prowadzeniem domu. Ukochana babcia Maria z Bałabanow była Ormianką. Stamtąd potoczyło się życie przyszłego poety jak nić z kłębka coraz dalej – jak pisał w jednym ze swych wierszy…
Twórczość Herberta fascynowała mnie od lat szkolnych. Nieprzypadkowo pracę magisterską na polonistyce w Uniwersytecie Wrocławskim napisałem właśnie o jego dziełach. Powstała ona pod kierunkiem prof. Jacka Łukasiewicza, z urodzenia Lwowianina, jednego z najwybitniejszych krytyków literackich i badaczy polskiej literatury współczesnej. Przedmiotem dociekań była – między innymi – twórczość autora „Pana Cogito”, a temat brzmiał: „Kultura antyczna w twórczości Zbigniewa Herberta”. Pisałem pracę z przyjemnością, bo wcześniej ukończyłem filologię klasyczną, więc kultura antycznej Grecji i Rzymu była mi znana. W czasie jej tworzenia dodawały mi skrzydeł dwie fascynacje: Herbertem i antykiem. Problem zrodził się przed jej obroną. Bowiem choć pozornie dysertacja była tematycznie odległa od czasów współczesnych, od rzeczywistości PRL-u w stanie wojennym, jednak de facto wyszła mi w swej zasadniczej wymowie jako antytotalitarna i antykomunistyczna, ściśle związana z tym, co akurat się wokół nas działo, czyli ze stanem wojennym wprowadzonym w Polsce przez ekipę gen. Wojciecha Jaruzelskiego w nocy z 13 na 14 grudnia 1981 roku. Ponieważ została napisana rzetelnie, jej wymowa nie mogła być inna. Bo taka była i jest właśnie w swym najgłębszym przesłaniu – ukryta też pod wieloznaczną maską antyku – bogata i różnorodna twórczość Herberta, stającego zawsze w obronie pokrzywdzonych, bitych i poniżanych, przeciwko zbrodni i przemocy, uparcie demaskującego ciemne siły totalitaryzmu, mroczne nurty tkwiące w naturze człowieka. Ukazująca trudne często dylematy etyczne, przed którymi staje człowiek, szczególnie w czasie dziejących się tak zwanych wielkich wydarzeń historycznych, czyli wojen. Prace magisterskie w tamtym czasie były cenzurowane i prof. Jacek Łukasiewicz obawiał się, że moja będzie odrzucona, a jej obrona wstrzymana. Wysłał więc ją zgodnie z obowiązującymi wtedy przepisami do urzędu cenzury, ale wiedział, że poczta funkcjonuje bardzo ślamazarnie. Przedtem zadzwonił do mnie, abym natychmiast zgłosił się na jej obronę. Mieszkałem już wtedy w przygranicznym Lubaczowie, jechałem całą noc, więc rano nieogolony i w wymiętym garniturze przyszedłem wprost z pociągu do wskazanej sali w Instytucie Polonistyki przy Placu Nankiera. Obok prof. Jacka Łukasiewicza siedział dr Lothar Herbst, wykładowca uniwersytecki, poeta, opozycjonista, który wydawał w tak zwanym II obiegu serię poetycką Biblioteka „Agory”, współpracownik Studenckiego Komitetu Solidarności, publikujący w niezależnych pismach „Zapis” i „Puls”. Zajmował się kolportażem ulotek solidarnościowych na szeroką skalę. Dobrze wiedział, że tym kolportażem zajmowałem się ja także. Obrona pracy była jednak bardzo formalna, trwała prawie godzinę, zakończyła się pomyślnie. Dzisiaj sądzę, że obaj egzaminujący zachowywali się tak formalnie, chociaż dobrze się znaliśmy, mieliśmy zbliżone poglądy, nie tylko ze względu na powagę uniwersytetu, ale też, bo obawiali się w sali podsłuchu. Wracałem do rodzinnego Lubaczowa szczęśliwy, a kiedy czekałem na pociąg na pięknym, choć szarym wtedy i brudnym oraz pełnym patroli milicyjnych dworcu, uśmiechałem się sam do siebie z myślą, że pewno Herbert byłby ze mnie bardzo zadowolony.
