„Stan skupienia” poety, czyli na śniadaniu u pallotynów

Witold Urbanowicz (Paryż, 1999) © Marek Wittbrot

Tradycyjne śniadanie dla poetów i artystów różnych sztuk, którzy odwiedzali Paryż, wydawane było nieoficjalnie przez lata w domu pallotynów przy rue Surcouf, a tam częstym gościem był poeta Maciej Niemiec. Poranna biesiada ciągnęła się zwykle do południa – w tle rozbrzmiewała z płyty ulubiona muzyka morza w pokoju redaktora Marka Wittbrota, a on sam, jako gospodarz spotkań, zaparzał kawę, przygotowywał poczęstunek z niemal nabożnym namaszczeniem, celebrował bowiem szczególnie każdą godzinę w gronie przyjaciół, nie pośpieszał nikogo ani siebie. Potem dopiero wyruszaliśmy spacerować, patrzeć, zwiedzać, załatwiać różne sprawy, a Marek przeglądał aktualną redakcyjną pocztę nadchodzącą do miesięcznika „Nasza Rodzina”, w późniejszych latach do „Recogito”, które prowadzi od 2000 roku.

Pewnego razu, przed wyjściem na miasto, zdarzyło się coś intrygującego. Najpierw było dużo gwaru, żartów malarza Witka Urbanowicza, głośnego śmiechu, ktoś wchodził, o coś pytał. Michael, brat Marka, robił zdjęcia, brzęczały dzwonki telefonów – aż nagle nastała cisza i wtedy po raz pierwszy ujrzałam, jak Maciej Niemiec zapadał w stan skupienia, wnikał coraz głębiej w siebie – jakby utkwił w pejzażu na płótnie Edwarda Hoppera poza realnym czasem i przestrzenią. Wokół dzień się rozjaśniał, gołębie zapraszały na zewnątrz furkocząc skrzydłami w przelocie, wskazując drogę ku ciemnoszarej Sekwanie. Ta chwila nagłego znieruchomienia przykuła moją uwagę – poeta, będąc wśród nas, już wyruszył w swoją niekończącą się wędrówkę Orfeusza, a zanim wstał z miejsca, od dawna był gdzie indziej. Nikt z obecnych nie śmiał zakłócić tej chwili jego skupienia, gdy z wolna wynurzył się z odosobnienia i ruszył przed siebie w niewiadome, w nieskończone Nic, w mgłę paryskiej bieli domów i ulic, by wpisać w nią najważniejsze słowa „widzialnego”: „W ciemności niczego nie można ukryć,/ W ciemności można udawać, że niczego nie ma”.*  

To było w październiku 1997 roku, wyszłam wtedy z Maciejem na spacer i wolnym krokiem zmierzaliśmy na Plac Inwalidów, nic nie mówiąc, rześki październikowy wiatr owiewał nasze twarze, zelżało nasycenie niepokojącymi dźwiękami i obrazami, które mogą znaczyć Nic albo prowadzić dalej w niewiadome – przemijać jak mgła czy biel paryskich domów, jak niewysłane listy, których i tak nikt nie pragnie.

Postać Macieja – w jasnym ubraniu lub prochowcu, z papierosem w ręku, obecna jest w wielu strofach niedawno wydanego tomiku Liryki przedostatnie – człowiek w ruchu wewnętrznych zmagań o sens, w dążeniu do poznawania świata i siebie, poeta wciąż gotowy do targania się z nicością, nasycony obrazami otaczającej go rzeczywistości, szukający ostatecznego, najważniejszego odbicia, wizerunku, który by go usatysfakcjonował, ukazał ostateczną odpowiedź. Przywołuję słowa krytyka z eseju zamieszczonego w miesięczniku „Twórczość” 10/2022, Karol Alichnowicz, „Garść śniegu”, „szkielet liścia”. W 10. rocznicę śmierci Macieja Niemca: „Bohater tych utworów to ktoś, kto został pozbawiony daru iluzji (lub … nigdy go nie posiadał), dlatego znajduje się na granicy. Ciemności i światła”. Przypominam cytaty z wierszy Macieja, a  czynię to w nadziei, że ożywię tym sposobem zainteresowanie jego poezją pełną niepokoju i czuwania w ciemnościach:

Lepszej pogody nie będzie**

Chcesz istnieć? / – Nie odpowie na to wiersz
(to, co się wciąż powtarza,/ to, czego nigdy nie było) –
każde następne słowo / przynosi ratunek i każde /
przynosi ból, brak / puenty, brak opatrunku./
Chcesz istnieć?  

                                                           Maciej Niemiec ***

Lepszej pogody nie będzie niż ta, gdy się budzisz.
Widzisz nagle – jest gorzej, niż było, a liść,
który poniósł przebrzmiałą opowieść, wraca,
by zaszeleścić na progu poranka. I wsłuchiwać się
z tobą w pytania, odgłosy: matka jeszcze oddycha,
pies budzi cię nocą, w mailu brak odpowiedzi.

Bywały wyznania – mylone z nadzieją trwałej
obecności, którą tak łatwo brać za przyrzeczenie.
W alei platanów, w ich cieniu ulotnym, oddycham
i jestem tam, gdzie milkną przy nich telefony.

Nie ma lepszej pogody ani prostszej drogi,
a warto dawne sprawy ponownie wspominać,
gładzić, co przycupnęło w zakurzonym kącie
lub jawnie przeszło do warstwy wewnętrznej.

Istniejesz? Powiedz! Wierszem mi odpowiesz,
nie snu oddechem. Wiatr płuca rozdzierał
nagłą słoną falą – gorzka woń wodorostów,
słodki zapach skóry – połączeni podobnie
niestałą materią, z gliny ulepieni, zaprawdę
nietrwali. Wierszu, odpowiedz mi, czy
przechowałeś spojrzenie pociemniałych oczu
schodzących w głębinę, znieruchomiałych
nagle jak rzucony kamień – u kresu?

Wiersze Macieja Niemca niepokoją i nakłaniają do zastanowienia nad kruchością istnienia –  jest w nich medytacja nad losem poety w świecie pozbawionym mitów, zmaganie się człowieka z pustką i grozą istnienia, szukanie ratunku w różnorodnych wizjach, nieudane próby nawiązania trwałych więzi z kobietami i rodziną, jest też utrata, brak, niepogodzenie, bo jednostkowa prawda nigdy nie stanie się upragnioną całością.

Teresa TOMSIA

Teresa Tomsia – poetka, eseistka, animatorka kultury.

* Maciej Niemiec, W ciemności, w: Stan nasycenia, „Zeszyty Literackie”, 2012;
** Teresa Tomsia, Lepszej pogody nie będzie, w: Liryki przedostatnie, Flos Carmeli, Poznań 2022;
*** Macie Niemiec, Chcesz istnieć, w: Ulica wód, Wydawnictwo a5, Poznań 1996.

Recogito, rok XXIII, grudzień 2022