„Nie pieprz Stawicki!”. „Pieprzysz Gruba!”. „Co ty mi tu pieprzysz Kotwa!”. To był ulubiony refren – śpiewany na różne melodie – przez śp. ks. Wiesława Kantora, kiedy coś mijało się z prawdą lub kiedy nie zgadzał się z wypowiadaną opinią. Był w stanie „zaśpiewać” go każdemu! Zaświtał mi on w głowie, o zgrozo, podczas uroczystości pogrzebowych Wieśka. Chwała za to pallotyńskiej telewizji „Pallotti.tv”.
Aby wyjaśnić o co chodzi, przywołam pewien przykład. Kiedy byliśmy klerykami w ołtarzewskim Seminarium, przynajmniej kilkunastu z nas, pasjonowało się misjami. I ja byłem w grupie owych „czterech”, o których wspominał w swoim świadectwie ks. Stasiu Zarzycki na zakończenie uroczystości pogrzebowych. Już w 1978 roku chcieliśmy wyjechać do Kurytyby (Brazylia), by tam, jeszcze przed podjęciem pracy misyjnej – studiować w języku lokalnym teologię. Pamiętam, jak pod koniec lat 70-tych, niejakiemu ks. Ryszardowi Domańskiemu, jednemu z pierwszych misjonarzy pallotyńskich w Rwandzie, przydarzył się wypadek na motorze. W ciężkim stanie, nieprzytomnego i połamanego, przetransportowano go do szpitala w Kigali, a następnie do Paryża. Wszystkie „relacje oficjalne” z jego misyjnej przygody podawały, iż wracając na motorze późnym wieczorem ze stacji misyjnej, zderzył się ze słoniem. Jako klerycy byliśmy pełni podziwu. Jaka odwaga! Co za poświęcenie! Wszystko to jeszcze bardziej motywowało nas (przynajmniej mnie) do wyjazdu na misje. Dopiero dużo później, kiedy już sam byłem misjonarzem w Rwandzie, dowiedziałem się, że to wcale nie był słoń, ale zwykła krowa, których w Rwandzie nie brakuje. Nie uchodziło jednak, by polskiemu odbiorcy mówić o „zderzeniu z krową”. To zbyt banalne jak na Afrykę!
Podobnie rzecz się ma z pewnym zapisem w biogramie ks. Wiesława Kantora, który zresztą dwa razy poprawiałem, a przy którym autorzy uparli się, jak przy słoniu Domańskiego. Chodzi o strzelaninę z marca 2009 roku. „27 marca 2009 roku, podczas walk rebeliantów z wojskami rządowymi (ksiądz Wiesław) został ciężko ranny, w wyniku ostrzelania jego samochodu” – usłyszeliśmy w odczytanym przed mszą świętą pogrzebową biogramie. A to wcale nie było podczas walk rebeliantów z wojskami rządowymi! Poprawiając ten zapis zaproponowałem po prostu (cytuję): „27 marca 2009 roku, w wyniku ostrzelania jego samochodu przez kilku nieznanych napastników, został ciężko ranny”.
To prawda, nie było mnie przy tym wydarzeniu, ale mam w pamięci wielokrotną narrację samego poszkodowanego. Dysponuję też informacją w języku francuskim, którą biskup diecezji Goma, zresztą przyjaciela księdza Wiesława, Faustin Ngabu, przesłał do Konferencji Episkopatu Konga. Czytamy w niej: „Ks. Kantor Wiesław, proboszcz parafii św. Alojzego w Rutshuru, 75 km na północ od Gomy, w prowincji Północnego Kiwu, w czwartek 19 marca, przyjął w swojej parafii delegację siedmiu biskupów, która przybyła do Goma z misją solidarności. W kościele parafialnym w Rutshuru odprawiali oni mszę św. koncelebrowaną. Tydzień później, w piątek 27 marca, około godziny 15.30, pallotyński misjonarz został postrzelony czterema kulami przez trzech umundurowanych osobników, którzy przygotowali na niego zasadzkę, gdy wracał ze stacji misyjnej w Ntamugenga. Urodzony w Polsce kapłan, który od prawie 30 lat jest misjonarzem w Demokratycznej Republice Konga, został operowany w szpitalu w Rutshuru. W poniedziałek 30 marca, odwiedził go biskup Gomy, Faustin Ngabu, a także dowódca wojsk kongijskich w Goma, szef lokalnej policji, burmistrz Rutshuru oraz chrześcijanie, którzy nigdy nie przestali świadczyć o swojej bliskości z proboszczem”.