Nie wiedziałem, że to dopiero początek tej przygody intelektualnej i że los sprawi iż będę mógł ją kontynuować w późniejszym okresie. Nie tylko w sensie poznawczym, dalszego odkrywania kolejnych dzieł Herberta, ale także że będę mógł – w jakimś sensie – przyczynić się do powrotu Poety do jego rodzinnego miasta, upowszechnienia jego twórczości.
Pierwszą próbę w tym zakresie podjąłem w latach 90., po upadku komunizmu. Próbowałem wówczas nawiązać kontakt z autorem „Struny światła” i zaprosić go do Lwowa. Byłem wtedy dyrektorem Wydziału Kultury, Sportu i Turystyki w Urzędzie Wojewódzkim w przygranicznym Przemyślu, desygnowanym na to stanowisko przez środowiska niepodległościowe po przemianach społecznych. Zajmowałem się przede wszystkim sprawami województwa Przemyskiego, ale starałem się też nawiązać kontakty i budować od podstaw współpracę z instytucjami kultury niepodległej Ukrainy, głównie Lwowa i okolicznych miejscowości nieodległych od Przemyśla. Również nieść – po raz pierwszy po wielu dziesiątkach lat – pomoc w dziedzinie kultury i oświaty tak bardzo poszkodowanym i okaleczonym w minionym okresie środowiskom polskim za naszą wschodnią granicą. Jednym z ówczesnych mych przedsięwzięć było zainicjowanie i prowadzenie spotkań autorskich we Lwowie z polskimi pisarzami. Miały one charakter otwarty i odbywały się w rynku Lwowa w skromnej siedzibie Towarzystwa Kultury Polskiej. Udało się wówczas zaprosić z kraju wielu mistrzów słowa, ale moim największym marzeniem było to, aby zorganizować we Lwowie spotkanie ze Zbigniewem Herbertem. Udało mi się uzyskać jego numer telefonu i dzwoniłem do niego w tej sprawie. Niestety, było już za późno. Poeta, który powrócił z emigracji do Polski wraz z żoną Katarzyną z domu Dzieduszycką w 1992 roku był już chory, cierpiał na astmę i depresję, nie podnosił się prawie z łóżka, choć nadal intensywnie tworzył i włączał się aktywnie piórem w nurt przemian. Jego powrót, choćby na krótko, do rodzinnego miasta, które pożegnał raz na zawsze z rodzicami i siostrą Haliną w 1945 roku, stał się już wówczas niemożliwy. Zmarł w swym mieszkaniu w Warszawie przy ulicy Promenady 21, w dniu 28 lipca 1998 roku.
Kilka lat później mogłem już – w nowej roli – jako dyrektor Muzeum Narodowego Ziemi Przemyskiej, zrealizować jednak w jakimś sensie – swój zamiar. Zainicjować oraz włączyć się w miarę możliwości w przygotowanie i przeprowadzenie symbolicznego, a zarazem w jakimś sensie realnego, powrotu Wielkiego Lwowianina do rodzinnego miasta. Były to Dni Zbigniewa Herberta we Lwowie. Odbyły się one w dniach 16 – 17 marca 2002 roku. Choć nie trwały długo, był to czas wypełniony od rana do nocy szeregiem niezwykle ważkich wydarzeń, które wcześniej były negocjowane i ustalone z władzami Lwowa i przygotowane przez wiele miesięcy, także przez środowiska polskie tego miasta. Wzięło w tych uroczystościach udział setki osób z Polski, liczni pisarze, naukowcy, artyści, także ukraińscy ze Lwowa i z Ukrainy. Włączyły się w nie wszystkie środowiska i organizacje polskie we Lwowie: Federacja Organizacji Polskich na Ukrainie, Towarzystwo Kultury Polskiej we Lwowie, Teatr Polski we Lwowie. Przybyli na nie prezesi i działacze Towarzystw Kultury Polskiej między innymi z Iwano-Frankiwska (Stanisławowa), z Kołomyi, z Krzemieńca, ze Zbaraża, Tarnopola. Oczywiście także przedstawiciele władz ukraińskich ze Lwowa, zaś z Kijowa ówczesny ambasador RP Marek Ziółkowski. Uczestniczył w spotkaniach konsul generalny RP we Lwowie Krzysztof Sawicki. Młodzież ze szkół polskich i akademicka. Przede wszystkim przybyła na nie pani Halina Herbert-Żebrowska, siostra Poety, wraz z synem Rafałem. Skromna, łagodna, bardzo subtelna i w każdym słowie mądra. Ze względu na stan zdrowia nie mogła przyjechać Katarzyna Herbert, żona Poety, ale przekazała do odczytania na tych spotkaniach wzruszający list.
