Triduum Paschalne

Philippe de Champaigne (1602-1674), Martwy Chrystus (1650/1655) © Grand Palais Rmn / Musée du Louvre

TRIDUUM PASCHALNE I               

I.WIELKI CZWARTEK

Jezu który jesteś
Drogą
Prawdą
i Życiem
dałeś nam własne ciało i krew
byśmy nigdy więcej
nie zaznali pragnienia
i nie łaknęli

Ty – król wieczności –
jak najpokorniejszy sługa
obmywasz pył z naszych dusz
obdarzasz pokojem
osłaniasz miłosierdziem

uczyń dla nas jeszcze i to
byśmy nie roztrwonili
Twoich świętych darów

 

II.WIELKI PIĄTEK

wybacz mi Jezu
tak rzadko odwiedzam ogród
za potokiem Cedron                  
a moje modlitwy
zasypiają w pół słowa

syn Szymona z Kariotu
nieraz jest mi bratem
i częściej słyszę
w sercu zamiast dzwonów
pusty klekot kołatek

pianie koguta wytłacza na
twarzy pąsowe pieczęcie
nie wybieli winy
umywanie rąk

jednak
lęk nie zagłuszy
Boga w Człowieku
wierzę
lekarstwem na drzewo zguby
jest tylko Drzewo Zbawienia

więc wspomnij i na mnie
w swoim królestwie

III.WIELKA SOBOTA

w ciszy skupienia
czuwanie przy Grobie
aż do zmierzchu
gdy zapłonie święty ogień
i rozjaśni mroki
a woda życia obmyje
pięć ran Paschału

rozdzwonią się dzwony
Gloria Gloria Alleluja

Pusty Grób się wypełnia
wiarą pokoleń
aż po niebo nowe
i ziemię nową

 

TRIDUUM PASCHALNE II

Wielki Czwartek II

zostawiłam wszystkie sprawy za bramą świątyni
powierzyłam Chrystusowi
to co ciążyło tłamsiło bolało

dzwony na Gloria wskrzesiły umęczoną radość 
ożyła uniosła mnie pod niebiosa

jak łatwo zapomnieć mękę
przebaczyć oprawcom
z wizją Zmartwychwstania

 

Wielki Piątek II

dźwigam krzyż ludzkiej podłości
miotają pomiatają mną szydercy
napawają się władzą bo mogą 
odsyłają od kłamcy do łgarza
od oszusta do tchórza
wydają sprzeczne decyzje
torturują psychicznie
chcą złamać unicestwić

ich prześladowania
ofiarowuję Chrystusowi
On mnie umacnia

im więcej razów
tym silniejsza się staję
a moi prześladowcy
trują się własnym jadem

 

Wielka Sobota II

deszcz miesza się ze łzami
chłodzi rozpalone czoło
udręczona
idę na spotkanie
z Umęczonym

za chwilę Światło  
rozproszy ciemność
dzwony ogłoszą radość
Zmartwychwstania

przygarnie mnie
spokój i błogość
opuści lęk o jutro

 

Wielka Niedziela

Bóg wyszedł z grobu w strumieniu jasności
sam jeden odwalił głaz naszych grzechów
i wezwał nas za sobą

a my niby idziemy to znów grzech nas cofa
słabi bezwolni niezdecydowani
do ziemskich spraw zbyt mocno przywiązani
powrozami naszych pożądań

niby cieszymy się z rodzinnego spotkania
przy stole pełnym świątecznego jadła
a w duszy jakieś zadry i brak przebaczenia
nasza wiara wątła i blada

 

Wielki Czwartek 2019

dzisiaj dzwony nie głoszą chwały Boga na wysokościach
– biją na trwogę – i bezradnie milkną
jeszcze płonie katedra Notre Dame w przerażonych sercach
a w pamięci zgliszcza innych chrześcijańskich świątyń

nienawiść zakłada czarne suknie i żąda krwi
niewinnej czystej
Chrystusowa miłość przeszkodą
więc chce zburzyć jej gniazda – świątynie

lecz świątynią Boga są ludzkie dusze
niezniszczalne
nieśmiertelne

             

