Tego dnia nie może zabraknąć wspomnienia o Sybirakach – 17 września 1939 roku to był dzień słoneczny jak dziś, gdy zagładzie uległa polska tradycja wielokulturowego bytowania w kresowych miasteczkach. Stamtąd ich mieszkańcy w większości zostali deportowani do sowieckich łagrów i kołchozów. Nie każde domostwo było dostatnie, jednak na ziemi nowogródzkiej, skąd pochodzi moja matka Zofia z Gołackich, egzystowało się rodzinom spokojnie i zgodnie po sąsiedzku z mieszkańcami żyjącymi w odmiennej obyczajowości. Po powrocie z kościoła, cerkwi czy bożnicy spacerowali nad rzeką, jedli lody, grała miejska orkiestra, a miasto Słonim, gdzie moja matka się urodziła, było dla nich centrum szczęśliwego świata.
Opowieści o utraconych domach i majątkach na Kresach, o dawnym stylu gościnnego życia, przekazywane są w naszej rodzinie od wielu lat, zapisuję wspomnienia krewnych, lecz ocalać tamte zniszczone domostwa można już tylko w wyobraźni, bo nie ma powrotu do minionego – jest nostalgia, tęsknota, żal kładący się cieniem na kilka pokoleń. Czasem ich historie przygarnia wiersz: „Matka poprawia w wazonie / zasuszone kwiaty, odwraca się / do ściany, cicho przełyka łzy. / Stukam w klawiaturę komputera, / żeby ocalić, co utracone. / Klik, klak, głucho dudnią kopyta / przedwojennych koni, ich rżenie; / krzyk woźnicy przepada / w ciemnościach”.
Pamiętam o rocznicach deportacji 13 kwietnia 1940 roku i aneksji 17 września 1939 roku. Dawniej co roku chodziłam na Marsze Pamięci z Mamą, od kilku lat uczestniczę w nich sama oraz w imieniu rodziny, gdyż nogi odmówiły jej posłuszeństwa. Dziś opiekuję się 92-letnią Sybiraczką i słucham opowieści z zesłania, żeby historia zyskiwała indywidualne oblicze, a pojedynczy los nie przepadł wśród biało-czerwonych wieńców składanych pod Pomnikami Ofiar Katynia i Sybiru. Dołączam wersy, które powstały ze wspomnień o utraconym domu.
Moja mała matka
Moja mała matka Zosia
idzie za rękę ze świętą Weroniką
stacjami Golgoty Wschodu,
śladami roztapiających się śniegów,
wciąż marzną jej stopy, nie sposób
ich niczym ogrzać, termofor wystarcza
na chwilę, kręgosłup coraz bardziej sztywny.
Mama próbuje zasznurować buty,
schylić się do psa, lecz nie daje rady –
gdy biały pudel ciepłym oddechem
ogrzewa jej skostniałe palce,
poklepuje jego kark niezdarną ręką:
nie przetrwałbyś bracie kołchozu,
choć masz piękne futro. Prosty kręgosłup
Zofii ma wiele więcej do powiedzenia,
lecz któż chciałby dziś słuchać –
granice dawno przekroczone,
zapał przemian ostygł,
historia rzuca w twarz bohaterom
kolorowe fotki polityków z odzysku.
Nad ranem udaje się jej zasnąć,
słyszę śmiech jedenastoletniej we śnie –
nawołuje koleżankę z klasy ciemnooką Idę,
by przebiegła przez ulicę Piłsudskiego
pobawić się w ogrodzie przy studni, patrzeć w wodę,
rzucać patyki w ruchome cienie obłoków –
ręką bada w ciemności obecność srebrnego łańcuszka:
jest szyja, jest krzyżyk, jest znak
z zaświatów od babci Victorii.
Teresa TOMSIA
Teresa Tomsia – poetka, eseistka, animatorka kultury, autorka tekstów pieśni i piosenek. Publikowała w pismach literackich „Tygiel Kultury”, „Topos”, „Fraza”, „Recogito” i in. W tłumaczeniu na j. niemiecki i francuski ukazał się wybór jej wierszy Schöner – Piękniejsze – C’est plus beau (2000). Ostatnio wydała tomik Kobieta w kaplicy (2016) i szkice literackie Niedosyt poznawania (2018). Pochodzi z rodziny o kresowym rodowodzie. Mieszka w Poznaniu.
Recogito, rok XXI, wrzesień 2020