Zanim z Przemyśla wyruszało do Lwowa dwoma autokarami i wieloma prywatnymi samochodami wczesnym rankiem 16 marca ponad sto osób z wielu miast i ośrodków naukowych w kraju, wcześniej do Muzeum Narodowego Ziemi Przemyskiej trafiła z Warszawy wystawa „Zbigniew Herbert. Epilog „Burzy” przygotowana przez Muzeum Literatury w Warszawie, którego dyrektorem był wówczas Janusz Odrowąż-Pieniążek, wybitny muzealnik i pisarz, a zarazem prezes Zarządu Głównego Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Kuratorem tej arcyciekawej ekspozycji była utalentowana kustosz Dorota Pieńkowska. Wystawa została zaprezentowana w Przemyślu jeszcze w starym gmachu muzeum przy Placu Tadeusza Czackiego 3, a na jej wernisaż przybyła Pani Katarzyna Herbert i oczywiście warszawscy muzealnicy, którzy ją przygotowali, z dyrektorem na czele. Do mego gabinetu trafiły też w kilku pudłach rysunki Herberta z wielu jego podróży, także niektóre rękopisy. Prawie przez miesiąc mogłem je po godzinach pracy, po zamknięciu muzeum, spokojnie kontemplować przez wiele godzin. Co za wyjątkowy dar losu! Wystawę obejrzał cały Przemyśl i przybywające z okolicznych miejscowości wycieczki, a w drodze powrotnej z Rzymu do Lwowa też ks. prof. Marian kardynał Jaworski, metropolita lwowski.
Następnie wystawa, jeszcze przed Dniami Zbigniewa Herberta, została przewieziona do Lwowa, a jej długa peregrynacja, w której uczestniczyłem, obfitująca w liczne i niespodziewane wydarzenia, nadaje się na osobną i barwną opowieść. Wcześniej został również przygotowany „Wybór wierszy” Zbigniewa Herberta w wersji bilingwicznej, opatrzony mym obszernym wstępem. Przekładu na język ukraiński utworów dokonał wytrawny tłumacz Wiktor Dmytruk. Książka ukazała się w twardej okładce, z licznymi skanami rękopisów Poety, a także jego portretem. Została starannie wydana przez Lwowskie Wydawnictwo „Kamieniar”, którym kierował życzliwy tej sprawie Dmytro Sapiha. Wydanie zostało zrealizowane dzięki Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie”, przy szczególnym zaangażowaniu prezesa Wiesława Turzańskiego i sekretarza Fundacji Rafała Dzięciołowskiego ze środków finansowych Senatu RP. Książka ukazała się w bardzo dużym nakładzie. Była to pierwsza edycja dzieł Zbigniewa Herberta w jego rodzinnym mieście.
Na same uroczystości we Lwowie w dniach 16 i 17 marca złożyły się: polsko-ukraińska sesja naukowa poświęcona twórczości Zbigniewa Herberta która miała miejsce we wspaniałej auli Uniwersytetu im. Iwana Franki, promocja wspomnianego „Wyboru wierszy”, msza św. w kościele św. Antoniego za duszę Poety celebrowana przez metropolitę lwowskiego ks. kardynała Mariana Jaworskiego, odsłonięcie tablicy pamiątkowej w tymże kościele oraz na domu w którym mieszkała rodzina Herbertów przy ulicy Łyczakowskiej 55. Także wernisaż wspomnianej wystawy „Zbigniew Herbert. Epilog Burzy” w Pałacu Sztuki przy ulicy Kopernika 7. Całość artystycznie ubogacił też przejmujący koncert Piotra Szczepanika oparty na tekstach autora „Raportu z oblężonego miasta” w dawnej Prochowni. Wcześniej kojarzyłem Szczepanika przede wszystkim jako lubelskiego barda, śpiewającego słynne przeboje „Goniąc kormorany”, czy „Kochać”. Byłem ogromnie przejęty, tak jak inni słuchacze jego śpiewaną interpretacją wierszy Herberta, między innymi wierszy: „Do Marka Aurelego” i „Guziki” o zbrodni smoleńskiej.
