Wojna o surowcowy raj na ziemi

Bez tytułu (2007) © Zdzisław Prusaczyk

Goma to stolica Północnego Kivu we wschodnim Kongo. Miasto liczy aktualnie około miliona mieszkańców. W 2012 roku, gdy partyzanci należący do Ruchu M-23 zdobyli to miasto po raz pierwszy, pozostając w nim od 20 listopada do 1 grudnia, i ja tam byłem. Prowadziłem nawet przez ponad dwa tygodnie swoistego rodzaju „dziennik wojenny”, którego fragmenty zostały opublikowane w Tygodniku Powszechnym: https://www.tygodnikpowszechny.pl/tanczacy-slepiec-17981.

Ruch M-23 to zbrojna rebelia kongijskich Tutsi. Nazwę ugrupowania wzięli od daty 23 marca, kiedy to w 2009 roku zawarli z rządem w Kinszasie pokój. Obiecali złożyć broń, a ówczesny kongijski prezydent Joseph Kabila miał wcielić ich do rządowego wojska. Nigdy do tego nie doszło, stąd w 2012 roku postanowili „przywłaszczyć sobie” największe miasto we wschodnim Kongo, Gomę. Trwało to niespełna dwa tygodnie, bo kongijskich partyzantów zmusiły do odwrotu sankcje, jakimi Zachód zagroził Rwandzie wspomagającej rebeliantów. Po 13 latach, lepiej przygotowani i bardziej zdeterminowani, z cichym „przyzwoleniem” Europy i USA, rozpoczęli kolejną wojnę. Faktycznie, tym razem Rwanda się przed sankcjami sprytnie zabezpieczyła, jednając sobie Londyn i Paryż, a nawet całą Unię Europejską, bo zawarła z nią umowę na sprzedaż „strategicznych surowców”.

Jak z pewnością zaprzyjaźnieni ze mną czytelnicy wiedzą, w miniony poniedziałek, 27 stycznia 2025 roku, partyzanci M-23, zdobyli Gomę po raz drugi. Zajęcie miasta było zwieńczeniem noworocznej ofensywy, w wyniku której rebelianci przejęli prawie całe Kivu-Północ i pogranicze z Rwandą. W środę ruszyli na zachodni brzeg jeziora Kivu, w kierunku Bukavu, stolicy Kivu-Południe, miasta odległego około 200 kilometrów od Gomy. Straszą, że pójdą na stolicę. „Naszym celem nie jest Goma, ani Bukavu, ale Kinszasa” – deklaruje 54-letni Corneille Nangaa, polityczny przywódca rebeliantów.

Ale dlaczego Zachód pozwala im tym razem na więcej?

Bardzo trafnie na to pytanie odpowiada Wojciech Jagielski, jeden z najlepszych polskich reportażystów i znawców Afryki. Poniżej jego wypowiedź: 

„W poczuciu winy, że w 1994 roku nie zrobił nic, by powstrzymać zbrodnię ludobójstwa, Zachód od lat pozwala Rwandzie na więcej niż innym. Patrzy przez palce na tyranię, jaką Kagame zaprowadził w Kigali i na wywoływane przez niego awantury wojenne i grabież Konga. Woli widzieć w Rwandzie gwarancję stabilizacji, a w Kagamem sprawnego i nowoczesnego gospodarza, pod którego rządami zniknęła korupcja, wszystko działa, a z ulic zbiera się śmieci.

Wygląda na to, że widząc jak łagodnie Zachód potraktował przywódcę Izraela Benjamina Netanjahu, który zrównał z ziemią Strefę Gazy, Kagame uznał, że nadszedł najlepszy moment, by i Rwanda, uznając, że cel uświęca środki, zapewniła sobie bezpieczeństwo i dobrobyt.

Zająwszy Kivu, jego metropolie i kolonie, Rwanda każe Tshisekediemu (aktualny prezydent Konga) układać się z powstańcami, a oni zaprowadzają na zdobytych ziemiach własną administrację, policję, ściągają podatki i poszerzają drogi do Rwandy, by ciężarówkami wywozić kongijskie skarby. Kagame zaś coraz częściej napomyka, że Kivu to „historyczne ziemie, należące do dawnych królestw Tutsich”, oderwane od nich i włączone do Konga przez białych imperialistów z Europy.

Tshisekedi zerwał stosunki dyplomatyczne z Rwandą i rozmawiać z rebelią nie chce. Rodakom obiecuje, że odzyska stracone ziemie, ale nie bardzo ma kim walczyć. Jego wojsko jest do niczego, a widząc, że kongijscy żołnierze nie zamierzają walczyć z rebelią, poddali się i wyjechali także najemnicy z Rumunii i dawni żołnierze francuskiej Legii Cudzoziemskiej, którym płacił po kilka tysięcy dolarów miesięcznego żołdu. Nawet gdyby udało mu się zebrać nowe wojsko, trudno mu będzie je przerzucić na wschód kraju, jeśli powstańcy kontrolować będą lotniska w Gomie i Bukavu.

