Gorące piątkowe południe 5 sierpnia, godzina pożegnania Teresy Ferenc, poetki pięknej i mądrej, intensywnie odczuwającej świat, posiadającej umiejętność ocalania tego, co tak cenne w postawie człowieka – otwartość serca i domu dla innych. Przelotne spotkanie wydobywa się z pamięci, jej pobyt w połowie lat siedemdziesiątych XX wieku w pomorskim Świdwinie, gdzie co roku odbywał się finał Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego im. Jana Śpiewaka. Myśląc o niej, przypominam też Annę Kamieńską, z którą się przyjaźniła. Obie autorki bywały wśród przyjaciół i młodych poetów na świdwińskim Zamku – stoją w sali rycerskiej odświętne, rozmawiają. Pewnego razu córka Teresy, młoda poetka Anna, skaleczyła palec podczas podróży z Kołobrzegu, w opatrywaniu palca i ja biorę udział, biegnę po plaster do sekretariatu domu kultury (o czym niedawno przypomniałam w wierszu Tego nigdy się nie wie). Pamięć jest jak skarbonka, nigdy nie wiadomo, który grosz czy złoty znajdzie się na wierzchu. Aura tamtych spotkań pozostała na długo i gdy to tylko możliwe, zmieniam trasę podróży i razem z mężem Eugeniuszem odwiedzamy Świdwin, chodzimy po dawnych śladach, odpominamy młodzieńcze pragnienia i wyobrażenia o dialogu w kulturze.
„Z serdecznymi myślami, z życzeniami szczęścia pierwszego i drugiego i prawdziwego” – Anna Kamieńska zapisała tę dedykację w przysłanym mi tomiku Drugie szczęście Hioba (PIW, Warszawa 1974) krótko po ukazaniu się książki i dołączyła do niej krytyczne uwagi w maszynopisie, który dopiero za kilka lat przybrał kształt mojego debiutanckiego tomiku (Czarne wino, Wydawnictwo Poznańskie 1981). Wszystkie porady i skreślenia okazały się cenne dla wierszy, bo dawały słowom szansę na oddech, a czytelnikowi na przemyślenia w ciszy między wersami.
Spojrzenia, drobne gesty sympatii, słuchanie z uwagą tego, co mówi młody człowiek – to najbardziej zapamiętałam z tamtych dawnych literackich spotkań. Obecnie, gdy odbyła się uroczystość pożegnalna na cmentarzu w Sopocie, myślę o wewnętrznej mocy, jaką Teresa Ferenc w sobie pielęgnowała, by przetrwać trudne chwile. Podziwiam wyobraźnię, jaką posiadała, by sztuka słowa i obrazu stawała się ochroną przed naporem zła. O niej pierwszej pomyślałam – to Poetka, gdy recytowałam jej wiersz o morzu i miłości, o rytmie życia, które falami przynosi radość i żal rozstania, o powracającej nadziei.
Była opiekunką domowego ogniska, kapłanką ziół i chleba, drewnianych świątków, błysków światła i cieni w ciemności, a to wszystko potrafiła złączyć w epifanię istnienia. Niech wiersze Teresy Ferenc nadal płoną jasnym blaskiem, niech rozświetlają mroki historii i uczą pokory wobec rzeczy, które towarzyszą człowiekowi co dnia, niech dają szczęście drugie, trzecie … i otwierają drogę ku ostatecznemu (Czytanie Księgi):
Czytający Księgę
nie dogoni bożych słów
więc się jąka jak płomyk
ledwo wywołany z kamienia
Otwieram oczy uszy
na światło mowy
Dzień się zaczyna
Zmartwychwstały wywołuje moją duszę
do ponownego istnienia
W pomnożonej wielości zmysłów
zaczynam na nowo oddychać
W bożym oknie pojmuję
czego nie pojęłam
Twórczość Teresy Ferenc cenią zarówno czytelnicy jak i krytycy. Powtórzę z pamięci wypowiedź Karola Alichnowicza, że ta utalentowana poetka kierowała się dawną mądrością, której źródło wypływa z doświadczenia i rozumienia świata, jego podstawowych zasad opartych na dążeniu do harmonii bytowania człowieka i natury, do sprawiedliwego korzystania z dóbr przyrody. Zdobyte doświadczenie uczyło ją, że dom jest także duchowy i trzeba po to otwierać się na „światło mowy”, żeby wyrazić, co w poczuciu istnienia jest najistotniejsze.
Teresa TOMSIA
Teresa Tomsia – poetka, eseistka, autorka prozy dokumentalizowanej. Ostatnio wydała tomik Liryki przedostatnie (Flos Carmeli, Poznań 2022).
Recogito, rok XXIII, wrzesień 2022