Wielkopiątkowa Ewangelia to długa opowieść o męce naszego Pana Jezusa Chrystusa według św. Jana. Opis Męki Pańskiej jest najdokładniej przedstawionym epizodem życia Jezusa. Zajmuje najwięcej miejsca we wszystkich Ewangeliach. Zajrzyjcie do niego (J 18, 1-19, 42).
Zaskakuje, że Jezus nie wstydzi się cierpieć na naszych oczach. Nie obawia się, że zgorszymy się tym, jak bolą Go rany fizyczne, psychiczne i duchowe. Nie boi się, że dosłyszymy, jak mówi: „Pragnę”, jak krzyczy: „Boże czemuś mnie opuścił”? Nie wstydzi się tego, że wcale nie wygląda i nie jest bohaterem, supermanem, herosem…
Dlaczego warto do tej lektury wracać? W jakim kluczu czytać opis Pasji w wydaniu Janowym? Otóż, Janowi zależało przede wszystkim na tym, by czytając Pasję Jego Mistrza, intensywnie patrzeć i słuchać. Zresztą, dla Ewangelisty Jana zawsze ważne były słuch i wzrok, a dokładniej: wrażliwy słuch i przenikliwy wzrok! W trakcie opisu Męki Pańskiej zwraca uwagę na te zmysły. Ufa, że dzięki nim dobrze go zrozumiemy i pojmiemy to, co chce nam przekazać.
Już na początku Męki, na Górze Oliwnej, słyszymy, że „Szymon Piotr, mając przy sobie miecz, dobył go, uderzył sługę arcykapłana i odciął mu prawe ucho”. Ucho jest organem, którym człowiek odbiera to, co do niego przychodzi z zewnątrz. Jezus wielokrotnie mówił: „Kto ma uszy, niechaj słucha”. A tutaj Piotr pozbawia kogoś ucha. Nie powinno więc nas dziwić, że Jezus musiał naprawić błąd Piotra: „dotknąwszy ucha, uzdrowił go”, a przy okazji pouczył „narwanego” apostoła: „Schowaj miecz swój do pochwy, bo wszyscy, którzy za miecz chwytają, od miecza giną” (Mt 26,52). Jezus zawsze chciał, by ludzie mieli dobry słuch. Słuch jest potrzebny, by zrodziła się wiara! Pojął to doskonale św. Paweł, dlatego w Liście do Rzymian napisze: „Wiara rodzi się ze słuchania, słuchanie natomiast ma miejsce dzięki słowu Chrystusa” (Rz 10,17).
Podobnie jest ze wzrokiem. To bardzo ważny zmysł w życiu wiary według Ewangelisty Jana. Podpatrzył to u Mistrza, który bardzo często litował się nad ślepcami. To właśnie dzięki przenikliwemu wzrokowi, św. Jan już pod krzyżem, gdy został przebity bok Jezusa, doznał zdumiewającej wizji. Tak o tym pisał: „Zaświadczył to ten, który widział, a świadectwo jego jest prawdziwe. On wie, że mówi prawdę, abyście i wy wierzyli”. Widzenie też prowadzi do wiary. Po zmartwychwstaniu Jezusa, wzrok wciąż pozostawał źródłem Janowego zachwytu. W jednym ze swoich Listów pisał: „To wam oznajmiamy, co ujrzeliśmy własnymi oczami, na co patrzyliśmy i czego dotykały nasze ręce. Bo życie objawiło się. Myśmy je widzieli” (1 Jn 1, 1-2).