I jeszcze jedna ważna rzecz, o której pisze Jagielski: „Dziś, na kongijskim wschodzie, działa setka zbrojnych partii, zajmujących się bardziej grabieżą kopalń niż wojaczką. Przykład dał zresztą sam rząd z Kinszasy, który za wsparcie w wojnie z lat 1998-2003 płacił sojusznikom koncesjami na wydobycie cennych minerałów (niewiele na świecie krajów posiada tak wiele i tak cennych surowców co Kongo). Największe zyski z grabieży – zarówno zarobek, jak polityczne wpływy – czerpią kongijscy Tutsi, najsilniejsi z partyzantek i ich dobrodziejka, Rwanda. Kongijskie grabieże stały się procederem tak dochodowym, że polowanie na rebeliantów Hutu zeszło na drugi plan.

Zeszłoroczną wiosną partyzanci Tutsi zajęli górnicze miasto Rubaya, opodal którego leży jedna z najbogatszych na świecie kopalń koltanu, Bibatama. Pochodzi z niej jedna piąta światowego wydobycia. Według szacunków ONZ z samych ceł, podatków i haraczów, ściąganych od górniczych firm wydobywających w Bibatamie koltan, partyzanci czerpią co miesiąc prawie milion dolarów dochodów.

Dodatkowo zarabiają wywożąc surowce do Rwandy, która sprzedaje je światu. Eksperci z ONZ podliczyli, że w ciągu ostatnich dwóch lat dochody Rwandy – miliardowe – ze sprzedaży surowców mineralnych wzrosły dwukrotnie. Również dwukrotnie wzrósł eksport złota z Rwandy do Dubaju, choć w Rwandzie złóż złota prawie nie ma.

Koltan, tantal czy kobalt, potrzebne do nowoczesnych technologii, wędrują z Rwandy na Zachód. Przed rokiem Unia Europejska podpisała nawet z Rwandą stosowną umowę w tej sprawie. W Kongu targ ten uznano za jawne paserstwo (to dlatego takie protesty wywołała w Kinszasie złożona w tym samym niemal czasie wizyta prezydenta Andrzeja Dudy w Rwandzie). Wojna i grabieżcza orgia przemieniła Kivu w pola śmierci, przemocy, bezprawia, gwałtu oraz niewolniczej pracy, do której zmuszani są tamtejsi wieśniacy. Jedna trzecia z 10 milionów mieszkańców Kivu (głównie północy) stała się wojennymi tułaczami”.

Na zakończenie słowo od jednego z pallotynów z Gomy, gdzie jesteśmy obecni od początku lat 90-tych ubiegłego stulecia. W miniony piątek tak pisał: „Drodzy współbracia, oto podsumowanie sytuacji w Gomie: odgłosy strzelaniny ucichły i życie stopniowo wraca do normy; wróciło światło i Internet; szlaban na granicy z Rwandą otwarty; otwarto też drogi: Goma-Rutshuru, Goma-Minova oraz Goma-Masisi; Czerwony Krzyż zbiera ciała ofiar wojny; nowe władze organizują spotkania na głównych arteriach miasta i obiecują, że wkrótce zostanie przywrócony porządek i bezpieczeństwo, a życie gospodarcze i społeczne ustabilizuje się. Dziękujemy za waszą modlitwę”.

Opracował Stanisław STAWICKI

Ks. Stanisław Stawicki. Pallotyn. Urodził się w 1956 roku w Kowalu. Przez wiele lat pracował na misjach w Rwandzie, Kamerunie, Kongo i Wybrzeżu Kości Słoniowej. Sześć lat spędził w Rzymie. Równie sześć w Paryżu, gdzie w 2003 roku na Wydziale Teologicznym jezuickiego Centre Sèvres obronił pracę doktorską Współdziałanie. Pasja życia. Życie i sposób życia Wincentego Pallottiego (1795-1850). W sierpniu 2021 powrócił do Paryża, gdzie do września 2024 roku pracował jako proboszcz parafii Świętych Jakuba i Krzysztofa w XIX dzielnicy zwanej „La Villette”. Obecnie pełni funkcję ojca duchownego i wykładowcy w Wyższym Seminarium Duchownym w Ołtarzewie koło Warszawy. Jest autorem trzech pozycji książkowych w języku polskim: Sześć dni. Rekolekcje z Don Vincenzo (Apostolicum, Ząbki 2011), Okruchy pallotyńskie na dzień dobry i dobranoc (Apostolicum, Ząbki 2017) oraz Okruchy pallotyńskie znad Tybru (Apostolicum, Ząbki 2021).

Recogito, rok XXVI, luty 2025