W szkole Salezego

Stanisław Stawicki (Paryż, 2003) © Michael Wittbrot

Hiszpański poeta i filozof, Miguel de Unamuno (1864-1936) powiedział, że „Faszyzm leczy się czytając, a rasizm leczy się podróżując”. Baskijskiemu pisarzowi nie chodziło li tylko o przemieszczanie się fizyczne, ale przede wszystkim o podróżowanie wewnętrzne.

Bardzo podobnie myślał św. Wincenty Pallotti. Dlatego wypowiadając wojnę rywalizacji, podziałom i kościelnym partykularyzmom, promował dialog i communio „podróżując” po różnych szkołach duchowości. Jedną z jego ulubionych „duchowych krain” była szkoła św. Franciszka Salezego (1567-1622), którego dziś, 24 stycznia, wspominamy w liturgii. Nie dziwi więc nic, że należąc do entuzjastów i wielbicieli Salezego, Pallotti na niego wskazał swoim synom duchowym, jako na „mistrza w życiu duchowym i apostolskim”.

Ale kim był Franciszek Salezy? Pochodził z Sabaudii – księstwa położonego u zbiegu Francji, Włoch i Szwajcarii. Szlachetnie urodzony, studiował prawo i teologię w Paryżu i w Padwie. Mimo oporów zamożnej rodziny został księdzem, a następnie biskupem Genewy. Zasłynął jako gorliwy, mądry i łagodny duszpasterz, który bardzo skutecznie posługiwał się słowem pisanym. Wiedział, że klasyczna ewangelizacja z kościelnej ambony nie przynosi oczekiwanego rezultatu. Postanowił więc, językiem żywym i obrazowym, pisać teksty o prawdach chrześcijańskich w formie krótkich i zrozumiałych przez wszystkich artykułów. Drukował je w setkach egzemplarzy i umieszczał w przestrzeni publicznej: naklejał na płotach i murach, kolportował do domów (tak jak dziś kolportowane są gazetki promocyjne supermarketów).

Miał przy tym znakomity język. Wiele z jego spostrzeżeń czy powiedzeń używanych jest do dnia dzisiejszego, jak na przykład: „Więcej much złapie się na kroplę miodu aniżeli na beczkę octu”; „Trzeba zadbać o ciało po to, by dusza dobrze się w nim czuła”; „Cierpliwość potrzebna jest ze wszystkimi, a zwłaszcza ze sobą samym”. Ot i dlaczego, w roku 1923 papież Pius XI ogłosił go patronem pisarzy, dziennikarzy i prasy katolickiej.

Liturgiczne wspomnienie św. Franciszka Salezego, to doskonała okazja, by „mrugnąć okiem” do założyciela Recogito. W rzeczy samej, w styczniu 2000 roku, a więc dokładnie 25 lat temu, ks. Marek Wittbrot tak pisał: „Otwierając łamy internetowego pisma pragniemy – już innymi środkami i na nowy sposób – kontynuować dialog, który dawno został zapoczątkowany. Chcemy współtworzyć z Wami – drodzy nasi Czytelnicy – nowe dzieło. Chcemy, by ono było i Wasze, i nasze, a nade wszystko dobre, żywe i inspirujące, […] bo kultura zawsze wymagała uprawy, pielęgnacji, troskliwości i twórczej inspiracji”.

I tak jest od 25 lat, a siłą tego Portalu są pasja, determinacja i umiar. Może warto w tym kontekście przypomnieć jeden z wierszy pani Julii Hartwig, związanej z paryskim domem, z tomu „Spojrzenie”:

„Idę wciąż idę
kto mi to zabroni
wszystko mam do oddania
i o nic nie proszę
trochę poturbowało
trochę poraniło
co komu do tego
a teraz już odchodzę
nie powiem na jak długo
ani dokąd idę”.

Stanisław STAWICKI

Ks. Stanisław Stawicki. Pallotyn. Urodził się w 1956 roku w Kowalu. Przez wiele lat pracował na misjach  w Rwandzie, Kamerunie, Kongo i Wybrzeżu Kości Słoniowej. Sześć lat spędził w Rzymie. Równie sześć  w Paryżu, gdzie w 2003 roku na Wydziale Teologicznym jezuickiego Centre Sèvres obronił pracę doktorską Współdziałanie. Pasja życia. Życie i sposób życia Wincentego Pallottiego (1795-1850). W sierpniu 2021 powrócił do Paryża, gdzie do września 2024 roku pracował jako proboszcz parafii Świętych Jakuba i Krzysztofa w XIX dzielnicy zwanej „La Villette”. Obecnie pełni funkcję ojca duchownego i wykładowcy w Wyższym Seminarium Duchownym w Ołtarzewie koło Warszawy. Jest autorem trzech pozycji książkowych w języku polskim: Sześć dni. Rekolekcje z Don Vincenzo (Apostolicum, Ząbki 2011), Okruchy pallotyńskie na dzień dobry i dobranoc (Apostolicum, Ząbki 2017) oraz Okruchy pallotyńskie znad Tybru (Apostolicum, Ząbki 2021).

Recogito, rok XXVI, styczeń 2025