W ubiegłą niedzielę (18 grudnia) w wywiadzie dla telewizji „Canale 5”, papież Franciszek poruszył szereg tematów: od wojny w Ukrainie, poprzez reformę strukturalną Kościoła i mundial w Katarze, aż po znaczenie Bożego Narodzenia. Co do Bożego Narodzenia Franciszek zauważył, że „tegoroczne święta będą smutnymi świętami wojny, która niesie śmierć i głód”.
Ta bożonarodzeniowa diagnoza Papieża natychmiast obiegła cały świat. Tytuł „Smutne święta” pojawił się we wszystkich ważnych językach. Co do mnie, przypomniałem sobie scenę z książki zmarłego w 2016 roku francuskiego franciszkanina Eloi Leclerc, pod tytułem Exil et tendresse [Wygnanie i czułość]. Oto jej fragment (w moim tłumaczeniu). Chodzi dokładnie o dialog między św. Franciszkiem z Asyżu a mieszkańcem górzystej Umbrii o imieniu Mario. Jorge Mario Bergoglio? Dlaczego nie, tym bardziej iż papież Bergoglio łączy w sobie zarówno „Mario” jak i „Franciszka”.
– Witaj Mario, co nowego we wsi? Dawnośmy się nie widzieli!
– Ach Padre, od twojej ostatniej wizyty sporo się u nas wydarzyło. Dużo dobrych, ale też i smutnych rzeczy. Żona mi zmarła. Syn się utopił. Nie to jest jednak najsmutniejsze. Najgorsze jest to, że w wiosce przybywa ludzi, którzy odchodzą od Boga. Zbyt wiele wycierpieli. Ostatnie lata były trudne: kiepskie zbiory, winnice zniszczone przez grad, stada bydła zdziesiątkowane chorobami, a na dodatek, ubiegłej zimy, wilki pożarły nam wszystkie młode owce. To zbyt wiele! Oni już nie chcą słuchać o Dobrym Bogu!
– A ty Mario, co ty o tym myślisz?
– A no myślę sobie, że stracić dziecko czy zbiory to wielkie nieszczęście, ale jeszcze większym wydaje się utracić Boga. Bo człowiek bez Boga jakiś nie pełny, nie cały… Po nieurodzajnym roku, można spodziewać się lepszego… Kolejne dziecko też może przyjść na świat. Ale, gdy się straci Boga, czego jeszcze można się spodziewać?
– To prawda Mario! Widzisz, biedni ludzie nigdy nie tracą Boga całkowicie. Od kiedy On sam stał się jednym z nas, biednym i ubogim, Bóg jest również obecny w naszych nieszczęściach, w naszych cierpieniach, a nawet w naszej beznadziejności. Problem jest w tym, że ludzie nie potrafią Go rozpoznać tam, gdzie On jest. Szukamy Go w potędze i w chwale, które wyobrażamy sobie naiwnie na nasz ludzki sposób, a On jest obecny w naszych słabościach i cierpieniach. To tam trzeba Go szukać. To tam chce się On narodzić”.
Mario zrozumiał i tego roku przyjął narodziny Jezusa jak nigdy wcześniej… A ja?
Spokojnych i mimo wszystko radosnych świąt Bożego Narodzenia!
Stanisław STAWICKI
Ks. Stanisław Stawicki. Pallotyn. Urodził się w 1956 roku w Kowalu. Przez wiele lat pracował na misjach w Rwandzie, Kamerunie, Kongo i Wybrzeżu Kości Słoniowej. Sześć lat spędził w Rzymie. Równie sześć w Paryżu, gdzie w 2003 roku na Wydziale Teologicznym jezuickiego Centre Sèvres obronił pracę doktorską Współdziałanie. Pasja życia. Życie i sposób życia Wincentego Pallottiego (1795-1850). W sierpniu 2021 powrócił do Paryża, gdzie rozpoczął pracę w parafii Świętych Jakuba i Krzysztofa w XIX dzielnicy zwanej „La Villette”. Jest autorem trzech pozycji książkowych w języku polskim: Sześć dni. Rekolekcje z Don Vincenzo (Apostolicum, Ząbki 2011), Okruchy pallotyńskie na dzień dobry i dobranoc (Apostolicum, Ząbki 2017) oraz Okruchy pallotyńskie znad Tybru (Apostolicum, Ząbki 2021).
Recogito, rok XXIII, grudzień 2022