Jestem przekonany, iż Pasja Chrystusa potrzebuje tego, by się w nią wsłuchiwać i wpatrywać. Potrzebuje kontemplacji. Zamknięcia naszych ust a otworzenia szeroko oczu i uszu. Dopiero wtedy może przyjść zdumienie i zachwyt. Tak rodziły się np. wielkie muzyczne misteria Męki Pańskiej: Pasja według św. Mateusza – Bacha, Mesjasz – Haendla czy Pasja według św. Łukasza – niedawno zmarłego Krzysztofa Pendereckiego. Potrzebny jest nam ten wyostrzony wzrok i słuch kształcony na „solfeżu Pasji”, zwłaszcza teraz – w dobie pandemii – kiedy tak wiele wydarzeń i spraw postrzegamy jako sytuacje ostateczne, bez wyjścia. Nie potrafimy sobie wyobrazić, że będzie inaczej. Czujemy się zagrożeni, martwimy się o przyszłość naszą i naszych bliskich, o przyszłość naszych dzieł, które budowaliśmy nieraz za cenę wielu wyrzeczeń, ofiar i poświęcenia. Przeżywamy to wszystko jako sytuacje śmierci, jako ostateczny koniec! Taką sytuacją wydawała się być Pasja Jezusa, która przecież uczy nas, że nie powinniśmy poddawać się beznadziei.
Fabrice Hadjadj (urodzony w 1971 roku), francuski pisarz i filozof, dyrektor Europejskiego Instytutu Studiów Antropologicznych „Philanthropos”, mąż jednej żony i ojciec ośmiorga dzieci, który sam siebie przedstawia jako „Żyda o arabskim nazwisku i katolickim wyznaniu” (przyjął chrzest w Kościele katolickim w 1998 roku. Miałem okazję poznać go podczas moich paryskich studiów w latach 1999-2003), zauważył wczoraj w Radiu Watykańskim ciekawą rzecz: „Po raz pierwszy w historii przeżywamy epidemię w kontekście zglobalizowanego świata. Przepływ informacji sprawia, że żyjemy cierpieniem nie tylko własnym, ale i innych ludzi na całym świecie. Marzyliśmy o transhumanizmie, a doświadczamy kruchości ludzkiego życia. W takiej sytuacji – zachęca Hadjadj – ważne jest wracać do Drogi Krzyżowej. Cierpienia Chrystusa pozwalają nam bowiem zrozumieć i przeżyć własne cierpienia w taki sposób, aby Droga Krzyżowa stała się również dla nas Drogą Światła, zgodnie z łacińskim powiedzeniem Via Crucis – Via lucis. W tym właśnie wyraża się wielkość człowieka. Kiedy rozdziera się jego wnętrze i wydobywa się z niego wołanie zwrócone ku niebu, włącznie z pytaniem: dlaczegoś mnie opuścił”? – mówił Hadjadj.
Nie jest łatwo dać się przekonać do tego, że wciąż warto żywić nadzieję. Jakże się przed tym bronimy! Wzrok i słuch kształcone na Pasji Chrystusa mogą nam w tym pomóc. Oby tak się stało, zwłaszcza w tym roku!
Stanisław STAWICKI
Rzym, 10 kwietnia 2020 roku
Ks. Stanisław Stawicki. Pallotyn. Urodził się w 1956 roku w Kowalu. Wyższe Seminarium Duchowne w Ołtarzewie ukończył w 1982 i w tym samym roku przyjął święcenia kapłańskie. Studiował w Rzymie (1986-1988). Przez wiele lat pracował na misjach w Rwandzie i Kamerunie (1983-1999), gdzie pełnił stanowisko mistrza nowicjatu (1990-1999). W roku 2003 na Wydziale Teologicznym jezuickiego Centre Sèvres w Paryżu obronił swoją pracę doktorską Współdziałanie. Pasja życia. Życie i działalność Wincentego Pallottiego (1795-1850), założyciela Zjednoczenia Apostolstwa Katolickiego. Przez trzy lata (do października 2011 roku) prowadził Międzynarodowe Centrum Formacji Pallotyńskiej „Cenacolo” przy Via Ferrari w Rzymie. W kwietniu 2012 roku został dyrektorem Pallotyńskiego Centrum Formacyjnego „Genezaret” w Gomie (Demokratyczna Republika Konga). W latach 2014-2017 był sekretarzem Zarządu Prowincji Chrystusa Króla w Warszawie. Od 2017 roku jest kustoszem kościoła Santissimo Salvatore in Onda w Rzymie.
Recogito, rok XXI, kwiecień 2020