Wrześniowe pejzaże pamięci

Wrześniowy pejzaż (2023) © Małgorzata Mikos

Wrześniowy poranek jest jeszcze pełen ciepła zachowanego w ziemi, lecz oznaki jesieni już są widoczne – i nie chodzi jedynie o pejzaż nad jeziorem, lecz o nastroje wspomnień, o rocznice dotyczące pokoleń. Niemal w każdej polskiej rodzinie w kraju czy na emigracji zaczynają się wypominki o wojennych czasach, gdy rozkwitają wrzosy, a na wciąż jeszcze zieloną trawę spadają żółte liście brzóz. Wrzesień jest miesiącem rocznic, niezagojonych ran i niespełnionych zobowiązań, bo przecież nie chodzi o niepodpisane papiery między sąsiadami, lecz o rzeczywistą winę, o pokutę i zadośćuczynienie. Winowajcy powinni sami poczuwać się do naprawienia krzywd, tak głoszą apostolskie nauki, a w rzeczywistości zarzewie nowych wojen i niepokojów pojawia się w coraz to innym miejscu świata i nie ma szans na porozumienie.

Mój ojciec brał udział w kampanii wrześniowej jako kadet szkoły chorążych, uratował się wśród jałowców i wrzosów, dzięki uczciwym sąsiadom opuścił wraz z matką rodowy majątek koło Brzeżan uciekając przed rzezią wołyńską. Tam pozostał grób mojego dziadka. W albumie ojca wojna jest wrzosowa, mundur wyprasowany, lśniące oficerki. W albumie matki brak zdjęć głodu i długiego filmu powracania z deportacji do obcego poniemieckiego domu. Chaos, jaki tworzą wciąż ludzie poprzez wojny i wzajemną wrogość, trwa nie tylko lata, lecz dziesiątki lat i kilka pokoleń, a wydaje się, że w obecnym świecie w ogóle brak spokojnego miejsca dla życia wielopokoleniowej rodziny. Wędrówki za pracą poza rodzinne miasto i kraj przynoszą różne skutki, nie tylko lepszy zarobek, lecz także ból rozłąki z rodziną, rozpad małżeństw, poczucie sieroctwa u dzieci, brak łączności z ojczystym językiem i rodzimą tradycją, ubytek tożsamości.

Na wrzosowisku (2023) © Małgorzata Mikos

O tobie piszę ten wiersz, mój ojcze, szukający w tęsknocie powrotu do raju kresowych ogrodów i wrześniowego pejzażu z wrzosami, o tobie, dziewczynko porwana za młodu na zsyłkę do kołchozu, moja matko, nauczycielko uśmiechów ukrytych w smutku rozstań. O was piszę mój niezgłębiony rodowód z dziadkiem, pohańbionym bohaterem legionistą, poległym na froncie wolności słowa, ojczyzny i wyznania polskości w sowieckiej kopalni Uchta, z babcią wygnanką odnajdującą w wierze nadzieję. O nas wszystkich te strofy, bo słowo wiersza z prawdy wyrasta i nic przeciw temu nie zdziałają: kłamstwo ani przemilczenie: „Mój dom zaczyna się w poezji – / to jest także twój dom, spotkasz tutaj bliskich / pochylonych nad chlebem i winem. // Nie pukaj, nie ma drzwi – / na Prawdę jest otwarty”. Ewangelista Marek przypomina, żebyśmy złego nie wpuszczali do wnętrza i nie czynili zła. Z wrześniowych źródeł płynie refleksja, żeby nie spierać się o spisane przez ludzi prawa, lecz wsłuchiwać się w sens nauki o nieśmiertelności, jak czynił to św. Augustyn, gdy duchową moc czerpał z głębszego namysłu nad tym, co boskie, co ludzkie: „Bóg jest bliżej nas, niż my siebie samych”. Gdy brakuje nam dobrej woli, pozostajemy nieruchomi niczym stojąca woda. To człowiek wybiera między dobrem a złem, między milczeniem a słowem niosącym nadzieję w nieuchwytnym pięknie metafory, w którym dostrzeżemy także coś rzeczywistego, co nas poprowadzi ku światłu – jak fraza z wiersza Adriany Szymańskiej Słuchając Chopina, pomagająca odnaleźć wewnętrzny rytm i harmonię:

Ktoś idzie, nucąc śpiewną kołysankę, spotyka kogoś
z głodem w sercu, z krwawiącą raną pamięci.
Tańcz więc, tańcz boskiego poloneza – stąd po kres
nieskończoności, otwieraj oczy niewidzącym, uszy
niesłyszącym, zamieszkaj w tchnieniu tej muzyki,
która płynąc, przystaje na progu twego zachwytu,
która wibrując wokół ciebie, przemienia się
                                                         w witraż ze światła.

Teresa TOMSIA

Teresa Tomsia – poetka, eseistka, animatorka kultury.

Recogito, rok XXV, wrzesień 2024