* * *

Jezus nie mówi:
z tobą chcę obcować
bo znaczysz więcej

tylko ludzie tak dzielą

nie podają ręki niewiernemu
omijają pijanego na chodniku
unikają chromego
zapominają o chorym na szpitalnym łóżku
bo cóż taki
w plątaninie rurek
może dać zdrowemu
pełnemu energii
który podróżuje
śladami Jezusa
od Betlejem do Jerozolimy

a Ty Jezu wciąż przytulasz trędowatych
przebaczasz nierządnicy i celnikowi
i nawet bogaczowi dajesz szansę

 

* * *

Bądź mi powietrzem,
nieskończonym tchnieniem,
zapachem wiatru
i głosem z przestworzy.

Bądź moją ziemią,
żyzną, płodną, czarną,
ubitym traktem
i piaszczystą plażą.

Bądź dla mnie wodą
źródlaną, przejrzystą,
ciepłą wilgocią,
deszczem upragnionym.

Bądź ogniem, ciepłem
i wieczną światłością,
początkiem, końcem
i zmartwychpowstaniem.

 

DROGA KRZYŻOWA

I

Świat ludzi przewrotny –
kłamcy i tyrani siadają na tron,
dobrych i szlachetnych skazują na zgon.

II

Skoro sam Bóg, bez winy,
krzyż swój dźwiga w trudzie,
nie możemy unikać cierpień
tym bardziej my – ludzie.

III

Czasami nawet Bogu bywa ciężko
i upaść się zdarzy.
By gładko przejść przez życie,
nie może człowiek marzyć.

IV

Chciałby oszczędzić Jej cierpień,
lecz miłość do ludzi ma inne wymogi.
Syn wie, że Matka każdy ból zniesie
pokornie, bez reszty posłuszna Bogu.

V

Niechętny Szymon z Cyreny
zmuszony Bogu do pomocy –
doświadczył Jego miłości mocy.

VI

Z głębi miłości, współczucia, bez trwogi
okaż miłość bliźniemu, a ujrzysz twarz Boga.

VII

Może upaść wielokrotnie ci się zdarzy.
Ale zawsze się podnieś – 77 razy.

VIII

Nie oblewajcie cierpień Boga łzami –
płaczcie nad zatwardziałymi sercami.

IX

Dopóki wstajesz z upadku,
dopóty możesz mieć niebo w spadku.

X

Profanum odziera Boga, by szydzić z nagości,
lecz sacrum się objawia pośród ludzkiej małości.

XI

Przez hańbę ludzi Boga wywyższenie,
przez Jego miłość dla nas przebaczenie.

XII 

Ziarno obumrzeć musi,
nim nowe się wykłosi.

XIII

Dopełnia się boleść matczyna do końca
od dziejów zarania – 
wypełnia się miłość Boga do ludzi
bez granic, bez wahania.

XIV

Prawdy nie zabijesz,
nie przygnieciesz skałą.
Do trzymania jej w lochu
milionów strażników za mało.

XV

Prawda, Miłość, Nadzieja
są nieśmiertelne, wieczne.
Ty też będziesz wskrzeszony –
wierz i bądź bezpieczny.

Regina KANTARSKA-KOPER

Regina Kantarska-Koper pochodzi z Mazowsza. Ukończyła studia filologii rosyjskiej na Uniwersytecie Warszawskim i uczyła języka rosyjskiego w Białymstoku. Przez wiele lat pracowała jako terapeutka, obecnie jest na emeryturze. Swoje utwory publikowała w antologiach poezji i aforystyki, a także w prasie. Wydała tomiki poezji: Między tak i nie (1992), Niech nie ogarnie mnie ciemność (2000). Krople tęczy (2002).

Recogito, rok XXVI, kwiecień 2025