Przestańcie więc pieprzyć, iż polski misjonarz został postrzelony podczas walk rebeliantów z wojskami rządowymi. Nie zamieniajcie krowy w słonia, bo ona nigdy nim nie będzie. To prawda, że ksiądz Wiesław niejedną rebelię dzielnie przeżył w Kongo. Rodzą się one w Północnym Kivu jak grzyby po deszczu. W tym miejscu pozwolę sobie na krótką lekcję historyczną, bo przecież nie wszyscy wiedzą co działo się wtedy w Demokratycznej Republice Konga, a zwłaszcza w Północnym Kivu, gdzie leży parafia Rutshuru.
Po ludobójstwie w Rwandzie w 1994 roku, m.in. wskutek napływu uciekinierów Hutu, doszło w Kongo do dwóch wojen domowych: lata 1996-1997 i 1998-2003. II wojna domowa, przeobraziła się w „afrykańską wojnę światową”. W rzeczy samej, była to największa wojna w nowoczesnej historii Afryki, w którą zaangażowało się 8 krajów afrykańskich oraz około 25 ugrupowań zbrojnych. Trwała ona od sierpnia 1998 do jej oficjalnego zakończenia w lipcu 2003. Niestety, w 2004 roku rozpoczyna się kolejna odsłona wojen, tym razem głównie w Prowincji Kivu, trwająca do 23 marca 2009 roku. Tego dnia, a więc przed atakiem na ks. Wiesława, zostaje podpisane porozumienie pokojowe pomiędzy siłami Tutsi dowodzonymi przez Laurent Nkunda pod sztandarem Narodowego Kongresu na rzecz Obrony Ludu a armią rządową DRK. Data ta jest ważna, bo z niej narodzi się partyzanckie ugrupowanie nazwane właśnie „Ruchem 23 Marca”, które podniesie kolejny zbrojny bunt trwający 20 miesięcy w latach 2012-2013. Rebelia ta zostanie rozbita w listopadzie 2013 roku przez wojska kongijskie i brygadę interwencyjną ONZ. O tej rebelii wspominał w swoim świadectwie ksiądz Prowincjał z Rwandy i siostra Marysia Piątkowska. Ja sam takową zaliczyłem w listopadzie 2012 roku w Goma, opisując ją zresztą dzień po dniu: https://prasa.wiara.pl/doc/1408942.Tanczacy-slepiec.
Post scriptum. Wiem, że „pieprzyć” to wulgaryzm, i pewnie nie jeden pomyśli: księdzu nie uchodzi! Ale jest coś uwodzicielskiego w tej przaśnej dosadności, którą charakteryzował się zresztą język Wieśka. Czy nie jest tak, że dopiero szczypta pikanterii nadaje odpowiedniego smaku? Tak jak pieprz dodaje ostrości, tak i w języku można czasem „dopieprzyć”, żeby nadać mu odpowiedniego smaku. Oczywiście w granicach przyzwoitości!
Stanisław STAWICKI
Rzym, 9 maja 2020 roku
Ks. Stanisław Stawicki. Pallotyn. Urodził się w 1956 roku w Kowalu. Wyższe Seminarium Duchowne w Ołtarzewie ukończył w 1982 i w tym samym roku przyjął święcenia kapłańskie. Studiował w Rzymie (1986-1988). Przez wiele lat pracował na misjach w Rwandzie i Kamerunie (1983-1999), gdzie pełnił stanowisko mistrza nowicjatu (1990-1999). W roku 2003 na Wydziale Teologicznym jezuickiego Centre Sèvres w Paryżu obronił swoją pracę doktorską Współdziałanie. Pasja życia. Życie i działalność Wincentego Pallottiego (1795-1850), założyciela Zjednoczenia Apostolstwa Katolickiego. Przez trzy lata (do października 2011 roku) prowadził Międzynarodowe Centrum Formacji Pallotyńskiej „Cenacolo” przy Via Ferrari w Rzymie. W kwietniu 2012 roku został dyrektorem Pallotyńskiego Centrum Formacyjnego „Genezaret” w Gomie (Demokratyczna Republika Konga). W latach 2014-2017 był sekretarzem Zarządu Prowincji Chrystusa Króla w Warszawie. Od 2017 roku jest kustoszem kościoła Santissimo Salvatore in Onda w Rzymie.
Recogito, rok XXI, maj 2020