Uroczystości rozpoczęły się 16 marca w godzinach porannych polsko-ukraińską sesją naukową na uniwersytecie, którą otworzył w wypełnionej po brzegi auli rektor tej uczelni prof. Iwan Wakarczuk, witając zebranych w imieniu władz uczelni i dzieląc się swymi refleksjami przede wszystkim na temat znaczenia kultury jako pomostu pomiędzy obu narodami. Głos zabrał również konsul generalny RP we Lwowie Krzysztof Sawicki, który podziękował za włączenie się władz uczelni w organizację wydarzeń i sesji naukowej, wskazał też na znaczenie twórczości Herberta dla kultury literackiej jednoczącej się Europy.
Wśród znakomitych prelegentów znalazł się prof. Jacek Łukasiewicz, wówczas już autor pierwszej w kraju bardzo starannie opracowanej i bogato ilustrowanej monografii „Herbert” wydanej przez Wydawnictwo Dolnośląskie w ramach świetnej serii wydawniczej „A to Polska właśnie”. Ten wybitny znawca współczesnej literatury i popularyzator twórczości wielu poetów, także autora „Raportu z oblężonego miasta” zachwycił wszystkich swą błyskotliwą wypowiedzią, ukazującą wiele wątków myślenia Herberta, a nagrodzoną owacyjnym przyjęciem. Z kolei Andrij Pawłyszyn ukraiński poeta i tłumacz prozy Herberta interesująco relacjonował swą pracę translatorską i wskazywał na często mistrzowską wieloznaczność niektórych zwrotów w utworach autora „Labiryntu”, wspominał swe fascynacje, powody, które go skłoniły do pracy nad tymi tekstami. Mówił o potrzebie popularyzacji w Ukrainie jeszcze wówczas mało znanej twórczości Wielkiego Lwowianina. Prof. Zdzisław Najder, bliski przyjaciel autora „Barbarzyńcy w ogrodzie” świetny znawca także twórczości Conrada, były dyrektor Rozgłośni Radia Wolna Europa, przedstawił złożony, a zarazem kluczowy dla rozumienia postawy artystycznej Poety temat: „Herbert – pisarz europejski”. Z kolei prof. Krzysztof Dybciak z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie zwrócił uwagę zebranych i poruszył jeden z kluczowych tematów dla zrozumienia myślenia Wielkiego Lwowianina w wystąpieniu: „Raport z oblężonej cywilizacji. Historiografia Zbigniewa Herberta”.
Tę część sesji zamknęła urocza recytacja utworów Herberta przez młodzież z polskiej szkoły im. św. Marii Magdaleny. Być może prace nad tymi występami skłoniły później pedagogów tej szkoły do organizacji Konkursów Recytatorskich Zbigniewa Herberta dla szkół polskich w Ukrainie.
Druga część sesji poświęcona została w całości prezentacji wspomnianego „Wyboru wierszy”. W imieniu sponsora wydania przemawiał Rafał Dzięciołowski, pięknie powiedział o swej fascynacji zawartymi w książce wierszami jej tłumacz Wiktor Dmytruk, także o trudach swej trwającej aż dwa lata pracy. Podziękował też serdecznie za pomoc w tych zmaganiach obecnej na sali Halinie Herbert-Żebrowskiej, z którą w tym czasie utrzymywał kontakt. O potrzebie przygotowania i publikacji przekładów na język ukraiński dawnej i współczesnej poezji i prozy polskiej – nie tylko Herberta – mówił następnie Dmytro Sapiha. Sesja została zamknięta świetną interpretacją wierszy z prezentowanej książki przez Zbigniewa Chrzanowskiego aktora i dyrektora Polskiego Teatru we Lwowie oraz Bohdana Kozaka, aktora Teatru Lwowskiego im. M. Zańkowieckiej, dziekana Wydziału Teatrologii Uniwersytetu im. Iwana Franki. Aktorzy zostali nagrodzeni owacją na stojąco przez wszystkich zebranych. W godzinach wieczornych odbył się wspomniany, wyjątkowo przejmujący koncert Piotra Szczepanika w Baszcie Prochowej. Rozpoczynał się niezwykle, bo w ciemności rozległ się głos Zbigniewa Herberta zarejestrowany na taśmach.
Następny dzień naszych spotkań i uroczystości był niedzielą. W godzinach porannych miała miejsce msza św. w kościele św. Antoniego za duszę autora „Struny światła”, którą odprawił ks. kardynał Marian Jaworski, metropolita lwowski. W swej homilii powiedział między innymi: „Powiedzmy, że śmierć człowieka, która następuje nieraz w sposób zaskakujący, stanowi ostatnie słowo, czy przeciwnie – jest coś, co nie przemija całkowicie i nadaje ostateczny sens naszemu życiu tutaj na świecie. A właśnie te wartości nadają sens naszemu życiu, są nimi: prawda, sprawiedliwość, prawość, miłość i inne im podobne wartości. W realizacji tych wartości w życiu człowieka błyszczy coś nieprzemijającego”. Myśliciele współcześni nawet potrafią powiedzieć, że przebija w nich coś niebiańskiego i one zmierzają ku temu, co wieczne.
O twórczości Zbigniewa Herberta powiedział Mariusz Olbromski, że jest ona świadectwem wiary w porządek wartości, a zarazem ich obroną. Dodajmy, że głosi ona wartości nieprzemijające, które trzeba nam razem odkrywać i realizować. Jak tak spojrzy się na poezję, na twórczość Zbigniewa Herberta, to możemy zrozumieć jak bardzo ta twórczość jest nam potrzebna. Jego poezja, jego twórczość mają dlatego charakter uniwersalny, ukazują nam życie, które warto przeżyć, przekazują nam sens nieprzemijający.
Mszę świętą pięknie ubogacił muzycznie lwowski chór „Echo”. Po mszy św. nastąpiło odsłonięcie w świątyni, w której przed laty mały Zbyszek został ochrzczony, a później był ministrantem, przyjmował Eucharystię, tablicy pamiątkowej przez Halinę Herbert-Żebrowską, siostrę poety i jej syna Rafała. Rafał Dzięciołowski odczytał wspomniany list od Pani Katarzyny Herbert, a ksiądz kardynał Marian Jaworski dokonał aktu jej poświęcenia. Następnie przeszliśmy do pobliskiej kamienicy przy ulicy Łyczakowskiej 55 i tam została odsłonięta okazała tablica, upamiętniająca fakt, że mieszkał tam Zbigniew Herbert wraz ze swą rodziną. Również poświęcona przez ks. kardynała Mariana Jaworskiego, metropolitę lwowskiego. Pod tablicą przemawiał ambasador RP w Kijowie Marek Ziółkowski, a w imieniu rodziny Herbertów wzruszające słowa podziękowań skierowała do licznie zabranych Halina Herbert-Żebrowska.
***
Kilka tygodni później po tych uroczystościach wyruszyłem ponownie do Lwowa w towarzystwie Haliny Herbert-Żebrowskiej i jej syna Rafała, historyka i poety, autora wielkiego dzieła „Herbert”. Przez dziesięć dni, a trafiliśmy na piękną pogodę, wędrowaliśmy słonecznymi ulicami miasta, o których Pani Halina potrafiła snuć niezwykłe wspomnienia. Prowadziła nas do wielu kamienic, na różnych ulicach, bo przed wojną rodzina Herbertów mieszkała w kilku wynajmowanych mieszkaniach, nie tylko na Łyczakowskiej. Tam, w każdym z tych miejsc, zaczynała się nowa opowieść… Odwiedziliśmy też podlwowskie Brzuchowice, w poszukiwaniu letniej willi Herbertów, modliliśmy się razem przy zaniedbanym wtedy grobowcu rodziny Herbertow na Cmentarzu Łyczakowskim. Także w katedrze łacińskiej przed Panią Łaskawą, wstępowaliśmy do wielu dawnych kościołów, no i do katedry ormiańskiej, nie tylko ze względu na piękno jej wnętrza i freski Rosena. Wszak tę katedrę odwiedzała zapewne często Maria z Bałabanów, z pochodzenia Ormianka, ukochana babcia Zbyszka. Gdy w naszej peregrynacji ponownie stanęliśmy któregoś dnia przed fasadą kamienicy na Łyczakowskiej 55 pani Halina zamierzała odwiedzić mieszkanie na pierwszym piętrze, ale nie było to możliwe, bo trwał właśnie tam remont. Rozbierano między innymi piec, a rozbite kafle wyrzucono na podwórko. Razem z Rafałem zatrzymaliśmy sobie po jednym na pamiątkę. Dziś jest on cenną pamiątką, a gdy „patrzy” na mnie z półki z książkami w mieszkaniu – budzi wspomnienia i grzeje moje serce…
Mariusz OLBROMSKI
Ps. Oczywiście, Dni Zbigniewa Herberta we Lwowie nie były owocem pracy wyłącznie Muzeum Narodowego Ziemi Przemyskiej, ale mogły zaistnieć dzięki życzliwości wielu osób, ich zaangażowaniu, wsparciu finansowemu oraz organizacyjnemu. Na wydrukowanych wtedy dwujęzycznych zaproszeniach na te wydarzenia jako organizatorów wymieniono:
Konsulat Generalny RP we Lwowie
Wydawnictwo Kamieniar we Lwowie
Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa
Uniwersytet im. Iwana Franki we Lwowie
Marszałek Województwa Podkarpackiego w Rzeszowie
Miesięcznik „Lwowskie Spotkania”
Muzeum Narodowe Ziemi Przemyskiej
Muzeum Literatury im. A. Mickiewicza w Warszawie
Fundacja „Pomoc Polakom na Wschodzie”.
Warto też wspomnieć, że obszerną relację o tych wydarzeniach zawarł w swej książce opublikowanej w Krakowie w 2006 roku „Listy o Kresach południowowschodnich” Ks. Tadeusz Pater, salezjanin z Przemyśla. Prezentowany tekst ukazał się 29 października 2024 w „Kurierze Galicyjskim”.
Mariusz Olbromski (1955-). Urodził się w Lubaczowie. Polonista, filolog klasyczny, muzealnik, poeta i prozaik. Członek Warszawskiego Oddziału Stowarzyszenia Pisarzy Polskich i Związku Pisarzy Polskich na Obczyźnie. Jego utwory były publikowane we wszystkich czołowych czasopismach literackich w Polsce, prezentowane w programach I i II PR, w wielu rozgłośniach lokalnych, a także poza granicami kraju. Autor ponad dwudziestu kilku książek poetyckich i prozatorskich; ostatnio opublikował: Na szlaku dialogu (2020), Cień Norwida (2021), Kresowa bałagulka (2020/23), Lwów Stanisława Lema (2022). Jego wiersze z tomu Powroty do Krzemieńca (wydanie bilingwiczne, Rzeszów 2017) przełożyła na język ukraiński prof. Walentyna Sobol. Orędownik budowania porozumienia i współpracy, szczególnie między środowiskami intelektualistów polskich i ukraińskich. Pomysłodawca i współorganizator „Dialogu Dwóch Kultur” – ponad dwudziestu kilku edycji corocznych spotkań pisarzy i naukowców ukraińskich i polskich w Muzeum Juliusza Słowackiego w Krzemieńcu oraz w Drohobyczu, a w Polsce – w Przemyślu, Warszawie, Stawisku. Redaktor, m.in. ukazującego się od lat w języku polskim i ukraińskim rocznika pod tym samym tytułem oraz „Rocznika Lwowskiego” i „Nowego Kuriera Galicyjskiego” wydawanego we Lwowie.
Recogito, rok XXV, grudzień 2024